Rozdział 6

47 7 1
                                    

Ubrana w sukienkę z poprzedniego dnia Emily siedziała na stołku barowym w kuchni Marco. W zamyśleniu rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Mieszkasz sam? - zapytała nagle.

- Tak - odparł z wahaniem. - Moi rodzice... Nie żyją.

- Moi też - Emily uśmiechnęła się współczująco. - Matka została zamordowana a ojciec zniknął zaraz po moim urodzeniu.

- Wiem. Znałem twoich rodziców. Dawno temu - widząc zdziwienie malujące się na twarzy dziewczyny, dodał - Jestem starszy niż myślisz.

Odpowiedź chłopaka wprawiła Williams w zdziwienie. Przekrzywiła głowę, wywołując tym śmiech Bianconi'ego, i przyjrzała mu się. Nie wyglądał na dużo starszego od niej. Nie mógł mieć więcej niż dziewiętnaście lat, więc nie możliwe było, by kiedykolwiek poznał jej rodziców.

Emily nic nie odpowiedziała, zaczęła się jednak zastanawiać, czego dotyczą tak starannie skrywane tajemnice Marco i kiedy uzna za stosowne je wyjawić.

***

Czarnowłosa tępo wpatrywała się w stojący przed nią talerz pełen jedzenia. W dłoni trzymała telefon z wyświetloną na ekranie wiadomością od przyjaciela.

Od: Michael Black

Dlaczego tak szybko zniknęłaś z wczorajszej imprezy? Szukałem Cię... Słyszałem, że rano w domu Kate była policja. Podobno znaleziono tam trupa. Wiesz coś o tym? Martwię się o Ciebie.

                                                                                                                           Mike

- Jak mam mu to wyjaśnić? - zapytała patrząc na Marco. - Jak wytłumaczyć komuś coś, o czym samemu nic się nie wie? Czego tamten mężczyzna właściwie ode mnie chciał?

- Zaufaj mi - westchnął szatyn. - Wszystko ci wyjaś...

- Ufam ci - przerwała mu Emily. - Chociaż nie mam nawet pewności czy powinnam. Owszem, ratujesz mnie, jednak jesteś tajemniczy i nic o tobie nie wiem.

- Chcę cię chronić - powiedział tylko. - Przed tamtym mężczyzną także. Uwierz mi, jedyne czego chciał to cię skrzywdzić. Nie mogłem na to pozwolić.

- Dlatego go zabiłeś? - ton głosu Emily był teraz oskarżycielski.

Marco pochylił się w jej stronę i ujął jej twarz w dłonie, zmuszając, by na niego spojrzała. Kątem oka dziewczyna zauważyła delikatny wisiorek na jego szyi.

- Tak. Brzydzę się zabijaniem, zrobiłem to aby on nie skrzywdził ciebie. Jestem twoim Stróżem, ochrona ciebie to mój obowiązek.

- Kim jesteś?

- Stróżem. Twoim Stróżem. Na razie tyle wyjaśnień ci wystarczy - Marco pogładził kciukiem jej policzek. - Uwierz mi, chcę dla ciebie jak najlepiej.

Emily uśmiechnęła się szczerze. Postanowiła, że Michaelowi powie, że nic nie wie o tym co zaszło na imprezie a wróciła wcześniej, gdyż źle się poczuła. Powiedziałaby prawdę.

- Muszę już iść - wymamrotała. - Dziękuję, Marco. Za wszystko.

- No dobrze, ale kontaktuj się ze mną, gdybyś zauważyła kogoś, kto wydałby ci się podejrzany lub zbyt się tobą interesował, dobrze? Wpisałem ci mój numer. - Emily kiwnęła głową. Szatyn zmarszczył brwi, patrząc na jej nieopróżniony talerz. - Nic nie zjadłaś. Weź chociaż owoce, proszę, musisz jeść.

Zapomnieć niezapomniane [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz