» 4 «

572 47 4
                                    

    ♦♦♦  

*26.02.2020 poprawa błędów.

2020 poprawa błędów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Cisza. Nigdy mu nie towarzyszyła. 

Spokój. Pragnął, ale nigdy nie mógł mieć.

Pustka. Wypełniała jego serce.

Bezradność. Najgorsze co mógł czuć. 

Bycie władcą świata nie należało do najlżejszych obowiązków. Bycie synem sułtanki Kösem tym bardziej. Murad był zmęczony walką ze swoją własną rodzicielką. Kochał ją, ale nigdy nie czuł tego samego od niej. Chciał, aby była dumna z niego, z jego decyzji, z jego życia. W chwili gdy zdał sobie sprawę, że to nigdy nie nastąpi, przestał się starać jej przypodobać. Zaczął rządzić po swojemu, tak jak on chciał. 

Może to go zgubiło? Może dlatego jego serce ciągle walczy z rozumem. Sądzi, że jego rozkazy są poprawne, ale czuje, że to nie jest dobre. 

Murad po raz setny przejechał szmatką po swojej szabli. Mimo, że już dawno wytarł z niej krew, nie mógł przestać. Wydarzenia sprzed kilku godzin ciągle pojawiały się przed jego oczami. 

Szedł razem z Silahtarem i Kemankeşem po zatłoczonych uliczkach Konstantynopola. Chciał sprawdzić osobiście czy jego poddani stosują się do jego zakazów. Nagle przy jednym z niewielkich domów poczuł dobrze znany mu zapach palonego tytoniu. Zatrzymał się natychmiast i podszedł do okna, za którym wesoło rozmawiali ze sobą czterej mężczyźni. 

- Ten cały sułtan Murad myśli, że ktoś przejmuje się jego decyzjami - prychnął najgrubszy z nich i podniósł kielich z winem. 

- Sułtanka Kosem nie pozwoli mu na ukaranie kogokolwiek za taką bzdurę - odezwał się kolejny i pokręcił głową. - Jego matka nadal trzyma nad nim kontrolę. 

Padışah nie chciał dłużej tego słuchać. Czuł jak wezbrała się w nim złość. Z hukiem wpadł do środka i wyjął automatycznie miecz ze swojej pochwy. Spojrzał na zdziwione twarze mężczyzn, którzy na widok jego szabli podnieśli się ze swoich miejsc. 

Murad nie czekał nawet sekundy, zamachnął się i po sekundzie głowa najgrubszego spadła na ziemię. Władca zmierzył mrożącym krew w żyłach spojrzeniem resztę, którzy wyjęli zza pasa swoje sztylety. 

- Jak śmiecie! - warknął Silahtar patrząc na sytuację zza pleców swojego przyjaciela. - Przed wami stoi sam sułtan Murad, głupcy!

Najmłodszy z nich po usłyszeniu tych słów wypuścił swoją broń z dłoni i patrzył szeroko otwartymi oczami na zabójcę swojego towarzysza. 

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk pukania w drzwi. Władca odłożył swoją broń na bok i podniósł się z siedzenia, a następnie wyprostowany stanął naprzeciw drzwi. Kiedy zezwolił na wejście, przez próg przeszedł jego najwierniejszy przyjaciel. Silahtar skłonił się przed swoim sułtanem. 

» Mystery of love ­­­- Magnificent Century «Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz