Rozdział 47.

144 9 3
                                    

[PERSPEKTYWA JEFF'A]


-Więc kto to zrobił?- zastanawiałem się.

-Nie mam pojęcia, kto mógłby zrobić coś takiego, ale wydaje mi się że znam osobę która powinna coś podejrzewać...- powiedziałem.

-W takim razie nie ma co czekać. Z tego co widzę nie dasz dłużej rady bez jakiegoś morderstwa, co?

-Masz mi to za złe?- zapytałem patrząc na Liu.

-Nie, Jeff. To po prostu nawyk, nałóg. Nawet gdybyś chciał coś zmienić to i tak musiałbyś zabijać co jakiś czas.- uśmiechnął się- Dobra, biegnij do tej osoby a ja idę do innych.

Wyszliśmy w pokoju zostawiając nieprzytomną dziewczynę samą. Liu skierował się w stronę salonu, gdzie w danej chwili znajdowali się prawie wszyscy mieszkańcy rezydencji, a ja udałem się pod drzwi pokoju osoby która jako jedyna mogłaby udzielić mi jakichkolwiek informacji. Zapukałem do drzwi, które po chwili się otworzyły.

-O co tym razem, The Killer?- zapytała ostrzej Amelie.

-Znasz Vivien, prawda? Podobno chodziłyście do jednej szkoły.- wprosiłem się do środka.

-Tak. Nawet do jednej klasy. Ale o co chodzi? I skąd ty ją w ogóle znasz!?- zapytała.

-Wyjaśnię ci kiedy indziej. A teraz to ja zadaję pytania, a ty odpowiadasz. Rozumiemy się?- powiedziałem ostrzejszym tonem głosu.

-Z... Zgoda.

-Pytanie numer jeden: Jakie miałaś z nią kontakty? Dobre, złe...

-Była moją najlepszą przyjaciółką więc to raczej logiczne że miałam z nią dobry kontakt.

-Pytanie numer dwa: Vivien przyjaźniła się z kimś jeszcze?

-Hmmm... Tak. Był jeszcze taki jeden chłopak. Rok starszy od niej. Trzymaliśmy się razem. Ale chyba nie sądzisz że on...- nie dokończyła.

-To jest nie wykluczone. Jak miał na imię?- uznałem.

-Victor.

-Jeśli ten cały Victor też nagle zniknął tego samego dnia co Vivien i o tej samej porze bardzo możliwe że on jest sprawcą.

-Albo napadła na nich ta sama osoba jednocześnie.- dodała.

-Tak, tak... Ale mimo wszystko pierwsza opcja wydaje mi się sensowniejsza.

- Ale niby z jakiej racji miałby ją zabić? Ona przecież nic nie zrobiła. Fakt, Victor nigdy nie był miły, ale żeby od razu zabić?

-Nigdy nie wiesz co się kryje w umyśle psychopaty. No dalej, zgaduj o czym myślę.- powiedziałem znudzony.

-No nie wiem... O Vivien?- zawahała się.

-Nie! Myślę o rozszarpaniu tego chłopczyka na kawałki. Musisz się jeszcze sporo nauczyć.- zaśmiałem się- Ale pomyśl, nie miał żadnych planów, śpieszył się gdzieś?

-Hmm... Gdyby się tak nad tym zastanowić to miał wyjść gdzieś dzisiaj z Vivien. Nie jestem pewna. Później nagle zamilkli.

-Ha! Czyli mamy winnego!- wykrzyczałem- Masz jego adres? Jak wygląda? Do jakiej szkoły chodzi?

-Jeff, opanuj się. Na razie nie wiemy na pewno że to on.- upomniała mnie.

-Ehh! To jak mamy się dowiedzieć?!

-Zadzwonię do niego. Umówimy się na spotkanie w lesie a ty będziesz nas śledził. Zobaczymy co zrobi gdy wspomnę o Vivien.

Po tych słowach sięgnęła po komórkę i wybrała odpowiedni numer telefonu.

