Wrócił do łóżka w okolicach czwartej nad ranem spity jak cholera. Trochę żałował, ale w sumie cieszył się, że alkohol złagodzi ból Spalania. Zaległ na łóżku i próbował zasnąć w znanej już pozycji z ręką na oczach, ale nie mógł.
Poczuł smród palonej skóry i siarki, gdzieś tym ostatnim półtrzeźwym ułamkiem mózgu domyślił się, że zostało mu te ostatnie sto sekund życia, ale nie miał ochoty liczyć tego, wolał raczej spać i myśleć o tym, jak bardzo nie będzie tęsknił za tym miejscem.
Po prawie dwóch minutach, skóra zaczęła go piec, a już chwilę później stanął w płomieniach. Okazało się to nie aż tak bolesne. Jednak tylko przez chwilę – z momentu na moment ból zwiększał się, a uczucie palenia żywcem okazało się dziwnie znajome. Płomienie były wysokie, sięgały baldachimu, ale jakoś się tym nie przejmował. Myślał tylko o Felixie i domku u wybrzeża Zatoki Meksykańskiej...
***
Blaise i Draco Malfoy - drugi z lokatorów tego dormitorium - odsunęli się od łóżka Harry'ego tak daleko, jak pozwoliły im na to ściany. Gdy zaczęli krzyczeć, drzwi otwarły się z trzaskiem i ukazały się zirytowane twarze innych mieszkańców Domu Węża, jednak ich miny zmieniły się, gdy zobaczyli płonące ciało.
Nagle przez mały tłum przecisnęła się dziewczyna, o włosach równie czerwonych, co płomienie trawiące jej dawnego przyjaciela.
Powoli podeszła do łóżka, wyciągnęła dłonie nad płomienie i zaczęła wymawiać zdania w języku starożytnych, co chwilę przerywając, by otrzeć łzy z twarzy.
Gdy płomienie zniknęły, ciała nie było, nawet popiołu. Dziewczyna padła na kolana i zaczęła szlochać, obserwowana przez pół Domu Slytherina.
***
Gdy wskazówki zegara wskazały godzinę dziewiętnastą, nad Hogwardzkim jeziorem do dziury powoli opuszczano zamkniętą, symboliczną, pustą trumnę. Pożegnano tragicznie zmarłego ucznia, jakim był Harry Potter - uczeń, który prawie całe życie spędził w Azkabanie za zbrodnię, o której nikt nic nie wie.
Gdy krótka ceremonia pożegnania zakończyła się, dyrektor Dumbledore podszedł do czerwonowłosej.
– Nazywam się Albus Dumbledore, a pani to kto? - Starzec starał się na uprzejmość względem zapłakanej nieznajomej.
– Carter. Carter Lastwind, przyjaciółka Harry'ego. - Podała mu dłoń, którą ten uścisnął.
– Jeżeli mógłbym, chciałbym zaprosić panią do mojego gabinetu na krótką rozmowę. - I nie czekając na odpowiedź, zaczął powoli iść w stronę zamku.
Kobieta powoli ruszyła za oddalającym się starcem, w końcu obiecała, że opowie im całą historię.
Gdy kilka minut później usiadła na fotelu w gabinecie dyrektora otoczona nauczycielami, poczuła, że jeżeli nie opowie wszystkiego od początku, złamie dane słowo.
– Zacznę od początku - powiedziała cicho. - Gdy mieliśmy z Harrym osiem lat spotkaliśmy się po raz pierwszy. Wpadłam na niego, gdy uciekałam od mojego ojczyma. Jak się okazało, on uciekał przed swoim kuzynem. Po półtorej roku zaczęliśmy współpracować. Kradliśmy, załapaliśmy się do jakiegoś młodzieżowego gangu, jak to nazywaliśmy. Po pół roku napadliśmy na kościół, użyliśmy magii, nawet już nie pamiętam kto nas jej uczył. Złapali mnie aurorzy, jednak zostałam uniewinniona i zerwałam wszelkie kontakty z dawnymi znajomymi, Harry natomiast jeszcze przez pół roku był w gangu. Pewnego dnia dostałam wiadomość, że zrobił coś strasznego. - Zrobiła krótką przerwę na oddech. - Zabił prawie pięćdziesięciu ludzi, w tym dziesięciu duchownych jedną klątwą.
CZYTASZ
Zielone Oczy || H.P. »𝚏𝚒𝚗𝚒𝚜𝚑𝚎𝚍«
Фанфик𝚝𝚘𝚖 𝚙𝚒𝚎𝚛𝚠𝚜𝚣𝚢 𝚝𝚛𝚢𝚕𝚘𝚐𝚒𝚒 〷〷〷 Gdy Harry Potter nie zjawia się na swoim pierwszym roku w Hogwarcie, świat czarodziejów zamiera, nikt nie wie gdzie on jest. Poszukiwania szybko umierają, a sam szukany nie daje nawet znaku życia. Świat p...