Ligolis patrzył w górę ze łzami w oczach. Światło oślepiało go, lecz nie zwracał na to uwagi. Jedyne co się teraz liczyło to jego Mama.
- M-Mamo... Mamo! - zawołał.
Widział jak ciało unosi się do góry, jak wznosi się coraz wyżej, jak niknie w morzu światła.
- Mamo! - krzyczał chłopiec. - Mamo!
Nic się nie zmieniło.
Ligolis chciał kogoś zawołać, ściągnąć pomoc, nie pozwolić zabrać Mamy, nie dopuścić do porwania, nie dać, nie dać, nie dać...
Ale nie miał żadnej mocy.
Już nawet głos uwiązł mu w gardle. Nie mógł zrobić nic. Absolutnie nic. Nic a nic.
Otworzył oczy.
Podniósł się.
Rozejrzał.
Odetchnął.