Bo czasami po prostu warto 3

61 3 0
                                    

Rodział 3

Harry zawiózł mnie pod wskazany adres, dom Cleo. Nie mogła jej przecież zostawić.

-Spotkamy się jeszcze? –zapytał.

-Jeśli tylko zechcesz. –powiedziałam, rzuciłam jeszcze tylko ciche „pa”, wyszłam i pomachałam mu, zanim jeszcze odjechał, odpowiedział mi szerokim uśmiechem i również pomachał.

„100 powodów żeby uciec i milion, żeby nie wrócić”

Weszłam, bez pukania. Być może wykazuje to u mnie brak kultury i niegodne „damy” zachowanie, ale kiedy w grę wchodzą osoby, które kocham nie mam skrupułów.

-Jak się trzymasz? –zapytałam, gdy ujrzałam ja samą siedzącą na kanapie, gdzie dziewczyny? Jej rodziców nie było, nie zdziwiło mnie to, ale one?

Mimo wszystko nie pytałam o resztę, w chwili obecnej liczyła się tylko moja mała Cleo, tylko ona.

-Jak widzisz, jakoś daję radę, nikt nie mógł przyjść, tylko na ciebie mogę liczyć. –powiedziała, pewnie płakała.

-Mała..-przytuliłam ją.-Co robisz z Chrisem?

-Nie mam pojęcia, myślę, ze Ty mi coś doradzisz.

-Daj mu szanse, wiesz jak było, on był wtedy na prochach, sama wiesz jak to jest.

Coraz mocniej ściskała mnie. Poczułam jej łzy, które przenikały przez materiał mojej czerwonej koszuli, płakała, dużo płakała. Każdy ma problemy, Cleo ma ich więcej niż przeciętny człowiek.

-Dobrze, dam…nawet jeśli się nie uda to warto, tak?

Uśmiechnęłam się, odwzajemniła. Pierwszy uśmiech, jej uśmiech, odkąd weszłam tutaj po raz pierwszy się uśmiechnęła.

****

Nareszcie dom, mogę odpocząć.

Kilka sms-ów, czemu mnie to nie dziwi?

Carmi, Madd, HARRY?!

„Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania. Harry” Jestem w ciemnej, czarnej dupie.

Wzięłam długą kąpiel, zwykle biorę szybki i dokładny prysznic, tym razem miałam zamiar odpocząć, wlałam pachnący płyn i rozkoszowałam się chwilą. Razem z muzyką wydobywającą się z mojego iPhona miałam teraz wszystko.

Wibracje.

3

2

1…

-Hallo?

-Hej księżniczko. Co robisz? –czy pan Styles nie ma nic innego do roboty? Ale uratował mi życie, jestem mu coś winna.

-Właśnie biorę kąpiel a Ty nie miałeś przypadkiem gotować dla tego….noo…..Nii…

-Dla Niallera? On już chyba wyżarł zapasy….tak, zdecydowanie tak. Masz ochotę na spotkanie w sobotę? Poznałabyś chłopaków, oni chcą, a Ty?

Kurde, nie, nie, nie. Nie chce, nie chce krzywdzić siebie a tym bardziej tak wspaniałej osoby jaką jest Harry. Co ja mam mu powiedzieć, że zbyt wiele razy zostałam zraniona by teraz dać kolejną szansę, że nie potrafie wydobyć z siebie uczyć, że nie potrafię kochać? Oczywiśnie nikt inny jak ja Emilie nie może mieć takiego pecha, musiałam trafić akurat na niego, aj chce żeby był szczęśliwy, ale nie ze mną. Ja nie daje nikomu szczęście, przynosze same kłopoty.

-Jeśli oni chcą to się zgadzam.

-Fajnie……. Zayn, tak przyjdzie……. Nie, nie będziesz jej podrywał…. –od imienia swojego przyjaciela mówił szeptem, jednak ja wszystko słyszałam.

Harry

Jej, zgodziła się, Zayn z niewiadomych powodów, strasznie chciał ja poznać. Ona ma w sobie to coś, coś co mnie stasznie ciągnie, a jeśli jest tą jedyną?

-Zayn, rozmawiam! –uciszałem go.

Zayn tańczył taniec szczęście, spoko.

-Hazz a to ta co jest do szaleństwa zakochana w moich oczach? –znów mi przeszkadzał.

-Tak, przyjadę do Ciebie, z chęcią. –uśmiechałem się jak głupi do telefonu. Kiwnąłem chłopakowi na potwierdzenie. Tak, Emi jest zauroczona w oczach mego przyjaciela.

-Harry, Ty się chyba zakochałeś. –powiedział.

Czy ja się zakochałem.

-No to miłego dnia, papa. –powiedziałem i Emi się rozłączyła. Moja księżniczka.

Emilie. (następnego dnia)

Ubrałam się w jasno różowe converse, czarne leginsy i bluzę w kolorze malinowym z szarym napisem.

Mogłam spokojnie iść do szkoły, tak też się stało, szłam sobie z moją Madd.

-Jak z Cleo? –zapytała.

-A jak ma być? Będzie z Chrisem, chyba, nie jestem do końca pewna. –odpowiedziałam.

Byłam zła na nie, że ją zostawiły, ale też zła na siebie, sama myślałam egoistycznie.

-Strasznie mi głupio, została z tym sama, bidulka. –zrobiła smutna minę dziewczyna. –Czuje się winna.

-Ja też nie byłam lepsza. –powiedziałam, gdy wchodziłyśmy do szkoły.

Więc sprawa przedstawiała się tak, Cleo jest obecnie z Chrisem, mam nadzieję, że nie będzie cierpieć bo inaczej tak bym go załatwiła, że jego rodzina nie rozpoznała by jego zwłok a raczej, tego co z nich zostało a żadne badania by w tym nie pomogły.

Sofi też kogoś ma, jest w związku Nathanem…. Nienawidzę gościa,  ale tu liczy się tylko i wyłącznie jej szczęście.

Carmi no flirtuje z kimś tam, pewnie tez będą razem, jakiś Jackob, nawet nie do końca do kojarzę.

Tylko ja i Madd nadal byłyśmy same, ona pragnęła miłości ja jakoś niekoniecznie byłam zachwycona tym wszystkim. Uroki miłości, zauroczenia i te inne chyba nie są dla mnie, chyba dobrze mi jest samej.  Dziewczyny ciągle powtarzają, że powinnam mieć kogoś, kogoś bliskiego, ja mam je, teraz chyba też Harry’ego, ale nie, jego nie mam. Tak, on tylko się nade mną lituje, to nic innego jak zwykła ludzka dobroć, przecież nawet egocentryczne gwiazdki mają serca, prawda?

-Wiesz co? –podeszła do mnie Madd po chwilowej nieobecności. –Dziewczyny i ich meny się urwali, wszyscy, co oni robią? Zostawiają nas?

-Spokojnie, nie chcesz być ze mną, mamy cały dzień dla siebie. –posłałam jej uśmiech i wyjęłam wibrujący telefon. –Halo?

-Siemka księżniczko! Masz czas dzisiaj? Chłopaki nie mogą się doczekać i chcą Cie poznac w jak najbliższym czacie…….Louis, nie, nie mam marchewki?!

-Harry wiesz ja dzisiaj obiecałam Madd, że spędzę z nią ten dzień.

-To Harry? –przerwałam mi Madd. –Jest tam Lou?

-Nie ma problemu, jeśli chcesz ona też może przyjść.

-Chcesz? –zapytałam.

-TAAAK! –wydarła się.

-To jesteśmy umówieni. –zaśmiał się Harry.

Rozłączyłam się wcześniej żegnając go.

Bo czasami po prostu warto...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz