Trzymałam mamę za rękę, opierając się o zimny metal krzesła. W sali było bardzo cicho. W pewnym momencie zdawało mi się, że słyszę bicie serca mamy. Jednak jedynym dźwiękiem, które słychać było w tym pomieszczeniu, było bicie zegara. Tik, tak, tik, tak. To przerażające. Słyszeć, jak z każdą chwilą zegar wybija kolejne sekundy, które już do nas nie wrócą. Sekundy, które stają się przeszłością. Tik, tak, tik, tak. To straszne. Słyszeć, jak z każdą chwilą ucieka nam życie.
Usłyszałam, jak drzwi powoli się otwierają. Słyszałam stukanie obcasów o zimną, szpitalną podłogę. Podniosłam wzrok. Ujrzałam kobietę. Wyglądała pięknie. Idealnie dobrany, czarny garnitur opinał jej kształtne ciało. Buty były perfekcyjnie dopasowane. Srebrny zegarek na jej ręku wydawał się błyszczeć. Włosy upięte w ciasnego kucyka. Perfekcyjny makijaż. Pełne, duże usta. Jedyne, co nie podobało mi się w jej postaci... to oczy. Brązowe, wielkie oczy. Byłam pewna, że to spojrzenie nie wróży niczego dobrego. Kobieta uśmiechnęła się do mnie. Nie był to sztuczny uśmiech.
- Mogę się dosiąść? - czysty głos rozbrzmiał po pomieszczeniu. Lekko kiwnęłam głową. Jej kobieca dłoń delikatnie przyciągnęła mebel, stojący pod ścianą. Z gracją usiadła na szpitalnym krzesełku. Spojrzała na moją mamę z troską. Potem przeniosła wzrok na mnie. Mimo jej nienagannej postawy wiedziałam, że nie będzie to dobra rozmowa.
- Kim pani jest? - zadałam pytanie, by przerwać niezręczną ciszę.
- Jestem detektywem. - odpowiedziała spokojnie. - Mnie i mojemu koledze przydzielono sprawę, dotyczącą pańskiej matki. Nie mamy co prawda stuprocentowej pewności, ale wydaje nam się, że wiemy kto był sprawcą wypadku.
Zesztywniałam. Kobieta patrzyła na mnie pytająco, jakby prosiła o zgodę na dalszą rozmowę.
- Więc... kto to był? - zapytałam drżącym głosem. Detektyw założyła nogę na nogę i wyprostowała się.
- Jak na razie wszystko wskazuje na to, że sprawcą wypadku był niejaki Adrian Kos.
Jasne, jeszcze tego by brakowało, żeby sprawcą wypadku był mój były.
- Zabawne, pani... - zerknęłam na nią pytająco.
- Kowalska. - odpowiedziała lekko unosząc lewą brew.
- Tak, więc pani Kowalska. Czy zechciałaby mi pani udzielić prawdziwej informacji? Wydaje mi się, że nie powinno się żartować z takich rzeczy. - opowiedziałam lekko poddenerwowana.
- Ja również jak najbardziej tak uważam. Nie śmiałabym podać fałszywej informacji, w celach komediowych. Czy uważa pani, że Adrian Kos nie mógłby być sprawcą wypadku? - nachyliła się w moją stronę.
To nie trzymało się kupy. Przecież to ojciec miał z tym coś wspólnego. Jakim cudem wplątano w to Adriana?
- Nie przeczę, ale... nie wiem jaki miałby mieć motyw. - powiedziałam powoli, zmieszana.
- Jak już pewnie pani słyszała, sprawca wypadku był pod wpływem alkoholu. Nie musiał mieć żadnego motywu. - wyjaśniła mi spokojnie. Gdyby tylko wiedziała, że był w to wplątany mój ojciec... Kobieta widząc, że milczę wyjęła z kieszeni wizytówkę i wręczyła mi ją. - Jeśli będziesz chciała ze mną porozmawiać, nie krępuj się.
Bezszelestnie wstała, z gracją odstawiając krzesło. Rzuciła w moją stronę pożegnanie i z troską spojrzała na moją matkę. Powoli ruszyła w stronę drzwi. Jej obcasy rytmicznie stukały o podłogę. Wyszła, lecz stukot nadal rozbrzmiewał po piętrze. Coraz to ciszej słyszałam ten dźwięk. W końcu ustał. Idealna kobieta zostawiła mnie w idealnej ciszy. I znów jedynym dźwiękiem, który słyszałam, było tik, tak, tik, tak. Jakby zegar chciał mi przypomnieć, że z każdą chwilą, jestem bliżej końca.
CZYTASZ
The beginning of the end, the end of the beginning
Teen FictionZwykłe wiosenne popołudnie. Do czasu. Krzywdzące nagranie. Szpital. Zagadkowy list od ojca. List, który stawia w życiu Julii następne pytania bez odpowiedzi. List, który powoduje, że świat staje na głowie. Życie dziewiętnastoletniej dziewczyny jed...