Ona...

260 20 12
                                    

*Notka na dole bardzo ważna*

Narrator POV.

-Tracimy ją!- krzyknął lekarz z sali Amelii.

Po dość długiej reanimacji lekarze wyszli z sali. Jeden z nich miał powiadomić rodzinę dziewczyny co się dokładnie stało. Narzeczony i brat pacjentki widząc lekarzy wychodzących z sali szybko do nich podeszli.

-Co jest z Amelią?- zapytał brat pacjentki, bo jej narzeczony nie mógł nic z siebie wydusić.

-Przykro nam, ale Amelia nie żyje- powiedział bez uczuć, ale z jego oczu można było wyczytać coś innego, lekarz.

-To nie możliwe!- krzyknął Jan.

-Można iść się z nią pożegnać- powiedział i odszedł.

-Po co mam się z nią żegnać jak zaraz się z nią przywitam...- szepnął Jan, ale niestety usłyszał to brat pacjentki.

-Janek nie rób niczego głupiego- powiedział trzymając go za ramie.

-Postaram się- wymamrotał.

***

Dziś jest ten dzień. Dzień pogrzebu Amelii.

Janek nie mógł się pozbierać po wiadomości o śmierci ukochanej. On tak samo jak reszta ekipy chodzi cały czas smutna i przytłoczona. Z nimi jest ze sto razy lepiej niż z Janem.

On zaczął się ciąć i myśleć nad samobójstwem, ale nie miał na to odwagi.

Wszyscy są już gotowi i jadą do kościoła na Msze Świętą. Wszyscy zgromadzeni są ubrani na czarno. Chłopacy maja czarne garnitury, a dziewczyny maja czarne sukienki czy spódniczki.

Po odprawionej Mszy wszyscy idą na cmentarz pochować Amelię. Wszyscy płaczą, nikt nie kryje łez, ale czy łzy przywrócą kochaną przez niektórych zmarłą dziewczynę? Nie. Nic ani nikt jej nie przywróci.

Po zasypaniu trumny piaskiem wszyscy udają się do wyjścia ze cmentarza. Została tylko jedna osoba. Kto? Jan.

Siedzi na ławeczce przed jej grobem i patrzy się na napis wyryty na nagrobku.

„Uratowała człowieka przed śmiercią, ale ona sama oddała się w jej ręce"

-Kocham Cię pamiętaj o tym skarbie- powiedział i ruszył biegiem w stronę samochodu.

Jechał bardzo szybko. Gdzie mu się tak spieszyło? Do swojej ukochanej. Już po paru minutach znalazł się na moście. On nie chciał stworzyć wypadku. On chciał skoczyć z mostu.

Chłopak wyciągnął szybkim ruchem telefon i zadzwonił do Maksa.

-Janek do kurwy nędzy gdzie ty jesteś?!- krzyknął wkurzony Maks.

-Na moście- powiedział.

-Nie rób niczego głupiego! Janek jadę do ciebie. Odzywaj się do mnie, dobrze?

-Przepraszam...- szepnął, ale nie skoczył.

-To przynajmniej poczekaj na mnie- powiedział.

-Nie. Ty lepiej zaopiekujesz się Julką. Przeproś ja ode mnie. Jeszcze raz przepraszam...- powiedział i się rozłączył.

Zaczął liczyć w głowie do trzech i skoczył.

„Dokąd idę? Oczy mam związane
Zgaduję gdzie przeszkody są poustawiane
Nawet nie poczuję, gdy nad przepaścią stanę
Zrobię krok i zniknę tam, witaj kochanie.."*

***
*Verba & Sylwia Przybysz- Związane Oczy Mam
Końcówka zmieniona na potrzeby opowiadania!
***
Heyyo😭
Tak wiem , że ktoś mnie teraz zabije...
Ale zanim to zrobicie chce wam coś powiedzieć/napisać...
.
.
.
.
.
It's a prank bro!😂

Przepraszam No. Musiałam to wstawić😂😂
Jak ktoś chce mnie zabić to julciakulcia13 zna adres😂😂
W sobotę, albo niedziele już PRAWDZIWY rozdział
Paaaaa

Życie Dąbrowskich Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz