1 | 7 minut w niebie

10.3K 360 35
                                    


Rozdział 1: 7 minut w niebie


Kiedy tylko przekraczam próg jego domu, dociera do mnie smród wszystkich świństw, których zażywanie w wieku gości jest nielegalne.

Ale chyba na tym polega ten cały fenomen imprez.

To tłumaczyłoby, dlaczego na nie nie chodzę.

Wiem, że moim celem jest salon, którego umeblowanie zawsze mnie zachwyca. Chociaż aktualnie najprawdopodobniej wszelkie ozdoby są dobrze pochowane i zastąpione butelkami po jakimś tanim alkoholu. Przepychając się przez tłumy, zaczynam zastanawiać się, czy chociaż połowa z nich kojarzy jubilata, aczkolwiek dążenie do poznania prawdy nie wydaje mi się wystarczająco atrakcyjne, żeby długo nad tym rozmyślać.

Och, jeżeli już o atrakcyjności mowa, zauważyłam gwiazdę dzisiejszego wieczoru.

— Witaj, przyjaciółko — słyszę jego głos, a słowa, które wyszły z jego ust, utwierdzają mnie w przekonaniu, że też mnie zauważył.

Robię naburmuszoną minę, żeby podkreślić, jak strasznie nienawidzę, kiedy tak mnie nazywa. Chłopak mówi coś w stronę grupki osób, z którą rozmawiał, po czym wykonuje kilka kroków, żeby znaleźć się tuż przede mną.

— Nienawidzę, jak tak do mnie mówisz — stwierdzam stanowczo, a jedyne, co otrzymuję w zamian to nieziemski uśmiech bruneta.

— Wiem, ale sprawia mi to dużo przyjemności — mówi, chyba wyjątkowo zadowolony z faktu, że może delikatnie mnie irytować.

— Denerwowanie mnie — zaznaczam, na co wybucha krótkim śmiechem. — Wszystkiego najlepszego — dodaję, wyciągając w jego stronę wielką torbę z prezentem.

Chyba nie darowałabym sobie, gdybym nie wykorzystała takiej okazji, jaką są osiemnaste urodziny chłopaka. Sama wydałam większość moich oszczędności na prezent, chociaż sam jubilat kilkukrotnie prosił, żebym nie płaciła za dużo. Na szczęście pomogła mi też mama, która przecież zupełnie straciła głowę dla tego uroczego i kulturalnego chłopaka.

— Addison, mówiłem, żebyś nie wydawała tyle pieniędzy — stwierdza od razu z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy. — Na urodziny muszę ci dać kopertę z pieniędzmi, żebyś mogła kupić sobie nerkę, którą sprzedałaś, żeby za to zapłacić. — Na mojej twarzy pojawia się uśmiech, kiedy chłopak przejmuje torbę w swoje dłonie, po czym zamyka mnie w ciepłym uścisku, który wyjątkowo uwielbiam.

— Przesadzasz, zdecydowanie — mówię, delikatnie szturchając chłopaka.

— Addison, słońce, zapamiętaj sobie, że ja tylko stwierdzam prawdę — rzuca, nachylając się do mnie.

Przed tym, żeby się do niego przybliżyć, niwelując odległość między nami, odsuwa mnie tylko resztka rozsądku, która dzielnie trzyma się z każdym momentem, który spędzam przy nim.

Nie mam pojęcia, jak z tym wszystkim czuje się on, ale ja powoli tracę umiejętność racjonalnego myślenia i gubię się między jego nieziemskim uśmiechem a czarującymi perfumami.


Nie jestem stuprocentowo pewna, co właściwie może znajdować się w czerwonych kubeczkach, które do połowy napełnione są jakimś napojem, aczkolwiek mimo to podnoszę jeden, chcąc upić z niego łyka. Po dwóch godzinach tańczenia w towarzystwie obcych ludzi, którzy napierając na ciebie ciałami, można się nieźle zmęczyć. Zanim plastik zdąży spotkać się z moimi wargami, kubek zostaje mi z ręki zabrany i ponownie postawiony na blacie obok innych identycznych pojemników.

Zakład o miłość 2 ━ [Skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz