Początek historii

32 2 0
                                    

Nazywam się Cassandra Morton i jestem czarownicą. Dopiero wczoraj się o tym dowiedziałam. Władam żywiołami. Powiedziałam o tym mojemu bratu, Nicholas owi. Jak na żołnierza jest strasznym egoistą i tchórzem, bo od razu się spakował i wyjechał. Zanim to zrobił, zostawił mi kasę na życie. Płakałam przez niego całą noc. Mam dopiero 2o lat, jak sobie poradzę. Jestem tylko zwykłą kelnerką w Quake, która między nami bardzo nędznie płaci.
Wstałam następnego dnia i zaczęłam panować nad moimi grubymi blond lokami. Starałam się zakryć moje worki pod zielonymi oczami. Wzięłam się w garść i wyszłam do tej cholernej pracy. Weszłam do niej i zaczęłam od razu obsługiwać klientów. Same nudy, ale muszę z czegoś żyć. Podeszłam do kasy i zaczęłam myć szklanki, kiedy podeszła do mnie Phoebe Halliwell, dobra przyjaciółka. Jest młodszą siostrą Piper, z którą pracuję. Ona też nienawidzi tej pracy tak samo jak ja. Albo i bardziej..... Mają też najstarszą siostrę, Prue, ale ona jest moim zdaniem troszkę sztywna. Środkowa podeszła do mnie i zagadnęła.
- Hej, Cass. Możemy pogadać?
- Teraz nie, bo pracuję - odparłam odkładając tacę na miejsce.
- Właśnie, że teraz. To jest bardzo ważne. - odparła poważnie.
- Ważniejsze niż praca?
- Tak. Nie zdarzyło ci się coś magicznego? Coś niewyjaśnionego.
W tej chwili całą zesztywniałam. Przez głowę mi przeszło, że coś może podejrzewać. Ale moce odkryłam wczoraj w składziku i nikogo nie było. Chyba że ktoś mnie podglądał. Wzięłam głęboki oddech i się do niej odwróciłam.
-Nie wiem, o czym mówisz, Phoebs - odparłam z drżącym głosem.
- Właśnie, że wiesz, tylko nie chcesz się do tego przyznać - nachyliła się i szepnęła - A co jeśli powiem, że też jestem wiedźmą?
W tej chwili zbladłam. Ona??? Faktycznie, ostatnio zachowuje się trochę dziwnie, bo cały czas znika ze swoimi siostrami i stały się bardziej tajemnicze. Miałam coś powiedzieć, ale szef wyszedł z biura i mnie zawołał.
- Morton, chodź na chwilę.
Odłożyłam szmatkę i podeszłam do niego. Nie weszliśmy do biura, tylko od razu powiedziała.
- Wybacz, Cass, ale muszę cię zwolnić. Jesteś bardzo dobra w tym, co robisz, ale nie mamy kasy, by ktoś utrzymać...
- Rozumiem - powiedziałam ze słodkim uśmiechem - zanim odejdę, to coś powiem
Zanim zdążył zareagować, wskoczyłam na blat i powiedziałam donośnym głosem.
- Drodzy państwo. Proszę nie jeść tego jedzenia, ponieważ kupują przeterminowane produkty i multum chemii. Ja wraz z Piper Halliwell starałam się te produkty uratować, ale na próżno. Żałuję, że tu pracowałam. Smacznego!
Zgrabnie zeskoczyłam i wyszłam z restauracji. Po chwili wyszli oburzeni klienci. Uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana. Po chwili podbiegła do mnie środkowa siostra.
- Ale dałaś pokaż. Johnson aż się zaczerwienił z wściekłości. - po chwili spoważniała - Cass, wiem, że się boisz. Ja też się bałam. Jestem nią od roku i ciągle się czegoś nowego uczę. Siostry też są czarownicami.
Chciałam ją minąć, ale złapała mnie za rękę.
- Mam moc wizji. Widziałam, jak wczoraj odkryłaś moce w składziku. Masz bardzo porządaną moc. Przyjdź do na dzisiaj. Proszę.
Mówi poważnie. I to bardzo. Chwilę się zawahałam, ale przytaknęłam głową.
- Przyjdę. Ale teraz wybacz, Idę szukać pracy.
Wyrwałam się z jej uścisku i poszłam do sklepu, by kupić produkty i tuzin gazet.  Obładowana poszłam do domu. Na wycieraczce siedział mały, rudy kotek. Gdy mnie zobaczył, wstał i zaczął mruczeć. Miał piękne zielone oczy. Otworzyłam drzwi i od razu wbiegł. Położyłam wszystko na blacie, a kot wskoczył na krzesło. Nalałam mu mleka do miski i zaczął jeść. Zauważyłam, że ma obróżkę , czterema żywiołami i triquetrą. Miał też doczepiony liścik. Odpiełam go i przeczytałam:" To twój kompan. Nazywa się Promise. Opiekuj się nim."
- Promise - szepnęłam.
Coś mi mówiło to imię, ale nie wiem co. Kot na swoje imię mruknął i zaczął się do mnie łasić.
- Dobrze, Promise. Jednak tutaj zostaniesz. A teraz wybacz, ale lecę do naszych czarownic.
Wyszłam z domu i zaczęłam się kierować do domu sióstr Halliwell. Doszłam tam w 10 minut, bo chcę konkretnych informacji na temat tego, kim jestem. Weszłam do domu i zamarłam. Zobaczyłam dużego mężczyznę z czerwonymi oczami. W rękach miał coś w rodzaju kuli energii. Krzyknęłam, a z moich rąk wyleciał snop ognia, który go spalił na popiół. Trzęsłam się cała że strachu. Co to do jasnej cholery było??? Czy ja go zabiłam??? Podeszła do mnie ostrożnie Phoebe.
- Cassandra, bardzo dobrze zrobiłaś. To był bardzo zły demon, który chciał nas zabić. Teraz mi wierzysz?
Kiwnęłam powoli głową. Posadziła mnie na sofie, a Piper podała mi szklankę wody.
- Jakie macie moce? - spytałam niepewnie.
- Ja mam moc wizji, Piper mrozi czas, a Prue rusza rzeczami siłą woli. Jesteśmy Czarodziejkami. Podchodzimy z rodu czarownic Warren. - wyjaśniła Phoebe - To jest nasza Księga Cieni.
Piper mi ją podsunęła.
- Ja nie wiem, z jakiego rodu jestem. Co się stało Prue?
- Jest nieprzytomna. Andy umarł z rąk Rodrigueza, tego demona. Zobacz Księgę, jeśli chcesz.
Dotknęłam jej i stało się coś dziwnego. Zaczęła cała wibrować i unosić nad stolikiem. Zaczęła się sama kartkować i tworzyć nową księgę. Po chwili nowo powstała Księga poleciała na moje kolana. Była jeszcze ciepła.

 - Wiecie, co się przed chwilą stało? - spytałam zaskoczona

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Wiecie, co się przed chwilą stało? - spytałam zaskoczona. Byłam pod wrażeniem.
- Nie, ale jesteś z nami bardzo powiązana, skoro nasza Księga trzymała twoją Księgę w sobie przez tyle lat - powiedziała Piper.
Od tej chwili zaczęłam swoją przygodę jako Czarodziejka Żywiołów.

Czarodziejka Żywiołów i MumiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz