Zadziałało

1.1K 88 18
                                    

Abigail's prov

Czułam się bezpiecznie pod pierzynką w naszej sypialni. Moje myśli cały czas kręciły się wkoło mojej roli. Wiem tylko, że jestem opiekunką stada. Co się z tym wiąże? Nie mam zielonego pojęcia. Zwlekłam się niechętnie z wygodnego posłania i podeszłam do szafy. Wstrząsnął mną nie przyjemny dreszcz, kiedy moje stopy zetknęły się z chłodną podłogą. Szybko złapałam jakieś skarpetki i nawlokłam na stopy. Wygrzebałam z tej przeogromnej szafy jakieś legginsy i koszulkę, pożyczyłam sobie jeszcze bluzę mojego wilczka. 

Weszłam do pustej już łazienki. Jeszcze w pomieszczeniu unosiła się lekka para. Przetarłam rękawem lustro i spojrzałam na swoje odbicie. Przeczesałam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Kiedy uznałam już, że mogę wyjść do ludzi, a właściwie do wilkołaków, nawlekłam buty i nieśmiało wychyliłam głowę zza drzwi. 

Pusto.

Ruszyłam przed siebie, przemierzałam akurat znane mi korytarze skanując je wzrokiem jeszcze raz. Odnalazłam wielkie kręte schody, nawet się nie zastanawiałam i po nich zeszłam. 

Po chwili znalazłam się w wielkim pomieszczeniu, coś na kształt salonu. Miał ładny przytulny wystrój, w kominku na drugim końcu pokoju tlił sie niewielki ogień. Z racji tego, że zbliżają się przymrozki w domu nie jest za ciepło, podeszłam więc i podłożyłam do kominka dwie szczepki drewna. Od razu zakodowałam sobie w głowie, że muszę porozmawiać o tym z Evanem. 

-A kogo my tu mamy? - rzekł jakiś bardzo gardłowy głos, przyznaję, na początku drgnęłam , ale potem się opanowałam i spojrzałam w górę.

Przede mną stał bardzo wysoki i tęgi mężczyzna, na oko miał może ze 26 lat. 

-Pierwszy raz cię tutaj widzę - wyszczerzył się - jesteś czyjąś połówką czy zabłądziłaś złotko? - poruszył znacząco brwiami. Cała ta sytuacja mnie rozbawiła, zastanawiałam się jaką będzie mieć minę, gdy dowie się, kim jestem. Najpierw  jednak postanowiłam sobie z nim pogadać.

-Nie zgubiłam się - odparłam pewnie - ale ty chyba tak - podniosłam lewą brew do góry. Jego mina była bezcenna, na jego twarzy malowała się nutka szoku. Nieznajoma panna mu pyskuje.

-Słuchaj złotko, jestem gammą tego stada, a ty jesteś w pokoju wspólnym alfy, bety gammy i omegi, poza nami mogą przebywać tu nasze luny i wcześniejszy alfa ze swoją bratnią duszą. Tak więc wychodzi na to, że się zgubiłaś. Pomogę odnaleźć ci drogę powrotną - stwierdził i złapał mnie za łokieć. Wiedziałam jedno, szybko tracił cierpliwość. Był dość nie delikatny i czułam, że będę mieć siniaka, na chwilę zwolnił ucisk i mocno zaciągnął się powietrzem - na dodatek jesteś człowiekiem - warknął na mnie. Przestraszyłam się i w pierwszej reakcji próbowałam mu się wyrwać, lecz miał stalowy uścisk. 

-Lepiej mnie puść - zagroziłam i znów zaczęłam się miotać.

-Bo co? - zaśmiał się. Nie wytrzymałam, całą swoją siłę woli skierowałam na nogi. Próbowałam zmusić go do zatrzymania się , po kilkunastu sekundach czułam, że zwalnia, aż w końcu się zatrzymał - Co ty....- nie dokończył bo spojrzałam mu w oczy. 

Momentalnie mnie puścił i ukląkł przede mną. Zadziałało. Byłam w szoku, nie widziałam, co za siła pozwala mi na taki ruch, ale czułam się coraz potężniejsza, mój malutki zalążek strachu znikł, była tylko siła i pewność.

-Wstań - rozkazałam, z przyjemnością obserwowałam jak wstaje, ale nie waży się podnieść wzroku. - Jak się nazywasz?

-Alan, przepraszam, nie mów alfie...- zajął się płaczem. - nie widziałem kim jesteś, gdybyś nie zamaskowała tatuażu rozpoznałbym cie..

-Milcz - przerwałam mu - nie ważne kim jestem, szacunek należy się każdemu, zrozumiałeś? - obserwowałam jak kiwa głową, z boku musiało wyglądać to komicznie, gdyż sięgałam mu co najwyżej do żeber. 

-Przepraszam - wyjąkał jeszcze raz. 

-Dlaczego byłeś taki agresywny w stosunku do mnie ? - odważył się na mnie spojrzeć, jego twarz wyrażała skruchę, ale chwilę po tym przerażenie, zbita z tropu zmarszczyłam brwi.

-Twój tatuaż świeci - szepnął a ja jak poparzona odskoczyłam od niego i skierowałam się w stronę lustra, które zauważyłam, gdy mnie ciągnął. 

Miał rację, świeciłam jasnym, żółtawym światłem.

Cholera mruknęłam pod nosem. Nie dało się tego zakryć niczym, z resztą w tamtej chwili nawet nie miałam jak. 

-Luno, przepraszam - znów Alan zaniósł się płaczem. Zmarszczyłam czoło, pierwszy raz widziałam, żeby mężczyzna na dodatek wilkołak tak się rozklejał.

-Dobrze już dobrze, ale niech się dowiem, że nie jeszcze raz nie okazałeś komukolwiek szacunku inaczej pogadamy, jasne? - powiedziałam stanowczo. 

-Dziękuję! - podbiegł i mnie przytulił.

-Lepiej mnie puść, jak Evan cię wyczuję możesz źle skończyć - zaśmiałam się, momentalnie mnie puścił.

-Jesteś inna niż wszystkie - zaskoczyło mnie jego stwierdzenie. Chyba zrozumiał, bo kontynuował - inna wilczyca, znaczy inna luna od razu dałaby mi popalić - zaczerwienił się.

-Ja nie jestem od karania - stwierdziłam, a on spojrzał się na mnie oniemiały - ja jestem od opiekowania się wami. - Na jego twarzy rozkwitł uśmiech. 

-Jesteś niesamowita  - ponownie się zaczerwienił - a tak z innej beczki, jak tu trafiłaś? 

-Zeszłam pierwszymi lepszymi schodami - wzruszyłam ramionami.

-O Alan! - usłyszeliśmy czyjś głos i obydwoje spojrzeliśmy się w tamtą stronę. Jakiś młody chłopak biegł w naszą stronę, z tego co udało mi się zaobserwować na pierwszy rzut oka to, to że strasznie się zziajał. 

-Nie widziałeś luny? - zapytał kompletnie mnie ignorując. Alan zachichotał głośno, mina tamtego chłopaka była bezcenna.

- A myślałeś, że z kim gadam? - powiedział i spojrzał się na mnie, zaraz za nim skierował swój wzrok mój drugi rozmówca. 

-A niech mnie! Znaczy...alfa cię szuka - uśmiechnął się blado - i chyba jest zły - dodał ciszej.

-No to chyba muszę się zwijać - westchnęłam i ruszyłam przed siebie.

             ×××××××××××××××××

Ty? Moją mate?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz