Rozdział 2 'Wiesz co robisz.'

306 24 26
                                    

Nadszedł dzień mojej Próby. Gdybym miała opisywać cały proces mojej nauki... zeszłoby mi trochę kartek. A to nie o tym mam napisać.

Wraz z innymi uczestnikami ze Strefy Słońca, stanęliśmy w rzędzie, każdy przed innym wejściem. Nad drzwiami znajdowała się ogromna szyba, za nią siedziała cała komisja.

-To ostatni moment, w którym możecie się wycofać. Zdajecie sobie sprawę, że z systemem jest coś nie tak, tak? Oznacza to, że możecie umrzeć. Nie umiemy nic z tym zrobić, ale wierzę, że jeśli jesteście gotowi na zwycięstwo, to jesteście również gotowi, by spojrzeć śmierci w oczy. -jedna kobieta z komisji zapytała, wyjaśniając nam sytuację. Nikt nie drgnął. Nikt nie zrezygnował, choć mnie bardzo korciła ta opcja.

-W porządku. Przechodząc przez drzwi, zostaniecie automatycznie przeniesieni na losowy punkt wirtualnego świata. Jest was niewielu, dlatego zostaniecie wysłani na jeden, ten sam świat. Małe prawdopodobieństwo, że się spotkacie, jeśli jednak tak się stanie – spokojnie, po prostu idziecie dalej, przed siebie i nie ma strachu. Po prostu się olewacie, jasne? Nie chcemy żadnych wojen.

-Przypomnę wam reguły: warunkiem zdania Próby, jest przetrwanie dnia i nocy. Każda metoda przetrwania jest dobra, w zasadzie wszystkie ruchy są dozwolone. Uczestnicy są nietykalni, co oznacza, że nie możecie się ranić. Uważajcie. Poziom trudności jest znacznie zawyżony. Wasz głód będzie drastycznie spadać, pragnienie dobijać. Jeśli zachowacie się nieostrożnie, upadniecie ze zbyt dużej wysokości; jeśli w jakikolwiek sposób, wasze życie ulegnie spadkowi, zostaniecie cofnięci do lobby, prócz przypadku ataku mobów. Z tym, jesteśmy bezsilni. Wasza Próba zakończy się niepowodzeniem. -mówili spokojnie, a my powoli kiwaliśmy głowami na znak zrozumienia.

-Uczestnicy, czy jesteście gotowi? Podejdźcie do drzwi i otwórzcie je. Powodzenia. -ta sama kobieta, skinęła na nas. Patrząc po sobie z lekkim strachem, zbliżyliśmy się do swoich wrót.

Powoli wkroczyłam do ciemnego pomieszczenia a metalowe drzwi zamknęły się za mną. Kompletnie nic nie widziałam; dopiero po chwili, pod moimi stopami wyrosła trawa, a dookoła, pojawiły drzewa. Las mieszany. Był... piękny. Dokładnie taki, jaki opisywał go S-0945. Taki żywy... zupełnie inny od mojej Strefy. Jednak nie jestem tu, by podziwiać otoczenie.

-Drzewo – rozbić. Ajj. -zgodnie ze wskazówkami mojego przyjaciela, trzeba było ściąć parę drzew, by pozyskać drewno. Z niego mogłam wytworzyć deski, a z desek – patyki.

-Jak to szło... patyk, patyk, deska, deska, deska... -mruczałam do siebie, po stworzeniu specjalnego stołu, pozwalającego mi na tworzenie tych mniej prostych craftingów.

Odkopałam trochę ziemi, żeby dostać się do kamienia. Wykopałam 20 kawałków, co przeznaczyłam na cały ekwipunek, składający się z miecza, kilofu, siekiery i łopaty. Wszystko kamienne, więc i ciężkie. Spakowałam stół i ruszyłam przed siebie, na wschód.

-Zawsze idź na wschód. -szeptałam do siebie, czując drastyczny spadek poziomu głodu.

-Następnie na liście – jedzenie, cokolwiek. I węgiel. Trzeba zrobić pochodnie. -dodałam za chwilę, dumnie pokonując wzgórza.

**

-Interesująca jest ta z Zachodu. To oczywiste, że nie ma żadnego doświadczenia, a radzi sobie dość dobrze.

-Uważasz, że ma jakieś szanse?

-Każdy ma szanse. Pytanie, czy dąży do niej właściwą drogą.

**

Przemierzałam bezkresny świat o resztach sił. Znalazłam odrobinę jedzenia, jednak nie wystarczyło na zbyt długo.

The Legends from her Past {MC}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz