Nigdy. Nie. Ufajcie. Malarzom.

159 18 12
                                    

Nigdy.
Naprawdę.
To nie są ludzie.

Miałam dziś na zajęciach malarstwo (po raz piąty czy któryś) i dotarło do mnie coś bardzo ważnego. Mianowicie, ludzie, którzy malują muszą mieć anielską cierpliwość (chyba, że są Jacksonem Pollockiem, ale to jest wyjątek potwierdzający regułę [śmieszek, którego prawdopodobnie nikt poza mną nie złapie, no, trudno]). Ale taką serio, nieludzką. Albo to ze mną jest coś nie tak.
Z tych pięciu czy iluś zajęć wyniosłam kilka prac, żadna nie jest skończona. Ż a d n a. Absolutnie, ani jedna. Zero. Po prostu cholera mnie bierze na widok farb i formatu większego niż A4. Nawet nie wyobrażacie sobie, ile warstw trzeba nałożyć, ile się nastać, ile farb wymieszać, rozlać, ile razy zachlapać siebie i wszystkich wokół, ile razy przekląć w duchu swoje wydumane artystyczne ciągoty, żeby stworzyć obraz, który i tak okaże się tylko podmalówką, materiałem na palimpsest.
A są ludzie, którzy to lubią, owszem. Mam nawet takich w grupie. Na własne uszy słyszałam jak o tym mówią. Nie wiem czy to ja jestem jakaś chorobliwie niecierpliwa (stawiam, że to jednak o to chodzi), czy ci ludzie są jacyś niemożliwi. W sumie to ich podziwiam. Naprawdę. Bawić się tyle z tymi farbami to cnota niemalże arystotelesowska. Może i bym chciała umieć się tak skupić i małym pędzelkiem domalowywać każdy detal, każdy mały bliczek świetlny, ale moja emocjonalność głęboko się przeciwko temu buntuje. Mówiłam już, cholera mnie po prostu bierze. Rzucić to wszystko, chrzanić pajęczyny zgięć na materiale, maznąć z pasją i czuciem, gwałtownie, niech domyślają się, czy ta plama jest czajnikiem, kulą do kręgli, czy po prostu metaforą mojego mentalnego wzburzenia - o tym marzę malując, tego potrzebuje moje serduszko [kiedyś napiszę manifest i to tam będzie].

Przepraszam, że tak długo, ale ygh, nazbierało się we mnie, musiałam dać upust emocjom. Tak serio, to pomimo gwałtownej niechęci do malowania, jednak w jakiś sposób zdaję się je lubić i nawet przykładam jakąś wagę do wszystkich tych bliczków, więc jest dobrze, jeszcze się nie poddałam.

Przejdźmy już może do moich małych potworków. Postaram się uszeregować je chronologicznie i przypomnieć sobie, co ile czasu malowałam.

Pierwsze poważne (bo zajęciowe) malarstwo mojego życia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pierwsze poważne (bo zajęciowe) malarstwo mojego życia. Zanim wpadniecie w zachwyt (mam nadzieję, że ktoś jednak dostrzega ironię za każdym razem, gdy mówię w tym tonie), musicie wiedzieć, że ten materiał, na którym wszystko stoi, zrobiła mi tak naprawdę prawie w całości pani prowadząca zajęcia. Tak poza tym to musicie tylko wiedzieć, że spędziłam nad tym dobre sześć godzin. No, może pięć.

To jest drugie, spędziłam nad tym chyba więcej niż jedne zajęcia, czyli jakieś

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To jest drugie, spędziłam nad tym chyba więcej niż jedne zajęcia, czyli jakieś..osiem? Do dziesięciu godzin.

No, to zrobiłam w cztery godziny chyba

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

No, to zrobiłam w cztery godziny chyba. Bo zajęcia w roku szkolnym trwają krócej niż w wakacje. Teraz mam cztery godziny, wcześniej miałam po sześć.

To jest to dzisiejsze dzieło, malowałam je cztery godziny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To jest to dzisiejsze dzieło, malowałam je cztery godziny. Szczerze powiedziawszy, ma chyba największe szanse na bycie dokończonym przeze mnie, a to ze względu na te skrzypce (do dziwnych, przeważnie związanych ze sztuką obiektów moich mentalnych westchnień należy dodać pana Paganiniego).

No, to tyle, powiem jeszcze tylko, że zaczęłam się dziś zastanawiać nad programowym nie kończeniem swoich prac. Będę mogła być leniwa, a wszyscy będą mieli za awangardową, głęboką artystkę.

Kiedy próbujesz być artystą, ale nie. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz