Do mieszkania weszliśmy cały czas się śmiejąc z opowiadania Akiego. Oboje zdjęliśmy buty oraz kurtki i weszliśmy wgłąb mieszkania. Gdy tylko stanęłam w progu salonu, od razu zauważyłam pięciu nowych ludzi. Mężczyzna z białymi włosami upiętymi w kitka leżał rozwalony na kanapie z toną chusteczek wokół. Blondyn robił coś na wysepce w kuchni, chyba pisał, ale niezbyt mu się przyjrzałam, bo wzrok skierowałam w stronę ciemnowłosego kolesia, głaszczącego białego sierściucha siedzącego mu na kolanach. Kolejny miał czerwone włosy i okulary w panterkę. Ostatnią nową osobą była kobieta z krótko przyciętymi włosami, która wyglądała na bardzo inteligentną. W jednej chwili poczułam jak wszystkie spojrzenia kierują się na mnie, łącznie z tym należącym do Yami.
- Cześć - wymamrotałam, kierując się w stronę swojego pokoju.
Nie zdążyłam dojść nawet do drzwi, gdy czarnowłosy złapał mnie za nadgarstek.
- Co ty wyrabiasz?!
- Staram się być kulturalna - uśmiechnęłam się słodko.
- Właśnie widzę - przewrócił oczami.
- A co? Może się wrócę i powiem im, żeby wypieprzali z tego mieszkania? Z wielką przyjemnością!
Otworzyłam drewnianą powłokę, przechodząc przez próg mojego pokoju zdecydowanym krokiem. Odłożyłam plecaczek obok łóżka, uprzednio wyciągając z niego telefon i walnęłam się na miękką pościel. Zaczęłam przeglądać Instagrama, kiedy mój przyjaciel westchnął ciężko, bełkocząc coś pod nosem.
- O co chodzi? - mruknęłam, patrząc na niego kątem oka - Wchodź.
Ciągle stał w drzwiach, patrząc na mnie gniewnym wzrokiem. Raczej nie dlatego, że ledwo się przywitałam z przyjaciółmi szatynki, ale dlatego, bo go olałam. No i może jeszcze z powodu, iż wyjadłam mu większość słodkich zapasów.
- Ja idę.
- Już? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Muszę się wyspać, bo jutro będę się w uczyć.
- Taa... - prychnęłam - Bo ci jeszcze uwierzę...
- Pa!
I już go nie było. Zostałam tylko ja oraz mój kochany iPhone, z którym leżałam na łóżku, przeglądając jakieś portale społecznościowe. Nawet nie chciało mi się tyłka ruszyć, żeby zamknąć drzwi od pokoju. Po niedługim czasie w progu stanęła Yami z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Masz coś na alergię? Ale takiego mocnego...
Zerknęłam na nią z ukosa, myśląc gdzie wcisnęłam tabletki i do czego jej są potrzebne. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach, ale koniec końców stwierdziłam, że raczej sama muszę je znaleźć, o ile dziewczyna ma jakiś ważny powód, żeby je dostać.
- Po co ci? - spytałam.
- Zen ma śmiertelną alergię na koty, a Jumin wziął Elizabeth ze sobą.
Popatrzyłam na nią jak na idiotkę, po czym parsknęłam śmiechem. Po pierwsze: jak można nazwać zwierzę takim imieniem?! Po drugie: po co ktoś bierze ze sobą kota, skoro jakiś inny ktoś ma na niego alergię?! I po trzecie: czy to nie przesada, żeby brać kota na tydzień?! Jakby nie miał koleś przyjaciół albo rodziny...
- Co cię tak bawi? - zmarszczyła brwi.
- Nieważne - pokręciłam z uśmiechem głową, wstając z materaca.
Weszłam do kuchni i zaczęłam przeszukiwać szafkę z lekarstwami. Na samym końcu znalazłam tabletki, gdy już wszystkie pudełka znalazły się wokół mnie na podłodze. Weszłam do salonu i rzuciłam lekarstwo w stronę albinosa, który naprawdę źle wyglądał, a przez pięćset ton chusteczek prawie nie było go widać. Białowłosy oberwał pudełkiem w głowę, ale najwyraźniej nie zabolało go to zbytnio, gdyż nie zrobił żadnej miny, tylko krzyknął za mną niewyraźne "Dzięki". W drodze powrotnej powrzucałam resztę tabletek i syropów jak leci z powrotem do szafki, po czym wróciłam do swojego "królestwa". Wzięłam ze sobą piżamę oraz czysty ręcznik, a następnie pomaszerowałam do łazienki, gdzie zakluczyłam drzwi dla własnego bezpieczeństwa. W końcu jak jest dużo osób, zawsze znajdzie się taki ktoś, kto wparuje ci nagle do łazienki...
CZYTASZ
Never mind || Mystic Messenger
FanfictionTylu ludzi zakochanych... Tyle pocałunków... Tyle miłości... A mnie nadal to śmieszy. Wyobraźnia ludzi jest naprawdę zabawna, zwłaszcza jak sobie coś ubzdurają. Wszyscy mi mówią "Jak to nigdy nikogo nie kochałaś?!", a dla mnie to i tak jest po prost...