Rozdział 3

5.4K 213 3
                                    

Mieliśmy dobry układ.
Jesteśmy przyjaciółmi lubiącymi ze sobą spać. Lubimy zabawki, eksperymenty i wszystko co związane z tym. Łączyło nas wspólne zajęcie jakim było obrona miasta oraz dobre stosunki. Co nam odpowiadało.

Nie mamy do siebie pretensji prawie żadnych, dzięki czemu nie ma problemu z ukrywaniem tego przy reszcie znajomych.
Kręcimy razem już tak ze dwa lata,trochę długo nie uważasz?

- Połóż się, ręce do góry - wydał rozkaz, który od razu wykonałam.

- Zasady te same? - zapytałam korzystając z tego, że nie zaczęliśmy.

- Tak jak zawsze - uśmiechnął się, użył tych samych słów co podczas wyzwania, które wygrałam.

- Nie uważasz, że coraz gorzej jest z ukrywaniem naszego układu? - pytam.

- Uważam że w tej chwili za dużo gadasz i jeżeli dalej tak będzie to cię zaknebluję - znów przeszedł mnie dreszcz. Już raz tak było, przez co miałam ten obraz w głowie przez kolejne sekundy.

Jedliśmy kolację u niego w domu, było miło i przyjemnie. Dopóki nie powiedział uzgodnionego słowa. Był to nasz trzeci czy czwarty raz z użyciem zabawek, słowa same cisnęły się mi na usta. Za trzecim upomnieniem na moich ustach zagościł biały kawałek materiału tłumiący wydobywając się dźwięk.
Chciałam tej sytuacji uniknąć.

- Zaczynaj - powiedziałam głeboko oddychając. Zawsze na początku się denerwowałam. Zdjęłam biały biustonosz rzucając go na podłogę.

Usiadł na mnie, w ręku ściskając ciężkie kajdany.
Ręce przeniosłam za głowę, w mgnieniu oka zostały one przykute do ramy łóżka.
Widziałam ten uśmiech, pocieszający, trochę mówiący będzie dobrze, nic takiego się nie stanie. Ufam mu i nic złego by mi nie zrobił.

Pocałował mnie w usta, długim namiętnie pocałunkiem, chwilę potem zaczął schodzić niżej do szyji, obojczyka i piersi.
Tam zatrzymał się dłuższą chwilę poświęcając im tyle czasu aby sutki stały się twardę. Przygryzał, masował i na odwrót.

W końcu przeniósł się na brzuch. Językiem toczył kółka zostawiając na nim zaznaczoną ścieżkę.
Przez cały czas walczyłam z pokusą aby się odezwać.

Przerwał na chwilę aby pozbyć się naszej dolnej części garderoby. Usiadł z powrotem, chwycił moje nogi i zgiął je jednocześnie nieco rozszerzając.

Zamknęłam oczy, czułam jakbym unosiła się gdzieś w powietrzu.

Wróciłam na ziemię i nim się obejrzałam był już we mnie powoli poruszając się w przód i tył. Jęczałam tak długo do póki nie zaczęłam być bliżej orgazmu.

I nagle.. Wyszedł.

Zostałam nie zaspokojona, pobudzona, bez jakiegokolwiek spełnienia. Nie wiele brakowało abym doszła.

Spojrzałam na niego zdziwiona oraz z wyrzutami. Położył się obok mnie, całując w nos. Uśmiech zagościł na jego ustach.

- Możesz powiedzieć mi dlaczego przerwałeś? - zapytałam, patrząc w jego oczy.

- Uznałem, że przyda ci się taka kara - odparł.

Za pomocą klucza, rozkuł moje dłonie. Usiadłam.
Widziałam małe ślady na nadgarstkach.

- Nie będziesz chyba zła co? - siedziałam tyłem do niego.
Nie odezwałam się, czułam jego dłoń na moim ramieniu, a później jak składa pocałunki.

- Dalej myślisz że to jest zły pomysł? - znów zapytał. Teraz to jego zaczęły męczyć wyrzuty sumienia.

- Rubie będzie się pytać o każdy szczegół. Ciekawe jak się wytłumaczymy?

- Tak jak zawsze - odparł ignorują powagę sytuacji.

