14. hey baby I think I wanna marry you

772 49 42
                                    

Gdy obudziłam się kolejnego dnia, Blake składał pocałunki na moim karku. Uśmiechnęłam się, postanawiając udawać, że śpię, by nie przerywać pieszczoty.

- Widziałem ten uśmiech, Perkins.- usłyszałam za uchem lekko zachrypnięty głos bruneta, który chwilę później odwrócił mnie przodem do siebie.

- Mogłabym budzić się tak codziennie.- mruknęłam, a z moich ust wydobył się cichy pisk, gdy muzyk złapał mnie za biodra, sadzając na swoich kolanach

- To dobrze - mruknął, przygrywając płatek pojego ucha.- bo ja mógłbym cię tak budzić codziennie.- Złączył nasze usta w pocałunku, po czym uśmiechnął się i wstał z łóżka, podnosząc mnie w stylu panny młodej.- Chyba czas wziąć prysznic, panno Perkins.- powiedział uradowany, gdy wtuliłam się w jego nagą klatkę piersiową.

Była czternasta, gdy przekroczyłam próg mojego domu, witając się z członkami The Vamps i zastanawiając się, dlaczego właściwie zawsze siedzimy u mnie i u Trisa.

- Jak spotkanie, pani Richardson?- spytał James, gdy weszłam do kuchni.

- Wnioskuję, że dobrze, a nawet bardzo dobrze, skoro nie wróciłaś na noc.- dodał Tristan.

- Byliśmy na koncercie, który skończył się późno i nie było sensu wracać.- wytłumaczyłam, wchodząc do salonu i opierając się o ścianę.

- Mhm, albo po prostu młody Richardson daje radę.- zaśmiał się McVey.

- Że wy w liceum nie mieliście takich problemów.- westchnął Bradley, a ja zmarszczyłam brwi, gdy nigdzie w pobliżu nie dostrzegłam Alice.

Ostatnimi czasy, a dokładniej od chwili, gdy razem z Bradleyem "uciekliśmy" z domku letniskowego, ta mała ścierka pilnowała go na każdym kroku, doprowadzając do tego, że gdy przychodził do mnie do szpitala, czułam się jak na odwiedzinach w więzieniu.

- Apropo liceum, jak tam twoja królowa balu?- spytał Connor, na co Tristan wywrócił oczami.

Sześć lat temu, na balu absolwentów, królewską parą zostali właśnie Evans i jego ówczesna dziewczyna - Anastasia Smith.

Anastasia była wysoką brunetką, która, mimo, że sprawiała wrażenie chłodnej i wyrafinowanej, była całkiem miła i przyjacielska, a z blondynem tworzyli naprawdę cudowną parę. Wszytko zmieniło się kilka tygodni po balu, gdy dziewczyna podpisała kontrakt z agencją modelek i wyjechała do Madrytu, zostawiając Tristana ze złamanym sercem.

- Nadal nie wierzę, że to nie ja i Phoebe wygraliśmy.- prychnął Bradley.

- A ja nie wierze, że mnie tam nie było.- powiedział James, który skończył szkołę rok wcześniej niż my.
(Dop.aut. Gdyby ktoś się zastanawiał jak to możliwe to:
Phoe i Brad są w tym samym wieku, Tristan powtarzał klasę, a Connor na potrzeby opowiadania poszedł rok wcześniej do szkoły, przez co całą czwórką byli w jednej klasie.)

- Wrócił bym do liceum.- westchnął Bradley.- Pamiętacie nasz pierwszy wspólny występ na szkolnym Mam Talent?

- Byliście beznadziejni.- zaśmiałam się, przypominając sobie chłopców i ich wykonanie piosenki Bruno Marsa "Marry You".

- Mi tam się podobało.- powiedział Connor.- Przynajmniej nie było takiej presji, jak teraz na koncertach.

- Wiecie co...- zaczęłam.- W piątek w szkole jest festyn i z tego co wiem, nie mamy jeszcze zespołu.

- Jestem za! - wykrzyczał Tristan, a Connor i Bradley mu zawtórowali.

Dwa dni minęły jak z bicza strzelił i w końcu nadszedł tak długo wyczekiwany przez chłopców piątek. Oczywiście, dyrektor od razu zgodziła się na moją propozycję, a Joe też nie miał nic przeciwko.

