Zdenerwowana wyszłam ze szkoły i zaczęłam kierować się do furtki. Dlaczego jakiś idiota ma mieć nade mną kontrolę?!
- Clara, wariatko! Gdzie ty leziesz?! - usłyszałam za sobą głos Jennifer ale nie zwolniłam kroku. - Stój, mówię! - dziewczyna złapała mnie za ramię i odwróciła w swoją stronę.
- Idę do domu, nie widzisz? - westchnęłam i przewróciłam oczami.
- Widzę no! Pytam dlaczego? - złapała się za czoło - A! I przy okazji, Austin stoi na środku stołówki z umazaną twarzą i koszulką. - zaczęła się śmiać.
Mimowolnie się uśmiechnęłam na wspomnienie tego widoku.
- Czy ty... Clara! To twoja sprawka? - otwarła szeroko oczy a ja wybuchłam śmiechem. - Brawo! Dziewczyno, jeszcze trochę a będą cię nazywać MistrzyniZamieszaniaITotalnegoRozpierdolu!
- Przestań, sam zaczął... - wygdukałam. - Ale przyznaj, że w różowym mu do twarzy. - próbowałam udawać poważną.
No cóż... Nie wyszło.
Po chwili obydwie śmiałyśmy się jak dzikie świnie.
- O kurwa. - nagle spoważniałam.
- Co? Gdzie? - zapytała zdezorientowana Jen.
- Jesteśmy obserwowane. - oznajmiłam wskazując dyskretnie nauczycielkę, która patrzy przez okno swoim zabójczym wzrokiem.
- Cóż... czas na nas. - powiedziała złotowłosa popychając mnie w stronę furtki.
- No co ty? Nie tęsknisz za naszą kochaną panią Lorens? - zapytałam sarkastycznie z uniesioną brwią.
- Kiedy indziej złożę jej hołd, a teraz spieprzamy bo nas zawieszą. - pośpieszyła mnie.
- Lorens, mogłabyś wybrać się na wartę dziesięć minut później. - przewróciłam oczami biegnąc razem z Jen w stronę naszego mieszkania.
***
- Masz klucze? - zapytałam, gdy stałyśmy pod drzwiami.
- Mam, mam. - odparła Jen, przeszukując swoją torebkę. - Dobra, chyba jednak nie mam. - podniosła wzrok znad torby.
- Kobieto, co ty tam trzymasz? - jęknęłam i wyciągnęłam swoje klucze z kieszeni, by po chwili otworzyć drzwi.
- Przejście do Narnii. - prychnęła.
- Co ja z tobą mam? - zapytałam zrezygnowana.
- Niebo. - dziewczyna wyszczerzyła się ściągając buty.
- Chyba piekło. - zaśmiałam się i położyłam torbę na fotel. - Idziemy się gdzieś przejść?
- Żartujesz chyba! - rzuciła swoją bluzę na podłogę. - Buty już ściągnęłam. - zajęczała. - Ty wiesz ile czasu się je wiąże? - zapytała z wyrzutem.
Któregoś pięknego dnia, gdy byłyśmy razem na zakupach, Jennifer zobaczyła te buty na wystawie i po prostu musiała je mieć. Bez względu na cenę, która wcale nie była mała oraz wygodę, której w sumie nie było. Od tamtej pory wszędzie w nich łazi... bo przecież jeśli coś jest w kolorach tęczy to już jest własność Jen.
- Jak zaczniesz teraz to raczej śmierć cię nie zastanie. - zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. - złotowłosa zaczęła klaskać, po czym kucnęła by ponownie założyć buty.
CZYTASZ
It Is Never Easy
Teen Fiction- Dlaczego mi to kurwa robisz? - usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. - Co takiego? - pochyliłam się nad nim. - Przecież mnie nienawidzisz, powinieneś się cieszyć. - Nie widzisz, że wcale się nie cieszę? - wstał a nasze twarze dzieliło już za...