~37~

155 20 3
                                    

- Wstawaj kochanie, jest już 7:30 - obudził mnie głos mamy.

- Co? Mamo błagam podwieź mnie do szkoły, nie chcę się spóźnić - odpięłam telefon od ładowarki.

- Przepraszam, ale nie dam rady, bardzo spieszę się do pracy - powiedziała po czym wyszła z pokoju.

Czego mogłam się spodziewać?

Wstałam na równe nogi i szybko podeszłam do szafy, zawsze mam problem co na siebie włożyć, ale postawiłam na zwykłe czarne spodnie i tego samego koloru bluzę.
Weszłam do łazienki, przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż.

Wszystkie potrzebne rzeczy spakowałam do torebki i zeszłam na dół do kuchni.

- Już 8?- ubrałam buty, zakluczyłam dom i szybkim krokiem szlam w stronę szkoły.
Znowu nie zjadłam śniadania to weszło w mój nawyk, po prostu zapominam.

Weszłam do środka budynku i szukałam odpowiedniej klasy.

- Dzień dobry przepraszam za.. - nauczycielka nie dała mi skończyć.

- Witam panią, cieszę się, że chociaż dzisiaj zaszczyciłaś nas swoją obecnością - zabijała mnie wzrokiem - siadaj. - w czerwcu byłam w szkole tylko parę razy, tylko dlatego tak zareagowała.

Zauważyłam, że w mojej ławce siedzi Kristian z Davidem, miałam ochotę rzucić mu się w ramiona i nigdy nie puszczać. Nadal mi na nim zależy, ale przecież się nie znamy.

- Przepraszam, ale to moja ławka - posłałam nieszczery uśmiech.

- Bardzo mi przykro, ale to teraz nasza ławka - zaczął Kristian - Wkurwiasz mnie, wypierdalaj - dlaczego jest taki agresywny? to nie w jego stylu..

*

Po wszystkich lekcjach spędzonych tak samo, kierowałam się w stronę domu.

- Ej Sadie - usłyszałam znajomy głos.

- Tak?

- Mogłabyś to wyrzucić? Zaraz spóźnię się na autobus - uśmiechnęła się.

- Uhm, jasne - Kate podała mi wielki karton z starymi zepsutymi dekoracjami.

Kontener znajdował się za szkołą, gdy wyrzuciłam całą zawartość usłyszałam rozmowę dwóch dobrze znanych mi osób.

- Wiesz, że nie chcę ci robić krzywdy - zaczął Lukas.

- Nie jestem w stanie..

- Gówno mnie to obchodzi - zaśmiał się - myślisz, że za to ci płacę?

- Spróbuję, ale nie obiecuję - podniósł plecak z ziemi i zaczął iść w moją stronę.

Spanikowałam, chciałam uciec, ale na moje nieszczęście potknęłam się o kamień który dziwnym trafem znalazł się tuż za mną.

- Cholera - próbowałam wstać.

- Coś ci się stało? - jeszcze rano kazał mi wypierdalać, to nieźle.

- Nie, a ciebie chyba mało to obchodzi - kogo ja oszukuje, strasznie bolała mnie kostka.

- Słuchaj - podał mi rękę - przepraszam za tą akcję w klasie, miałem zły dzień - pomógł mi wstać.

- Uhm, okej - chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, ale moja noga umożliwiała mi tą czynność.

Usłyszałam za sobą śmiech Kristiana, tęskniłam za tym.

- Może podwiozę cię do domu?

- Nie, dam radę sama.

- Nalegam - uśmiechnął się.

- No dobrze - nie wiem czy dobrze robię, że znowu mu ulegam.

Po wytłumaczeniu mniej więcej gdzie mieszkam jechaliśmy w ciszy.

- Dlaczego się przeprowadziłeś? - zapytałam.

- Długa historia.

- Okej - nie chciałam nalegać, w końcu to nie moja sprawa.

- Już jesteśmy - powiedział parkując przed bramą - odprowadzić cię?

- Jak chcesz. - chciałam zapytać o tą całą rozmowę za szkołą, chciałabym mu jakoś pomóc.

Gdy byliśmy pod drzwiami mojego domu otworzyłam drzwi, a Kristianowi spojrzałam prosto w oczy. Nie były takie jak kiedyś, były puste i nie potrafiłam wyczytać z nich żadnych emocji.

- To cześć, dziękuję, że mnie podwiozłeś - powoli wchodziłam do domu.

- Do zobaczenia - puścił mi oczko i skierował się w stronę samochodu, odjechał dość szybko, a ja nadal stałam w drzwiach.


Dlaczego to robię?








==

cały rozdział jest średni, ale mam pomysły na dalsze rozdziały:) koniecznie zapamiętajcie rozmowę za szkołą

ily

engaged message|kristian kostovOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz