Rozdział 42.

157 9 1
                                    

[PERSPEKTYWA VIVIEN]

[PARĘ MIESIĘCY PÓŹNIEJ]

Minęło parę miesięcy. Parę? Już niedługo koniec roku szkolnego! Jak się okazało, szkoła nie była wcale taka zła, a nawet mi pomogła. Odwracała moją uwagę od innych spraw którymi zamartwiałam się wcześniej. Od tego zwłaszcza odciągali mnie Amelie i Victor. Chodziliśmy całą trójką do jednej klasy. Amelie chyba nie muszę opisywać, za to Victor... Powiedzmy sobie szczerze- to typowy ,,Bad Boy" który zarywa do wszystkich dziewczyn dookoła. Mimo to jakoś go toleruję i znoszę jego humorki, tak samo jak Amelie.

Nasza trójka siedziała na dziedzińcu szkolnym podczas długiej przerwy.

-Idę po coś do picia do sklepiku. Chce ktoś coś?- zapytała czerwonowłosa wstając z miejsca.

-Nie, dzięki.- odpowiedzieliśmy jednocześnie.

-Ok. To ja niedługo wracam.

Po tych słowach poszła i siedzieliśmy z Victorem w ciszy.

-Wiesz co... Zbliża się koniec roku, znasz mnie i moje zachowanie więc to pytanie cię nie zdziwi.- przysunął się do mnie- Jesteś naprawdę ładną dziewczyną. Ładną? Mało powiedziane. Jesteś piękna.- na te słowa zarumieniłam się- Więc... Jeśli nie masz żadnych planów to... Może pójdziemy w sobotę gdzieś... We dwójkę?

-Fakt, znam twoje zachowanie i lubisz mówić takie rzeczy dziewczynom dookoła, ale...- zawahałam się.

-Już jestem!- krzyknęła Amelie przytulając mnie- A ty przypadkiem nie siedziałeś dalej?

Na te słowa odsunął się ode mnie jak oparzony a Amelie zaśmiała się pod nosem.

-Dobra, nie ważne. Niedługo koniec przerwy. Chodźmy do klasy.- zaproponowała.

-J... Jestem za.- odpowiedzieliśmy jednocześnie.

Lekcje minęły w miarę normalnie pomijając to że cały czas czułam na sobie wzrok Victora co było dość wkurzające. Gdy zadzwonił dzwonek sygnalizujący koniec zajęć pozbierałam wszystkie książki do plecaka i poszłam. Nie miałam że sobą żadnej kurtki bo teoretycznie było ciepło, w końcu zbliżało się lato i mieliśmy praktycznie 3 tygodnie do końca roku szkolnego. Na moje nieszczęście musiało zacząć padać.

-Super...- powiedziałam pod nosem.

-Vivien! Czekaj!- usłyszałam znajomy głos.

-Jeszcze jego brakowało...- pomyślałam.

Stanęłam w miejscu i czekałam na chłopaka.

-Nie masz parasolki?- zapytał.

-A co? Ślepy?- odgryzłam się.

-Nie marudź i chodź ze mną. Zaparkowałem niedaleko a chyba nie chcesz moknąć na deszczu.- uśmiechnął się w swój oryginalny sposób.

-To pierwszy i ostatni raz kiedy z tobą jadę.- uznałam i podeszłam do niego- To gdzie zaparkowałeś tego gruchota?

-,,Gruchota"?! Dziewczyno! Poczekaj aż go zobaczysz. - objął mnie ramieniem.

Oczywiście tylko żartowałam z tym złomem. Nie dość że Victor był popularny i przystojny to jeszcze jego rodzina wcale nie była biedna. Markowe ciuchy, na obiad chodzili do jakichś restauracji a sam Victor jeździł najnowszymi autami prosto z salonu. Nie wiem jak to jest możliwe, ale tak jest.

Stanęliśmy na parkingu i sama z niedowierzaniem patrzyłam na jego auto. Jego rodzice mieli aż tyle kasy że nie mieli co z nią robić? Victor otworzył mi drzwi do swojego nowego auta (niedawno zdał na prawo jazdy).

 Jego rodzice mieli aż tyle kasy że nie mieli co z nią robić? Victor otworzył mi drzwi do swojego nowego auta (niedawno zdał na prawo jazdy)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Matko boska...- powiedziałam z szeroko otwartymi oczami.

-Ładny, nie? Niezły jak na ,,złom", prawda?- zaśmiał się- Dobra, wsiadaj. Chyba że chcesz być chora.

Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy chwilę później. Siedzieliśmy w ciszy którą przerywało kąpanie kropel deszczu o szybę.

-To jak?- przerwał ciszę.

-To jak z czym?- zapytałam zdziwiona.

-Z spotkaniem w sobotę. Ma być o wiele ładniej i cieplej niż dzisiaj więc raczej wszystko będzie okey.

-Emm... Jasne. Ale gdy tylko zobaczę jak zarywasz do jakiejś laski albo do mnie to uduszę. Dobrze wiesz że nie lubię takich facetów jak ty.

-Ała. Zabolało.- zaśmiał się.

-Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?

Przez resztę drogi milczeliśmy do puki nie podjechał pod mój dom.

-Dzięki, jestem wdzięczna. Do zobaczenia.- powiedziałam szybko i wyszłam z samochodu.

-Czekaj!- złapał mnie za rękę.

-Co tym razem?- zapytałam.

-Napiszę wieczorem.- puścił mi oczko i uwolnił moją dłoń z uścisku- Do zobaczenia, chłopczyku.

-Możesz skończyć tak do mnie mówić?- nadęłam policzki.

-Może kiedyś.......................................................chłopczyku.- zaśmiał się ponownie- Dobra, idź bo serio się przeziębisz.

Po jego słowach wyszłam całkowicie z samochodu i dosłownie pobiegłam do domu. Co z tego że znajdował się paręnaście metrów dalej? Wbiegłam do domu i tak cała mokra i pobiegłam do siebie zmienić ubrania.


Zacznijmy od nowa  |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz