Jestem egoistką, słucham, staram się rzucić inne światło, daje masę pseudo rad, a potem boli mnie to, że mną nikt się nie zainteresował. Bo po mnie od razu widać jak bardzo jestem zniszczona, jak bardzo jestem szalona i podobno wszyscy wiedzą dlaczego. Jest to na tyle na porządku dziennym, że ludzie przestali się już tym przejmować. A ja czuję, że nie mogę o to prosić o to samo.
Chciałabym by to raz ktoś mną potrząsnął, by powiedział prawdę prosto w oczy, nie zwalając tego na moje pokręcone relacje rodzinne, by zmieszał mnie z błotem. Może to sprawi, że choć na chwile się otrzeźwieje.
Bodziec.
nie ważne już jaki, byleby był
a to czy skończy się to dobrze czy źle pozostawiam już przypadkowi