Rozdział pierwszy: Dzień objawienia

72 2 0
                                    

Świątynia Redo, piękne miejsce otoczone mała wioską gdzieś na obrzeżach Królestwa Hrun. Od wieków to miejsce jest owiane legendą. Wewnątrz świątyni znajduje źródło potężnej energii zapieczętowane dziwna prastara magią.

Świątynia jest bogato zdobionym budynkiem górującym nad reszta zabudowań. Jak co roku w Dzień Objawienia wielki mistrz zakonu Genero wybiera nowych strażników wielkiej pieczęci. Ale mi nie było dane przystąpić do tego obrzędu ponieważ nie byłem Mentalista, przynajmniej tak myślałem.

Był to piękny letni poranek, wiatr delikatnie przemierzał wąskie uliczki mojej wioski. Ciasna zabudowa wioski ma swój urok. Wąskie uliczki tego dnia były praktycznie nie do przebycia. Setki Mentalistów zmierzających na Dzień Objawienia praktycznie uniemożliwiły poruszanie się nimi.

Lecz dla mnie nie był to problem. Dorastałem tu. Pod wioską znajduje się potęzny kompleks jaskin i katakumb pozwalajacy szybko poruszac sie po wiosce. Razem z moją przyjaciółka, w sekrecie powiem wam ze troche sie w niej kocham, nie raz przemierzalismy katakumby. Razem z Yuno bardzo szybko dostalismy się przez jaskinie do katakumb.

Ahhh Yuno, ona jest cudowna, okolo 170 dlugie króczo czarne włosy, smukła sylwetka, cudowny charakter, i piękne duze zielone oczy. Gdybym tylko nie był słabym fizycznie chłopakiem, niecale 180, wiecznie rozkojarzony wzrok, brazowe rozczochrane wlosy, i niebieskie oczy.

W mgnieniu oka dostalismy sie pod dziedziniec swiatynny, ale problemem bylo wyjsc niezauwazenie. Ja poszedlem pierwszy. Szybkim ruchem otworzylem wlaz i przemknalem bokiem dziedzinca prosto do ogrodu swiatynnego z ktorego byl idealny widok na dziedziniec. Tak jak zawsze Yuno miala odczekac 10 min i zrobic to samo.

Tak wiec usiadłem na trawie i czekałem. Minął umówiony czas ale ona nie wychodziła. Zacząłem się martwic. Nie minęło dużo czasu jak usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny. "Dowódco co z nią zrobimy? Znalazłem ja próbująca zakraść się na dziedziniec świątynny"."Nikt nie może się dowiedzieć, ze ktoś wszedł za naszymi plecami na dziedziniec, zabierz ja na północna cześć ogrodu i zabij"."Tak jest!"

Mężczyzna podniósł nieprzytomna dziewczyny i zaczął się oddalać w stronę ogrodu. 'Musze coś zrobić bo on ja zabije', byłem przerażony, osoba która obdarzyłem uczuciem zaraz zginie a ja przeciwko Mentaliscie nic nie wskóram, ale muszę spróbować. Szybko zszedłem do katakumb i w ciągu paru minut już bylem w północnej części ogrodu. Minęło jakieś 5 min i pojawił się ten sam mężczyzna rzucając Yuno na ziemie.

Siła upadku przebudziła dziewczynę."Co ty chcesz ze mną zrobić" zapytała ze łzami w oczach i strachem na twarzy. "Musisz zginąć żeby uniknąć skandalu" odpowiedział mężczyzna szykując się do uderzenia mieczem. Nie mogłem czekać, wybiegłem z ukrycia krzycząc "Zostaw ją bo cie zabije". Mężczyzna uśmiechnął się lekko,skierował lewą dłoń w moja stronę i powiedział "Domena powietrza, znak pchnięcia".

Wokół jego dłoni pojawiła się lekko niebieska aura, a po chwili potężny podmuch powietrza rzucił mną o ścianę ogrodu. Poczułem jak lamią się kości w mojej lewej ręce."Uciekaj Harumo" krzyknęła Yuno. Mężczyzna zaczął się śmiać. "Najpierw zabije ja a potem ciebie". Znów uniósł prawa dłoń przygotowując się do ciecia. 'Nie mogę na to pozwolić' krzyczałem w myślach. Nagle poczułem kojące ciepło i zamknąłem oczy.