Równo o jedenastej wszytko było gotowe. Scena stała na głównym boisku szkoły, na którym poustawiane były też stoiska z ciastami, napojami, a także loterią i licznymi atrakcjami. Dalej porozkładane były koce, leżaki i pufy. Mimo pogody, która nie była najkorzystniejsza, wszytkich rozpierała pozytywna energia. Nie od dziś w było wiadomo, że kiedy Groovey Hills organizuje jakieś zdarzenie, nigdy nikt się nie nudzi.

Zgromadziło się już sporo osób, a chłopcy przygotowywali się do występu, gdy zobaczyłam znajomą twarz. Od razu podeszłam do rudowłosej, będąc nieco zdziwiona jej obecnością.

- Hej, Sydney.- powiedziałam, uśmiechając lekko, a dziewczyna wdrgnęła się, oglądając się do okoła.- Tristan jest na scenie, ale jak chcesz to go zawołam.

- Nie!- krzyknęła, na co zmarczyłam brwi. Wspominałam już, że ta dziewczyna jest dziwna? - Um, to znaczy, powinien się skupić na występie. Lepiej, żeby mnie nie widział.

- Oh...- mruknęłam, nie za bardzo rozumiejąc o co chodzi.

- Czy to czasami nie jest była Trisa? - spytała, a ja odwróciłam się w stronę brunetki, która, gdy tylko nas zobaczyła, uśmiechnęła się i ruszyła w naszą stronę.

- Hej Phoebe.- powiedziała Anastasia, przytulając mnie, po czym zwróciła się do Sydney.- My się chyba nie znamy. Anastasia Smith.- dodała, wyciągając dłoń w stronę rudowłosej, która, nim się w obejrzałam, wzięła zamach torebką, trafiając prosto w twarz brunetki.- Jesteś jakaś popierdolona?!- krzyknęła, przykładając dłonie do twarzy.

- Nigdy więcej nie zbliżaj się do Tristana! - odparła Sydney, rzucając się na modelkę.

Podczas gdy ja stałam sparaliżowana, podbiegł do nas Finn, który, z niewielkim trudem, odciągnął rudowłosą od brunetki. Chwilę pózniej pojawił się Tristan i Bradley, którzy musieli wszytlo zobaczyć ze sceny. Starszy z nich pomógł wstać Anastasii, przyciągając ją do siebie.

- Sydney, przecież mówiłem ci, że to koniec.- westchnął Evans.

- To ja decyduję, kiedy ze mną zerwiesz, Trisiu.- powiedziała słodko, nienaturalnie przekrzywiając głowę w lewą stronę.

- Ona poważnie jest chora psychicznie.- rzucił Bradley, zakładając ramiona pod klatką.

Właśnie w taki oto sposób koncert, który miał nam wszytkim przypomnieć czasy liceum, skończył się jednym wielkim nieporozumieniem.

- Wszystko gra, Phoe? - usłyszałam głos bruneta, który wszedł do mojego pokoju, i momentalnie podniosłam wzrok z nad książki.

- Mhm, jak trzyma się Anastasia? - spytałam, kładąc głowę na jego kolanach.

- Nie najgorzej. Trochę się przestraszyła, ale nic jej nie jest.- odparł Bradley, wplatając dłoń w moje włosy. - Tristan też daje radę. Tak w ogóle, to powiedział ci, że zerwał z Syd?

- Gdyby mi powiedział, to bym z nią nie rozmawiała, Braddy.- westchnęłam, spoglądając w górę i uśmiechnęłam się, widząc na szyi bruneta srebrny nieśmiertelnik. - Nie powieneś wracać do domu? Jutro przyjeżdżają twoi rodzice.

- I właśnie tego się obawiam.

🌹🌹🌹

Wyrobiłam się w tydzień, możecie być ze mnie dumne.
Jak zwykle mam nadzieję, że wam się spodoba i że Sydney nie nawiedzi was w koszmarach.

➡📖⬅
A tu możecie skarżyć się na wszytko, co wam nie pasuje, albo pisać, co wam się podoba.

Lots of love,
fallen xx

Are you in friendzone? || Bradley Simpson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz