- Hm..? Myślisz, że nie zaprosiłam zbyt dużej ilości osób?- spytałam.
- Nie! Znaczy, no wiesz, im nas więcej, tym weselej, prawda?
- Chyba masz rację, boję się tylko, czy nie rozniesiecie mi chaty- roześmiałam się.
- Nie martw się, dopilnuję, by pomogli ci sprzątać.- oznajmiła Rozalia, kładąc mi rękę na ramieniu.
Westchnęłam. Spojrzałam w otwarty zeszyt, w którym była zapisana tylko data.
- Nie chodzi tylko o rozniesienie chaty, prawda..?
- Tak..- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To mów, w czym rzecz.
- Bo.. Ja się boję, Rozo..- spojrzałam jej w oczy.- Boję się, że.. może mu się nie podobam? Albo ma dziewczynę..?
- Posłuchaj mnie..nigdy nie stawiaj się na przegranej pozycji, dopóki nie powie ci w twarz, że mu się nie podobasz.
- A-ale..
- Spytam się go. Mnie i tak nie będzie podejrzewał, wie, że mam chłopaka.
- Zaraz.. R-Rozo, o co chcesz..
- Panienko Rozalio, może zechcesz nam powtórzyć, o czym mówiłem chwilę temu?- spytał pan Farazowski.
- Oczywiście.- Odpowiedziała i wstała.- Przed chwilą pan wyjaśniał Kastielowi, dlaczego nie może poprawiać sprawdzianu trzeci raz. A jeszcze wcześniej mówił pan o najważniejszych datach 2 wojny światowej, a jeszcze wcześniej...
- Dobrze, wystarczy mi.. N-następnym razem uważaj, panienko.
Rozalia usiadła w ławce.
- W-wow.. Jak ty to robisz?- spytałam.
- Heh, mam podzielną uwagę.
- To.. nieźle..
- Wróćmy do wcześniejszego tematu.- zarządziła- Spytam go, czy ma kogoś na oku. Albo jeszcze lepiej..!
- C-co?- spytałam.
- Nieważne, zobaczysz! Dowiem się wszystkiego, jeszcze dziś. I ty też.
- Mm.. okej..?
(...)
Po lekcjach zebraliśmy się w jednej grupie przed szkołą.
Byliśmy już wszyscy:
Ja, Rozalia, Violetta, Melania, Iris, Lysander, Armin, Alexy, Nataniel, i.. Kastiel..
Tak, zdecydowałam się go zaprosić. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i już nie jestem zła.
Przy okazji, okazało się, że klucz od pokoju nauczycielskiego miała Amber. Nataniel był niezle wkurzony, ale postanowił się odstresować u mnie na imprezie.
- To idziemy?- spytał Alexy.
- Niee, no co ty! Musimy pójść jeszcze do sklepu po jedzenie!- mówiła Rozalia. Widocznie tak jak ja nie mogła się doczekać, aż dojdziemy do mnie.
- Ty tylko o jedzeniu..- roześmiałam się. Wprowadziłam miłą atmosferę, teraz każdy czuł się trochę swobodniej i wszyscy rozmawiali.
- Jesteśmy. Co kupujemy?- spytała Iris.- Ja mam tylko 15$.
- Złożymy się po prostu. Kupujemy.. Hm, ciastka, czipsy, soki, czekoladę, popcorn i paluszki..- mówił Nataniel odczytując listę zakupów Rozalii.- Co wychodzi.. 3,75$ na osobę..!
- Jaki dokładny!- roześmiała się Rozalia.
Każdy dał pieniądze Natowi, i rozeszliśmy się po sklepie w poszukiwaniu rzeczy z listy. Ja poszłam z Rozalią wybrać soki.
- Gotowa na najlepszy wieczór w twoim życiu?- spytała.
- Rozo.. przesadzasz, mówię ci, on jest na 100% zajęty!- wyszeptałam.
- Nie, mówię ci że..
- Kto jest zajęty?- spytał Alexy, nagle pojawiając się obok nas.
- Boże, nie strasz!- wyszeptała Rozalia.
- Kto jest zajęty?- powtórzył się.
- Twój brat- odpowiedziała Rozalia.
- Nie tak głośno!- krzyknęłam na nią.
- Mój brat..
- Co ja?
- Armin?- spytał Alexy, patrząc na bruneta, który tez się pojawił znikąd. To chyba jakaś rodzinna supermoc.
- A ilu masz braci, głupku?- odezwał się tamten.
Zaczerwieniłam się i odwróciłam w stronę Rozalii.
- Myślisz, że on to słyszał?- spytałam bezgłośnie.
Rozalia podkręciła głową.
- Chyba mamy już wszystko..- odezwał się Lysander, który przyszedł z resztą osób do naszej alejki.
- To.. do kasy!- odezwałam się, próbując ukryć zażenowanie i wstyd.
Nataniel zapłacił i wyszliśmy. Torby z jedzeniem wzięli chłopcy.