- Nie zawsze będzie wierzyć w słowa 'To było przypadkiem' czy innych. Myślę, że ona coś podejrzewa.

- Bzdura. Przez dwa lata nie wpadło jej to do głowy i myślisz, że tak nagle by wiedziała? Ktoś jeszcze to widział?

- Wszyscy - odparłam, podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej bialą koszulkę oraz majtki, które nałożyłam na siebie.

- No to mamy przesrane - za żartował. Również wciągnął na siebie bieliznę i koszulkę którą kiedyś u mnie zostawił.

- Zostajesz na noc?

- Zostanę - odparł.

Położyliśmy się z powrotem i nim się obejrzałam, powieki zrobiły się ciężkie i same zamknęły się. Odpłynęłam w krainę Morfeusza tak szybko jak to było możliwe.

*

- Dzień dobry - obudził mnie głos Eddiego, który w kuchni robił śniadanie.

- Cześć - odparłam mocno przeciągając się.

- Głodna?

- Jeszcze jak.

Podeszłam do niego, zachwycona widokiem chłopaka w kuchni gotującego śniadanie. Mało jest takich osób, które wstaną wcześniej aby zrobić dziewczynie coś do jedzenia.

- Jak się spało? - nakładał na talerze liście sałaty, pomidory, jajka.

- Całkiem nieźle - odparłam siadając do stolika przy którym więcej niż dwie osoby by się nie zmieściły. Stał w kącie mieszkanka. W jedynym wolnym miejscu.

- Smacznego - postawił przede mną talerz z jedzeniem. - Rosalie?

- Słucham?

- Tęsknisz czasem za rodzicami? - przerwałam jedzenie, odłożyłam widelec i pociągnęłam łyk wody z szklanki.

- Nie ustannie.. Myślę o nich o każdej porze dnia i nocy, w godzinie i minucie..

- Ostatnio zastanawiałem się dlaczego akurat naszą czwórkę oszczędzili? - powiedział prawie w ogóle nie ruszając śniadania.

- Może kiedyś się dowiemy - dokończyłam jedzenie. Talerz włożyłam do zlewu. - Musimy się zbierać.

Z szufladki wyciągnęłam luźną koszulkę, spodenki oraz skarpetki. Włożyłam wszystko na siebie. Włosy spięłam w kucyk.
Założyłam naszyjniki oraz buty. Byłam gotowa do biegu.

Oboje po ubraniu i przygotowaniu się, zeszliśmy na dół, gdzie na dole nikogo jeszcze nie zastaliśmy.

Otworzyłam drzwi na ościesz, wrzucając do środka świerze i ciepłe powietrze.
Na dworze świeciło słońce, było może z 20°C. Wiatr stał w miejscu. Ludzi w miasteczku o tej godzinie nie było prawie wogóle, zważywszy na to że była szósta rano.
Nim się jednak obejrzałam zaczęli się schodzić łowcy z naszej grupy. Wszyscy weszli do środka rozpoczynając rozmowy. Słychać było gwar a także różne historie z wczorajszego wieczoru.

- Czy to już wszyscy? - głośnym oraz donośnym głosem odezwał się Eddie. Wszyscy ucichli.

- Wszyscy - odezwała się brunetka, licząc grupę.

- Słuchajcie - odezwałam się. - Mam nadzieję, że jesteście wypoczęci i przygotowani na bieg - zrobiłam chwilę pauzy spoglądając na każdego z nich z osobna. - Czeka nas 20km bieg  pod bramę Starego Miasta. Na polanie zrobimy przerwę gdzie przekaże wam instrukcje co robimy jutro. Jakieś pytania? - odczekałam chwilę - Nie, to możemy ruszać.

Po kolei zaczęliśmy opuszczać budynek.

- Powodzenia - krzyknęliśmy wszyscy, sobie wzajemnie.

Staramy się w grupie rozwiązywać problem, jesteśmy jedną rodziną. Usiłuję być jednocześnie dla nich wzorem do naśladowania oraz przyjaciółką w trudnych chwilach.

Zaczęłam powoli tak aby jak najwięcej energi zostawić na koniec.

Na Usługach WampiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz