*Pov. Jimin*
Rano gdy tylko się obudziłem szybko pobiegłem do łazienki. Po dokładnym oczyszczeniu swojego ciała z nocy czyli właściwie pozbyciu się snu który jeszcze sklejał moje powieki. Po szybkich chłodnym prysznicu poszedłem po komórkę jak i portfel, gotowy zszedłem na dół gdzie w kuchni zastałem tylko Jina. Nasza zespołowa Eomma robiła śniadanie. Podszedłem do niego. Przywitałem a potem dodałem jeszcze, że ja zjem coś na mieście i uciekłem już do korytarza prawie się wywracając o papucie mojego małego króliczka. Uśmiechnąłem się do siebie, wyszedłem.
W zespole było wiadomo o tym że tylko Jin ma prawko. Jednak nikt nie wiedział że ja też je już mam. Dojechanie do szpitala moim autem o którym również nikt nie wiedział zajęło mi dobre 10 minut, bo nie jestem tak zwanym „piratem drogowym". Ja jeżdżę spokojnie i nie bardzo szybko. Owszem preferuje szybką jazdę ale bez przesady.
Po wejściu do szpitala od razu skierowałem się do Sali Kookisia doznałem rozczulenia. Mój mały chłopiec leżał wtulony jak koala w kołdrę. On jest tak mega uroczy. Wymsknęło mi się ciche Aww~. Podszedłem do jego łóżka. Po chwili gdy zdążyłem usiąść usłyszałem skrzyp drzwi. Obejrzałem się do tyłu i zauważyłem lekarza prowadzącego Kooka. Przywitałem się z mężczyzną.
-Tak Panie Park. Dzisiaj Pan Jeon miał atak. Zaczął coś mamrotać, że chce do Busan, do mamy do taty i brata a najbardziej chciał do pana nie chciał z nami rozmawiać. Byłem zmuszony dać mu leki nasenne w formie zastrzyku. Będzie jeszcze spał więc chciałbym z panem porozmawiać. Zapraszam do mnie do gabinetu.
Tak jak chciał facet w białym kitlu poszedłem zanim. Droga nie była długa. Doszliśmy w 5 minut. Po wejściu kazano mi usiąść co też uczyniłem, lekarz zaczął rozmowę.
-Wiec Panie Park. Chcę powiedzieć, że ten „atak" może się powtarzać. Czy Pan Jeon w przeszłości miał jakiś wypadek? Czegoś się bardzo boi?
-Uh tak. Został potrącony przez...samochód i do teraz boi się przejść przez ulicę. Zawsze to ja mu towarzyszę...
-Hmm...to wiele wyjaśnia ten szok który wywołał omdlenie mógł być właśnie przez wydarzenia z wypadku. Może gdy przechodził przez przejście dla pieszych coś się wydarzyło. Proszę mieć na to dziecko oko. Ah tak...dzisiaj możemy go już wypuścić tylko musi Pan kupić leki które zostaną mu przepisane. Coś na wzmocnienie i w sumie to wszystko. Wszystko co miał dostać zostało mu podane. Cóż proszę mieć też oko na to jak spożywa posiłki pilnować go.
Wysłuchałem jego wywodu do końca odebrałem receptę na jakieś leki, ukłoniłem się dziękując i żegnając się opuściłem gabinet mężczyzny. Pokierowałem się od razu do Sali Kookisia byśmy mogli już się z tąd ulotnić i iść coś zjeść przy okazji kupie leki. W końcu dotarłem pod właściwą sale. Otworzyłem drzwi. Wszedłem i widząc że maknae już nie śpi podszedłem do jego łóżka uśmiechając się lekko.
-Zabieram cię do dormu młody. Możesz już opuścić szpital.
-Ji-Jimin. Tęskniłem.-Wyskoczył z łóżka i wpadł w moje otwarte ramiona, mocno go przytuliłem.
Po tym jak Kookie i ja poszliśmy odebrać wypis skierowaliśmy się do wyjścia. Zacząłem łagodnym tonem do młodszego:
-Jak się czujesz kochanie? Pojedziemy teraz po lekarstwa dla ciebie a potem do restauracji zjeść śniadanie. Dobrze?
-Tak hyung, jest wszystko ok. I tak pojedziemy coś zjeść. A czy reszta jest z hyungiem?
-Nie. Nie mówiłem wam ale mam prawko. Zrobiłem je zaraz po zdobyciu pełnoletności. Auto też kupiłem, po części pomogli mi rodzice, opłacali mi kurs. To jak pojedziesz zemną?
-Tak! Hyung?
-Tak Kookie?
-Cieszę się, że jesteś.-Przytulił się do mnie.
*Pov. Jungkook*
Byłem zaskoczony wyglądem samochodu Jimina. Było bardzo ładne i zapewne bardzo jak z tąd do kosmosu drogie.
Było piękne. Wiem, że rodzice Jimina nie są znów tacy biedni bo są w kij bogaci. Właściwie to ich nie znam. Widziałem tylko kilka razy Panią Park i Pana Parka. Na pierwszy rzut oka nie wydają się mili. Jednak gdy się ich bliżej pozna...złoci ludzie. Jimin ma wielki szacunek do rodziny. Ah Jimin jest moim ideałem. Dobra Kook do sedna. Weszliśmy do auta i ruszyliśmy niby wydawało się że jedziemy wolno ale na liczniku z dobrą dwu setkę to miał jak w banku. Dobrze, że mam pasy. Swoją drogą mimo takiej prędkości Jimin jeździł bardzo dobrze i ostrożnie. Chciałbym mu powiedzieć że go kocham. Ale nie, nie teraz. Jeszcze trochę i mu to powiem. Przypomniało mi się, że jeszcze dzisiaj mamy próbę! Ja chyba padnę. No ale mus to mus. W końcu się zatrzymaliśmy. Spojrzałem na lokal. Jimin wybrał jeden z najdroższych! Już miałem wysiąść ale hyung mnie ubiegł otworzył mi drzwi i podał rękę jak dziewczynie przez co się zarumieniłem. Poszliśmy do środka.
*Pov. Jimin*
Szczęście się do mnie uśmiechnęło. Jak dobrze, że już wcześniej zarezerwowałem stolik dla dwojga. Dobrze, że dzisiaj wypuścili Kooka,bo rezerwacja poszłaby się jebać. W sumie chciałem go tu zaprosić na randkę ale już dobra nie będę go bardziej żenował niż ta akcja z drzwiami i ręką. Od razu poszedłem odebrać rezerwację i spokojnie podeszliśmy z Kookiem do naszego stolika. Zaraz też przyniesiono nam menu i życzyli miłego posiłku (xd?). Po wybraniu przez mnie jak i mojego aniołka posiłku oraz odebraniu go od kelnera czekaliśmy na nasze śniadanie. Po jakiś 15 minutach już mieliśmy swój posiłek. Po zjedzeniu które zajęło nam z dobre 30 minut, opuściliśmy lokaj. Mogliśmy wracać do dormu.
CZYTASZ
Życie z dormu wzięte.|Jikook
FanfictionŻycie bangtan'ów z mojej głowy. W skrócie Jimin stara się o zainteresowanie młodszego, chociaż nie zawsze ma to zamierzany skutek. Jungkook z drugiej strony chce jeszcze więcej uwagi od strony hyunga.