- Ech, jak daleko stąd mieszkasz?- spytał Kastiel.
- Niedaleko. Jakieś.. dwie ulice stąd.- odparłam.
Szliśmy bardzo.. głośno. Zachowywaliśmy się jak typowa banda nastolatków, ale mi to nie przeszkadzało.
Melania szła obok Nataniela, Iris rozmawiała z Kastielem, Violetta próbowała rozmawiać z rozgadanym Alexym, a ja, Rozalia, Lysander i Armin szliśmy w jednej paczce. Choć, szczerze mówiąc, Roza i Lysio oddalali się od nas, pewnie nikczemny plan Rozalii.
- To.. czym się interesujesz, oprócz gier?- spytałam Armina. Wyjątkowo nie miał w ręce konsoli, więc stwierdziłam że to odpowiedni moment na rozmowę.
- Lubię programować, ale głównie to jednak gry.. A ty?
- Wiesz.. jeżdżę konno. W zasadzie jeździłam, gdy mieszkałam w Los Angeles.- O B O Ż E. O czym ja z nim rozmawiam. Rozalia by się załamała.
- W co najbardziej lubisz grać? Bo ja te... czasem gram. Mam playstation, ale najczęściej gram jednak na komputerze.
- Oo, nie wiedziałem, że grasz.. ja uwielbiam Simsy, ale najbardziej chyba Soul Sacrifice. A ty? W co grasz na komputerze?
- Najczęściej w Undertale, Simsy..
- Undertale? Będziesz mi musiała pokazać, bo kojarzę nazwę, ale nigdy nie grałem!- powiedział Armin.
- Okej.
Byliśmy na miejscu, weszliśmy do bloku. Musieliśmy pojechać jedną windą, bo nie chciało nam się rozdzielać, więc w windzie było.. conajmniej tłoczno.
Otworzyłam dom i zaprosiłam wszystkich do środka.
- Wiem, że nie ma zbyt dużo miejsca, ale..
- No co ty, jest idealnie!- odparła Rozalia i weszła do środka. Za nią weszli wszyscy.- Myślę, że możemy dać jej już prezenty.
Chciałam zaprotestować, powiedzieć, że nie trzeba było, ale Rozalia mi przerwała. Wyciągnęła z torby niewielką, ładnie zapakowaną paczuszkę.
- Ja zacznę. A więc, przyjaciółko.. życzę ci samych uśmiechów, dobrych ocen, fajnego chłopaka- dyskretnie spojrzała na Armina, a ja spłonęłam rumieńcem.- Samych przyjaciół, i nigdy, przenigdy się nie zmieniaj, bo kochamy cię taką, jaką jesteś, mała..
Przytuliła mnie mocno, odwzajemniłam uścisk.
- D-dziękuję Rozo, to naprawdę.. mnie poruszyło.
- No, już, otwieraj!- Zachęciła mnie. Zaraz potem dodała mi na ucho- Ale lepiej tę reklamówkę z ciuchami z butiku Leo otwórz na osobności. Heh.
- Mój Boże, powiedz mi, że tego nie zrobiłaś.
- Tak!- odparła śmiejąc się.
A więc przerwałam paczkę, i, według jej rady, odłożyłam reklamówkę ze sklepu Leo na bok. W drugim pudełeczku był piękny naszyjnik z wygrawerowanym imieniem „Laura" małymi literkami.
- B-Boże.. Rozalio, nie musiałaś.. Przecież to cię kosztowało majątek!
- Ee, czego by tu nie zrobić dla przyjaciółki.
Podziękowałam jej jeszcze raz.
Od innych osób dostawałam różne prezenty; od Alexy'ego dostałam fajowy szalik i koszulkę, od Armina wielkiego pluszowego misia i słodycze, od Nataniela książkę, od Melanii blok papieru kancelaryjnego, nowe pióro i naboje (Rozalia skomentowała to słowami „mogłaś się bardziej wysilić") od Vio mój portret, słodycze i breloczek, od Kastiela bon podarunkowy do całej galerii handlowej, od Iris sportową koszulkę i spodenki, a od Lysandra- nowy szkicownik, komplet ołówków różnej twardości i kredki. Dziękowałam wszystkim wiele razy, powtarzając, że nie musieli.
- Jesteś zadowolona z prezentów?- spytała Rozalia.
- No jasne! Daliście mi naprawdę wspaniałe rzeczy.. ale naprawdę, nie trzeba było!
- Trzeba było, Laura. Przecież to twoje urodziny!- przypomniał Alexy.
- No, to kto ma ochotę na tort?- spytałam z uśmiechem.
- JA!- krzyknęli chórem wszyscy.
CZYTASZ
Niech czas się zatrzyma- Słodki Flirt✔️
Fiksi Penggemar*** Bardzo przepraszam, że wątek miłosny jest tak późno, ale naprawdę warto na niego czekać. *** Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do niego. - N-nie mogę tego dłużej ukrywać, wiesz..?- zaczęłam cicho.- Podobasz mi się od długiego czasu, i.. N...