Byłem w jakimś dziwnym miejscu przede mną wisiało jak by w pustce 9 wrót. 'Gdzie ja jestem' pomyślałem. Rozmyślanie przerwał mi znajomy głos, mój własny głos. Zobaczyłem swój sobowtór stojący naprzeciw mnie. "To jest twój umysł a ja jestem twoim przewodnikiem". Przestraszyłem się, on tez to zauważył. "Nie musisz się bać" kontynuował "Jestem tu by ci pomoc zrozumieć kim naprawdę jesteś". Z jeszcze większym przerażeniem spytałem "Ale jak to w moim umyśle"

"O tym pogadamy później aktualnie chyba masz kogoś do uratowania" lekko się uśmiechnął. "Yuno" krzyknąłem "Co z nią gadaj". "Zapewne zaraz zginie ale możesz ją uratować" powiedział. "Jak" spytałem. "Z racji ze nie mamy czasu na naukę daj mi nad sobą kontrole, ten jeden wyjątkowy raz,a później jeszcze porozmawiamy". "Rób co musisz żeby ją uratować" odpowiedziałem bez zastanowienia. Mój przewodnik tylko lekko się uśmiechnął. Otworzyłem oczy, znów byłem w ogrodzie.

Ale moje ciało poruszało się samo, moje usta same wypowiadały słowa. "Przebudzenie kuźni" powiedziało moje ciało. Pojawiła się dziwna jaskrawa wyrwa. "Ostrze Teratron" dodałem i w mgnieniu oka z wyrwy wyciągnąłem bogato zdobione ostrze i szybkim ruchem znalazłem się miedzy strażnikiem a Yuno parując uderzenie jego ostrza owym mieczem. Na rękojeści ujrzałem dziwne runy. 'Już je wcześniej widziałem' pomyślałem 'Ale gdzie'. Yuno jak i strażnik patrzyli na mnie z osłupieniem na twarzach.

Znów widziałem przerażenie na jej twarzy. Mężczyzna szybkim ruchem odskoczył. Moje ciało znów instynktownie się poruszyło. Uniosłem miecz w górę. "Ciecie zmierzchu" powiedziałem po czym klinga mojego miecza poszybowała w dół uwalniając dziwną fale energii w stronę Mentalisty. "Znak ochrony, tarcza powietrza" krzyknął strażnik w ostatniej chwili osłaniając się przed moim atakiem. Moje ciało nie czekając długo kontynuowało natarcie. Przypomniałem sobie o złamaniu lewej ręki.

'Ale przecież moje ciało ją wykorzystuje do walki jakby nic się nie stało' pomyślałem zaskoczony. "Kim jesteś?!" krzyknął mężczyzna, ale zdawało się ze moje ciało go nie słyszy. Wciąż nieustannie napierało na agresora uniemożliwiając mu wykorzystanie jakiejkolwiek magii. Po chwili mężczyzna upadł martwy. Jego ciało było zmasakrowane. Jego ręce, nogi oraz cały korpus był w wielu miejscach rozerwany. W końcu miałem chwile by przyjrzeć się ostrzu.

Długa na około 120 cm klinga zdobiona tymi samymi runami co rękojeść. Jej powierzchnia tnąca była wykończona tysiącami małych ząbków. 'To dlatego jego ciało jest porozrywane' pomyślałem. Jelc był prosty, zakończony małymi gwiazdami na końcach. Runy na bogato zdobionej głowni lekko się mieniły. Nagle mnie olśniło, już wiedziałem skąd znam te runy, takie same znajdują się na Wielkiej Pieczęci. Tej samej pieczęci której broni Zakon.

Tej samej pieczęci która chroni tą niezbadana potężna siłę owianą legendą. Usłyszałem biegnąca grupę osób. 'Pewnie usłyszeli odgłosy walki musimy uciekać' to była pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy. Nagle ostrze rozpłynęło się w powietrzu. Odzyskałem władze nad ciałem. Ignorując ból lewej ręki podbiegłem do Yuno. "Musimy uciekać" powiedziałem biorąc ją na ręce. Ból lewej ręki był nie do zniesienia ale jakimś cudem byłem w stanie nią ruszać. Lekko się uśmiechnęła i powiedziała "Uciekaj sam, ze mną nie dasz rade a ja sobie poradzę". Po tych słowach spojrzała mi w oczy i pocałowała.

Moje największe marzenie się spełniło, po krótkiej chwili wyrwała się z moich rąk i pchnęła mnie w stronę katakumb. "Jeszcze się spotkamy obiecaj mi to i uciekaj" powiedziała ze łzami w oczach. Stałem osłupiony, ale z letargu wyrwał mnie odgłos coraz bardziej zbliżających się ludzi. "Obiecaj proszę" powiedziała przez łzy. "Obiecuje" powiedziałem i pobiegłem w głąb katakumb. Biegnąc odwróciłem się. Ujrzałem twarz Yuno i zamykający się właz. 'Obiecuje' pomyślałem i pobiegłem w stronę włazu obok jeziora oddalonego o około kilometr od wioski. 'Mam nadzieje ze jeszcze ją ujrzę...

Władca Wrót: Księga pierwszaWhere stories live. Discover now