Aomine odzyskał przytomność po ponad godzinie.
Kiedy otworzył oczy, od razu zrozumiał, że znajduje się w szpitalu: świadczyła o tym wszechobecna jasność, sterylna czystość oraz charakterystyczny zapach leków. Poza tym pamiętał tego mężczyznę w czarnych dredach, który go uratował. Obiecał, że mu pomoże, a skoro był gotów rzucić się z gołymi rękami na człowieka z nożem, to Daiki ufał mu, że i dowiezie go w bezpieczne miejsce, gdzie zajmą się jego ranami.
Przytomność co prawda stracił jeszcze w tamtym miejscu – co to było? Jakaś hala? Pachniało głównie metalem i drewnem, ale także jakimiś owocami. Potem nie było już nic, później tylko ta jasność, lekarze i pielęgniarki, a także dwóch funkcjonariuszy policji, którzy go przesłuchiwali.
Teraz Daiki siedział na swoim łóżku, opierając się o dużą miękką poduszkę. Nakrył się szczelnie kocem i nerwowo skubał palcami opatrunki; zabandażowano cały jego tors, całe ręce (prócz dłoni), a także szyję.
Szyję...
Aomine zamrugał pospiesznie, by pozbyć się łez. To było takie przerażające... Naprawdę myślał, że Imayoshi podrzyna mu gardło! Czuł, jak ostrze jego noża zatopiło się w cienką skórę, jak sunęło od lewej do prawej. Miał wrażenie, że przecięło wszystkie żyły i krtań, że wykrwawia się, nie może oddychać...
Ta rana była jednak cieniutka, choć równie bolesna, co cała reszta.
Pewnie po wyjściu ze szpitala będzie musiał pójść na terapię. Psycholog zapisze mu leki, zorganizuje spotkania z nim, będzie musiał opowiadać mu o swoich koszmarach i lękach, które z pewnością będą go od tej pory dręczyć...
– Gdzie Ryouta i Tetsu?- wymamrotał do pielęgniarki, która przyszła sprawdzić jego stan i łagodnymi ruchami sprawdzała wenflony przymocowane w skórze jego przedramion. Z tego, co usłyszał wynikało, że lekarze przeprowadzili na nim transfuzję krwi, a teraz czekały go co najmniej dwa dni z zapasem kroplówek.
– Kto?- Pielęgniarka, niska kobieta o czarnych włosach związanych w warkocz, spojrzała na niego bez zrozumienia.
– Ryouta i Tetsu – powtórzył Aomine. Mówił ochrypłym szeptem. Z rozmowy z funkcjonariuszami wynikało, że spędził w magazynie około trzydziestu czterech godzin, bez choćby szklanki wody. To i fakt, że ciągle próbował wołać o pomoc, mimo knebla w ustach, sprawiało, że jego gardło było teraz wysuszone i piekło.- Moi bracia.
– Ach, bracia – powiedziała pielęgniarka, kiwając głową i delikatnie poprawiając jego poduszkę.- Już do pana jadą, Aomine-san. Nie mieliśmy żadnych pańskich danych, gdy pan tu trafił, ale na szczęście okazało się, że pańscy bracia zgłosili pana zaginięcie. Funkcjonariusze rozpoznali pana po zdjęciu i zadzwonili do nich. Już są w drodze, powinni tu być już niedługo. Chce się pan napić?
Aomine pokręcił przecząco głową. Obok jego łóżka, na stoliku nocnym, postawiano specjalną wodę z odżywczymi minerałami, którą miał sączyć przez słomkę – powoli i ostrożnie.
– Czy potrzebuje pan czegoś?- zapytała jeszcze pielęgniarka, prostując się i uśmiechając do niego ciepło.
– Tylko Ryouty i Tetsu – wychrypiał Daiki.
– W takim razie proszę o odrobinkę cierpliwości. Na pewno wkrótce tu będą. Na razie proszę odpoczywać. Jeśli będzie mnie pan potrzebował, proszę dzwonić.
Ciemnoskóry skinął potulnie głową, znów zaczynając skubać palcami brzegi bandażów. Pielęgniarka zostawiła go samego; nie zamknęła drzwi do jego sali, wobec czego miał widok na korytarz i przechodzących nim od czasu do czasu lekarzy czy pacjentów.
CZYTASZ
Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||
FanfictionOdcinkowy serial na miarę "Mody na Sukces"! Fabuła toczy się wokół życia trójki braci: Kise, Kuroko oraz adoptowanego przez ich rodziców Aomine, a także ich przyjaciół oraz bliskich. Liczne problemy, rozstania, zdrady i romanse, nieoczekiwane zwroty...