Rozdział 7

150 7 9
                                    

Właśnie dzisiaj jest ten dzień, na który czeka każda kobieta. Chwila, kiedy może włożyć białą suknię i welon. To dla mnie całkowicie nowe przeżycie. Ślub to wyjątkowe wydarzenie. Dwoje ludzi łączy się ze sobą niewidzialnym węzłem. Od tego momentu stają się jednością. Przysięgają sobie przed Bogiem miłość i wierność, dopóki śmierć ich nie rozłączy.

Większość dziewczyn strasznie się stresuje, dlatego martwi mnie to, że ja pozostaję niewzruszona. Powinnam skakać z radości, płakać ze szczęścia albo chociaż się denerwować. Natomiast dla mnie jest to ważny dzień, ale nie czuję się jak uradowana panna młoda. Mam wrażenie podobne do tego, które towarzyszy mi przed zwykłym pokazem mody. Ale może lepiej nie będę się przejmować tym stanem. Na pewno jestem mniej podatna na stres i tyle. Chociaż, gdy Artur mi się oświadczył, też szczęście nie roznosiło mnie przesadnie. Przeciwnie było z moimi pierwszymi zaręczynami.

- Julka, nie mogę znaleźć tych spinek, na które miałam ci przypinać welon... - usłyszałam marudzenie Gosi.

Miała mi świadkować. Zostało nam tylko przypiąć welon i mogłyśmy jechać do kościoła. Tymczasem moja przyjaciółka uważnie przeszukiwała szuflady, podczas gdy spinki do włosów leżały na mojej toaletce. Zaśmiałam się, widząc jej bezradność.

- Tutaj są. - wskazałam.

- Gdzie? - rozejrzała się. - A, no tak... Gapa ze mnie. Chyba denerwuję się bardziej, niż ty.

- Masz rację. Mnie jakoś w ogóle nie zżerają nerwy. - westchnęłam.

Musiałam przyznać, że brunetka naprawdę się postarała. Miała na sobie czerwoną, rozkloszowaną sukienkę przed kolano. Kreacja była na ramiączka i posiadała wycięcie w kształcie serca na plecach. Długie włosy dziewczyny opadały falami na jej plecy, a makijażowi nie dało się nic zarzucić.

Świadkiem Artura został Diego. Z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że to narzeczony Gosi. A poza tym mój przyszły mąż nie miał pomysłu, kogo poprosić, więc mu doradziłam.

- Jesteś pewna, że chcesz wziąć ślub już teraz? - zapytała, zaczynając przypinać welon.

- Co to za pytanie? - zmarszczyłam brwi.

- Nie obraź się na mnie, ale po prostu mam mieszane uczucia, co do Artura. - wyznała.

- Nie mam pojęcia, co wy wszyscy do niego macie. Lepiej już jedźmy, bo się spóźnimy. - powiedziałam.

Spojrzałam ostatni raz w lustro. Miałam na sobie białą, rozłożystą suknię z koronkowymi rękawami. Była piękna, lecz nie do końca z moich marzeń. Włosy zostały starannie spięte z tyłu głowy w coś w rodzaju koka. Makijaż wykonała mi bardzo ceniona makijażystka. Wszystko wyglądało idealnie. Nie pasował mi tylko jeden szczegół. W swoich oczach nie dostrzegłam tego konkretnego błysku. Zamiast niego, była jakby niepewność. Czy ja właśnie miałam wątpliwości? Nie powinnam. Znalazłam mężczyznę swojego życia. Wiem, że da mi szczęście. Tak więc koniec tych chorych przemyśleń.

- Idziesz? - zawołała przyjaciółka.

- Tak... - odparłam zamyślona i ruszyłam za nią.

***

Wchodziłam do kościoła. Prowadził mnie wujek, tak jak Sylwię w dniu jej ślubu. Prawdę mówiąc, pogoda nie była taka, jaką sobie wymarzyłam. Trwała ponura jesień. Ale nie narzekałam. Przy ołtarzu dostrzegłam księdza i oczywiście Artura. Uśmiechnęłam się lekko i z chęcią pozwoliłam się prowadzić.

W końcu stałam na wprost narzeczonego. Uśmiechał się do mnie, co odwzajemniałam. Ksiądz rozpoczął ceremonię. Toczyła się jak każdy inny ślub, aż padły te kluczowe słowa.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz