LXVIII

314 35 10
                                    

- Jeonggukie?!

Rozejrzał się dookoła, ale po chłopcu nie było ani śladu.

- Jeongguk!

Dawny tłum zdążył już się rozejść, toteż nie miał kogo poprosić o pomoc. Rozglądał się bezradnie dookoła z coraz to szybciej bijącym sercem, ale nigdzie nie widział brata. Podbiegł do przechodzącej niedaleko staruszki i zastąpił jej drogę.

- Przepraszam, nie widziała pani może czteroletniego chłopca? - zapytał na jednym wdechu. - Ma na sobie szarą kurtkę i czerwoną czapkę.

- Nie, niestety ni... - Jin nie pozwolił jej dokończyć, tylko od razu podbiegł do kolejnej osoby. Ta jednak również nie wiedziała, gdzie jest mały chłopczyk w szarej kurtce i czerwonej czapce. Następna osoba, którą był pan w podeszłym wieku, zwyzywał go od pedofila.

- Cholera jasna - przeklął Seokjin, skanując wzrokiem teren zoo. Nadal jednak nigdzie nie dostrzegał Jeongguka. Zapytał o niego jeszcze kilku osób, tym razem pokazując też jego zdjęcie w telefonie, ale i tak nikt chłopca wcześniej nie widział.

- Ggukie, to nie jest śmieszne! - wrzasnął w końcu, skrajnie podenerwowany. - Nie bawimy się w chowanego, wyjdź!

Kilka osób spojrzało na niego dziwnie, gdy tak krzyczał, ale on miał to gdzieś. Najważniejszy był teraz jego mały braciszek.

- Jeonggukie! Nie chowaj się, do cholery!

Krzyknął tak jeszcze kilka razy, ale nadal bez skutku. Poczuł dziwną wściekłość. Jak on mógł oddalić się gdziekolwiek bez niego?! Zignorował głosik w mózgu mówiący mu, że to tylko i wyłącznie jego wina.

- Jeongguk! Ggukie! Jeonggukie, do jasnej cholery, gdzie ty jesteś?!

- Jin, spokojnie - usłyszał za plecami i odwrócił się, by zobaczyć za sobą Taehyunga. Może i nie był on już tak blady i roztrzęsiony jak wcześniej, ale wciąż nie wyglądał dobrze. - Tak niczego nie zdziałasz, pomyślmy, gdzie ostatnio go...

- Co ty wyprawiasz?! - przerwał mu w nerwach Jin. - Wracaj na ławkę i nigdzie się nie ruszaj, jasne?!

- Nie, dopóki się nie uspokoisz - powiedział tak stanowczo, jak tylko potrafił w tym stanie Taehyung. Złapał go mocno za nadgarstek, co właściwie pasowało Seokjinowi. Starszy go nie puszczał, więc mógł łatwo zaprowadzić go tam, gdzie chciał, czyli w jakiekolwiek miejsce, gdzie można było usiąść.

- Nie wstawaj, dobrze? - zapytał Jin, popychając Tae na ławkę, choć właściwie i tak nie przyjąłby odmowy.

Rozejrzał się chyba po raz setny dookoła, gorączkowo zastanawiając się, co zrobić. Wtedy telefon w jego spodniach nagle zaczął wibrować. W tym momencie uświadomił sobie, że powinien zadzwonić do rodziców, może oni coś wymyślą. Wyciągnął urządzenie z kieszeni i, widząc na jego ekranie numer Jaehwana, nacisnął czerwoną słuchawkę. Szybko wybrał numer mamy i przyłożył telefon do ucha, nie przestając się przy tym rozglądać.

- Halo?

- Cześć, mamo, słuchaj, ja...

- Jak się bawicie, Jinnie?

- Właśnie chodzi o to, że...

- Chcecie jeszcze gdzieś iść?

- Nie, mamo...

- Dać wam więcej pieniędzy?

- Posłuchaj mnie! Jeongguk zniknął!

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz