- William?
Co? Nie. To nieprawda. To sen. To zwykły sen. Koszmar.
- Natalie...- kichnął.- Sorry, że cię nachodzę, ale zapomniałem kluczy do domu, a nie ma mojej matki...- znowu kichnął.- Nikt ode mnie nie odbiera, a nie chcę się pchać na chama i chciałem się zapytać czy...- i trzeci raz.
- Boże, tak, wchodź, drzwi są otwarte, zaraz się pochorujesz jeszcze bardziej!
Po moich słowach przytulił mnie z radości, a przy okazji ochlapał mnie wodą i z impetem wbiegł do domu. Zaśmiałam się na ten widok. Chyba pierwszy raz w życiu zrobiło mi się go żal. Ale, nie moja wina, że z niego taki kretyn, żeby zapomnieć kluczy. No dobra, może odrobinkę przesadzam.
Zdjął buty i kurtkę, ale jego ubranie nadal było mokre. No cóż, dobrze, że ma się starszego brata.
- Poczekaj chwilę, rozbierz się...- nie dał mi dokończyć.
- Ale, co? Tak, już? Bez żadnej gry wstępnej? No okej...- zaczął ściągać bluzkę. Nie działa no na mnie. Nie, wcale. To tylko mega wyrzeźbiony brzuch i mięśnie. Nic wielkiego.
- ... a ja przyniosę ci ubrania Scott'a.- dokończyłam.- A to...- wskazałam na jego klatkę piersiową.- ... na mnie nie działa.
- Wcale?- zapytał z tym swoim cwaniackim uśmiechem.
- Wcale.- ojj Will nie ze mną takie numery.- Jak chcesz możesz nawet spodnie ściągnąć...- zaczął je zdejmować.- ... ale nie wiem, czy chcesz, żebym widziała jak ci stoi.- wskazałam na wybrzuszenie w jego dolnych partiach ciała. Wydał się zakłopotany moją uwagą, lecz nie trwało to długo, bo przybliżał się do mnie z coraz większym uśmiechem na ustach. Gdy już stał ze mną twarzą w twarz, ja dalej stałam z założonymi rękami na piersiach, udając niewzruszoną, no ale sorry co on odpierdala do kurwy nędzy?
- Teraz też jesteś taka wygadana?- zapytał całując mnie w skroń.- Czy już nie?- schodził pocałunkami coraz niżej, aż natarł się na moją szyją, ale nie przestawał jej obcałowywać.
- Tak, William, dalej jestem taka wygadana.- złapałam go za twarz i zbliżyłam się do niego tak, że jak mówiłam, nasze wargi się dotykały.- Zawsze byłam, jestem i będę i nikt tego nie zmieni, a ty tym bardziej.- przy ostatnich słowach cmoknęłam go w policzek, zostawiając go w osłupieniu. A nie mówiłam Collins? Ze mną się nie zadziera. Wyminęłam go i poszłam na górę po jakieś ubrania Scotta. Wzięłam zwykłą koszulkę i dresy, zeszłam na dół i rzuciłam mu je w twarz. On dalej stał w tym samym miejscu, co go zostawiłam.
- Halo? William? Żyjesz?- zaśmiałam się i pomachałam mu ręką przed oczami.
- Będę tego żałował...- usłyszałam jego szept za plecami, więc się odwróciłam, ale nie wiem czy dobrze, że to zrobiłam. Podszedł do mnie, ujął moją twarz w swoje ręce i bez ostrzeżenia wpił się w moje usta. Całował mnie tak, jakby bał się, że ucieknę.Ale dobra chuj z tym, co ja się będę zastanawiać, pierdolę.Oddałam pocałunek i poczułam, że Collins się uśmiecha, ale nie przerwał naszej pieszczoty. Przerwał to nam stłumiony przez zasłoniętymi rękami usta, pisk... Amber. Natychmiast się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy na zaskoczoną Robertson.- ... albo i nie.- dokończył swoją wypowiedź i ponownie złączył nasze usta, ale go od siebie odepchnęłam.
- Hahahahah.- zaniosłam się sztucznym śmiechem. Popatrzyli się na mnie jak na wariatkę.- Amber, widziałam cię od początku, chciałam zobaczyć, co zrobisz.- skłamałam. Po moich słowach William zabrał swoje rzeczy i wyszedł trzaskając drzwiami. Oblizałam usta, czując ogromne wyrzuty sumienia. Spojrzałam na blondynkę.
- Od kiedy przejmujesz się tym, co mówią inni?- nie rozumiałam o co chodzi.- Ważniejsza jest dla ciebie opinia ludzi czy William?
- Szczerze?- kiwnęła głową potwierdzając.-Opinia ludzi. Wolę, jak większość ma o mnie dobre zdanie, a nie tylko Collins.
- To dobrze.- teraz to ja jej już kompletnie nie rozumiem.- Bo nie sądzę, żeby on miał teraz o tobie dobre zdanie. Zraniłaś go.- wyjaśniła.- Zostaję na noc, tylko zrobię kakao.
To prawda. Zraniłam go. Nawet ja nie mam teraz dobrego zdania o sobie, a co dopiero on. Dlaczego to jest wszystko takie skomplikowane? Dlaczego ja musiałam się tak zachować? Dlaczego mnie pocałował i dlaczego... Amber nam... przerwała?
Do; DebilWill
Przepraszam, nie chciałam tego powiedzieć.
Odczekałam kilka minut i dostałam wiadomość.
Od; DebilWill
Spoko, przyzwyczaiłem się do tego, co o mnie myślisz i że nieważne są dla ciebie uczucia innych.
Do; DebilWill
Ok, to właśnie myślę.<3
Boże, dlaczego ja jestem taką suką? Mogłam sobie darować, bo przecież przyzwyczaił się do tego, co o nim myślę i nieważne są dla mnie uczucia innych.
Do; DebilWill
Wiesz do czego mógłbyś się jeszcze przyzwyczaić? Do tego, że cię nienawidzę, Collins. I zawsze tak było.
//////////////////
Zostaw coś po sobie.;*
CZYTASZ
You are my happy
Novela JuvenilNie wytrzymałam i wydarłam się na tego dupka. - Nienawidzę cie! Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało! Dlaczego ty mi to robisz?! - Natalie... - Nie Natalie po prostu zniknij z mojego życia! Póki jeszcze mi go do końca nie spierdoliłeś... - Ale...