-Halo? Tak, hej Victor... Tak, tak... Ale mam inną sprawę. Słyszałeś co się stało z Vivien? Nigdzie jej nie ma, nawet w domu... Tak, próbowałam do niej dzwonić i nie odbiera...Dobra... To kiedy?.... Ok, będę za jakieś pół godziny jeśli nie więcej... Czekaj! Ale żeby to nie było jakieś miejsce gdzie jest wielu ludzi... Czemu? Bo emmm... To nie jest temat o którym mówi się publicznie, ok? Jej rodzice pewnie się zamartwiają.... Tak, wejście do pobliskiego lasu będzie idealne...Nie, nie przesadzam. To do zobaczenia...- rozłączyła się i spojrzała na mnie.

-Czyli mamy jakieś 25 minut? Spoko.- powiedziałem.

-Przecież powiedziałam że będę za pół godzi...

-Ale będę potrzebował czasu by objaśnić ci mój plan działania. Chyba że chcesz działać na mega spontanie jednocześnie psując cały plan.- powiedziałem.

-Dobra, przygotuj wszystkie potrzebne rzeczy i widzimy się na dole. Trzeba będzie już się zbierać.- uznała patrząc na zegarek.

-Daj mi pięć minut.

Po tym czasie byłem przygotowany na wszystko. Nawet specjalnie założyłem czarną bluzę by nie rzucać się w oczy, zwłaszcza że na zewnątrz było już ciemno. Zabrałem ze sobą nóż i strzykawkę ze środkiem usypiającym. Tak będzie najlepiej. Gdy okaże się że to rzeczywiście on zranił Vivien to gorzko tego pożałuje.

Wyszliśmy z rezydencji i kierowaliśmy się w stronę miasta.

-To... Jaki masz plan?- zapytała Amelie przerywając ciszę.

-Będziesz z nim gadać. Później powiesz ze to zbyt wiele emocji dla ciebie i poprosisz o spacer po lesie. Zaczniesz temat Vivien i zaczniesz pytać gdzie był i co robił. Jeśli ma alibi i ktoś może to potwierdzić jest niewinny, ale jeśli nie to możemy mieć do czynienia z mordercą...

-Rozumiem...

Omówiliśmy też że wdrapię się na jakieś drzewo i będę wszystko obserwować z góry. Tak też zrobiłem. Kilkanaście minut później przyszedł ten cały Victor. Na początku rozmawiali normalnie, aż w końcu nadszedł moment w którym mieli chodzić bez celu po lesie. Całe szczęście słyszałem całą rozmowę i wiedziałem kiedy zaatakować lub nie.

-Serio nie wiem co się dzieje. Boję się o nią...- mówiła Amelie udając naprawdę przejętą.

-A ja nie za bardzo.- odpowiedział szybko i obojętnie.

-C..Co? Przecież nasza trójka się przyjaźni. Ona cię nie obchodzi?- zapytała zdziwiona.

-Heh. Czyli szykuje się kolejna nudna historyjka tak samo jak w jej przypadku.- zaśmiał się- To wszystko moja mała, słodka zemsta, Amelie.

Nie widziałem za wiele, ale zauważyłem że wyciąga coś z kieszeni. Czerwonowłosa odsunęła się, ale chwilę później na jej drodze stanęło drzewo.

-V...Victor..- wyjąkała.

-Skoro tak za nią tęsknisz, możesz do niej dołączyć. Nawet w tym momencie.

Czyli sprawa rozstrzygnięta- to jego sprawka.

Bezszelestnie zeskoczyłem z drzewa, zakradłem się do niego od tyłu i nachyliłem się nad jego uchem.

-Idź spać.- wyszeptałem mu do ucha i wbiłem umiejętnie strzykawkę z środkiem usypiającym w jego szyję.

Przez chwilę stawiał opór, ale tylko przez chwilę. Po krótkim czasie leżał na ziemi dając jednak oznaki życia.

-O...On żyje, prawda?- zapytała się łamiącym głosem dziewczyna.

-Niestety tak.- przerzuciłem jego ciało przez ramię- Chodź. Wracamy do rezydencji.

Po powrocie do rezydencji Amelie poszła do pokoju w którym leżała Vivien a ja w tym czasie zaniosłem chłopaka do piwnicy i przywiązałem do krzesła. Gdy się obudzi będzie miał nie małą niespodziankę.






Zacznijmy od nowa  |Silent Scream 2| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz