Naleśniki

1.2K 86 7
                                    

                                                                           Evan's prov

Sparowanie, to zdecydowanie najlepsza rzecz w życiu wilkołaka. 
Obserowałem jak moja malutka słodko sobie śpi, wyglądała tak niewinnie.
Przypomniałem sobie każdy element naszego sparowania. Miałem tylko nadzieję, że zrobiłem wszystko delikatnie i tak jak należy. Przeciągnąłem się powoli i wyślizgnąłem z łóżka.
Wciągnąłem na siebie dresy. Zdecydowanie zasłużyła na śniadanie do łóżka.
Chwyciłem za klamkę i deliktanie ją pociągnąłem. Na szczęście drzwi otworzyły się bezszelestnie.  Szybko wymknąłem się z pokoju i skierowałem do kuchni.

-Dzień dobry wszystkim! - rzuciłem przekraczając próg pomieszczenia.
-Witamy Evanie - odpowiedzieli chórem. Uśmiechnąłem się pod nosem, lubiłem całą załogę w moim domu.
-Czy nowo upieczony alfa czegoś sobie życzy? - spytała Dolores, najstarsza kucharka. Lubiłem ją najbardziej. Ona mnie wychowywała, robiła przepyszne placki i nigdy nie podniosła na mnie głosu.
-Nie dziękuję, dzisiaj działam sam - wyszczerzyłem się.
Kiwnęła porozumiewawczo głową i uśmiechnęła się.
Zabrałem się do pracy, szybko uwinąłem się z przygotowaniem ciasta na naleśniki gorzej było ze smażeniem, pierwsze dwa poszły do kosza, trzeci był już lepszy.

Kiedy miałem już całą tacę naleśników zacząłem przygotowywać nadzienie. Postanowiłem na nutelle i truskawki. Złożyłem placki w trójkąciki, zaparzyłem herbatę i ostrożnie wyszedłem z kuchni.

Pokonałem schody bez żadnego uszczerbku na śniadaniu. Byłem z siebie zadowolony. Otworzyłem powoli drzwi do mojej sypialni. Abigail jeszcze spała. Postanowiłem ją przebudzić. Podszedłem bliżej łóżka i tackę ze śniadaniem zostawiłem na szafce nocnej. Pochyliłem się nad nią i złożyłem na jej ustach gorący pocałunek.

Odwzajemniła go prawie od razu, otworzyłem oczy ze zdziwienia. Oderwała się ode mnie i pięknie uśmiechnęła.
-Dzień dobry - wyszeptałem w jej usta i jeszcze raz pocałowałem.
-Co tak pachnie?
-Przygotowałem dla Ciebie śniadanie - cmoknąłem ją figlarnie w nosek i wstałem po tackę z jedzeniem. Abi w tym czasie zdążyła się wygodnie usadowić. Postawiłem tackę na jej kolanach i z rozbawieniem obserwowałem jak pałaszuje naleśniki ze smakiem.

-Wyszły ci pyszne - oblizała usta. 

Wyglądała przesłodko, miała zaróżowione policzki, skrzące się oczy....rozczochrane włosy i ten piękny uśmiech. Jeszcze trzy miesiące temu nie pomyślałbym, że spotka mnie takie szczęście. Mogłem sobie tylko wyobrażać jaka będzie moja bratnia dusza, moja fantazja momentami osiągała zenit, ale nigdy nie zdołała wyobrazić sobie mojej małej słodkiej Abi...

Stałem i się na nią patrzyłem, nic więcej nie było mi potrzebne w tamtej chwili. Kiedy taca ziała pustkami po prostu ją od niej wziąłem i rzuciłem w kąt. W mgnieniu oka znalazłem się przy mojej muzie. Szybko skradłem jej usta i całowałem namiętnie, z pasją. Nie opierała się, a wręcz figlarnie mnie do tego zachęcała. Wtedy byłem pewien, że czuje dokładnie to samo, co ja. 

-Abigail, lepiej otworzę, to może być coś ważnego - wysapałem między pocałunkami, kiedy wkurzyłem się na hałasy dobiegające zza drzwi. Ktoś cały czas natarczywie w nie pukał i głośno o czymś rozważał ze swoim kompanem. 

Ubrany w same dresy z rzmierzwionymi włosami postanowiłem otworzyć. Wyjrzałem zza kanta drzwi, uniosłem brwi do góry a swój wyraz twarzy zmieniłem na gniewny. 

-Przepraszamy alfo - skłonił się jeden ze sług ojca - mamy wiadomość od twoich rodziców - przełknął głośno ślinę, kiedy zrobił ten błąd i spojrzał mi w oczy. 

-Coś jeszcze? - spytałem bo odebraniu od nich listu.

-Nie alfo, tylko..

-Tylko co? - warknąłem gniewnie.

-Bardzo nie wiemy, co robić. Twój ojciec już dawno wydałby nam jakieś zadania..

-Dobrze więc - przerwałem mu - wszystkie raporty mają znaleźć się na moim biurku za 20 min, dla tych którzy nie wiedzą, mój gabinet znajduje się na 2 piętrze, czarne mahoniowe drzwi. 

-Czy to wszystko?

-Niech pod moim gabinetem za jakąś godzinę czeka beta, gamma i omega stada mojego ojca. Mam z nimi do pogadania. 

Kiwnęli głowami i skuleni odeszli w swoją stronę. Może byłem zbyt surowy? Swoją oschłość tłumaczyłem sobie tym, że nie mogę dać sobie wejść na głowę. 

-Obowiązki wzywają - uśmiechnęła się do mnie Abi.

-No niestety - pochyliłem się nad nią i cmoknąłem ją w czoło.

-A co ja mam robić? - spytała lekko zdezorientowana. 

-Jesteś opiekunką stada - uśmiechnąłem się i szybko czmychnąłem do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica.

                 ×××××××××××× 



Ty? Moją mate?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz