Rozdział 1 ~ Anna

101 7 9
                                    

To był bardzo deszczowy wieczór, w wąskiej uliczce na przedmieściach stała drobna dziewczyna. Anna miała na sobie czarną długą kurtkę przeciwdeszczową, na głowę zaciągnęła  kaptur spod którego wystawały jedynie kosmyki jej długich włosów, którym udało się wydostać z niedbale związanego koka. Oparta o ścianę w zaułku między dwoma budynkami próbowałam opanować drżenie, które czuła na całym ciele, jej oddech był płytki i szybki, serce tłukło się w piersi, gardło ściskał ból jakby jej krtań ze strachu zwijała się w supeł. Powoli się uspakajała jednak wiedziała, że to uczucie pozostanie z nią jeszcze przez dłuższą chwilę. Dziś po raz pierwszy od dłuższego czasu wyszła z domu gdzieś indziej niż do szkoły. Parę dni wcześniej odezwała się do niej dawna przyjaciółka, która rok temu wyjechała z rodzicami do innego miasta, a teraz właśnie przyjechała by odwiedzić dziadków i bardzo chciała się spotkać. Jednak droga do restauracji, w której się umówiły prowadziła przez pewien bardzo ruchliwy deptak. Anna zgodziła się na to miejsce ponieważ kiedyś, obie uwielbiały spędzać  tam czas lecz kiedy tylko weszła w tłum ludzi na deptaku, jej delikatna osłona, którą w sobie wybudowała pękła. Atak paniki targnął nią z wielką siłą, starając się nie zemdleć doszła do najbliższej bocznej alejki i tam próbowała przywrócić sobie wewnętrzną równowagę. Stała tak półgodziny, może godzinę jej ciuchy były już doszczętnie przemoczone. Patrzyła na szarą ścianę kamienicy po drugiej stronie uliczki i próbowała uspokoić natrętne myśli kłębiące się w jej głowie. Kiedy w końcu udało jej się opanować drżenie rąk na tyle by móc wyciągnąć z kieszeni kurtki telefon, napisała wiadomość do swojej przyjaciółki - przepraszam jestem chora i niestety nie będę mogła się dziś spotkać. Przykro mi.- wyślij. Chociaż to i tak nie miało większego znaczenia ponieważ była wręcz pewna, że Iza już dawno na nią nie czeka, w końcu były umówione półgodziny temu. Powoli stawiając każdy krok na trzęsących się nogach wróciła do domu.
Kiedy otworzyła drzwi jej uszy zaatakowały głośne krzyki dochodzące z kuchni - Rodzice – pomyślała i lęk znowu zaczął w niej narastać. Chciała niepostrzeżenie przemknąć się do swojego pokoju bez zbędnych pytań i wciągania jej w tą kłótnie, jednak nagły przeciąg porwał drzwi i za nim zdążyła je złapać po mieszkaniu rozszedł się donośny huk. Hałasy na chwile ucichły. W drzwiach prowadzących do kuchni pojawiła się mama Anny.
-Dlaczego jesteś taka mokra? – zapytała
- Pada.- odpowiedziała Anna i wzruszyła ramionami.
- Wszystko w porządku?- spytała tonem wskazującym na to, że to czy jej córka ma się dobrze ma dla niej małe znaczenie.
- Normalnie.- powiedziała dziewczyna nerwowo obciągając rękaw swojego puchowego swetra.
Mama już nic nie odpowiedziała, na nowo rozpoczęła kłótnie ze swoim mężem, a ich córka udała się do swojego pokoju szczęśliwa, że nie musi w niej uczestniczyć.
Pokój Anny nie wyglądał jak pokój typowej nastolatki, wszędzie panował sterylny porządek, na półkach parapecie czy biurku nie było żadnej dekoracji, żądnych kwiatów zdjęć czy chociażby książek. Wszędzie było czysto i pusto. Dziewczyna położyła się na łóżku rękaw swetra podciągnął się odsłaniając bandaż na jej lewej ręce. Spojrzała na niego wyobrażając sobie parę pionowych rozcięć na jej przedramieniu powstałych wczorajszej nocy, które się pod nim kryły. Przez chwilę myśl o nich krążyła po jej głowie rozpalając nienawiść, ból, a jednocześnie dziwną tęsknotę jaką czuła. W końcu przestała się nad tym zastanawiać i wykończona dzisiejszym atakiem paniki powoli zapadła w sen.

TerapiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz