LXXV

227 30 5
                                    

Po ponad dwóch długich godzinach znów był w domu. Dlaczego nie było go tak długo? Musiał się uspokoić, co wcale nie było łatwe, jednak z pomocą Tae, którego uspokajający głos słyszał w słuchawce telefonu, w końcu udało mu się to zrobić. W międzyczasie poranił sobie kostki u rąk bijąc się z drzewem, jednak nic poważniejszego się nie stało. Chwilę później dostał telefon od Sehuna i kolejne półtorej godziny spędził z nim w szpitalu. Okazało się, że stan jego ojca się pogorszył i chłopak chodził cały podenerwowany. Jako że chłopcy od niedawna zaczęli się przyjaźnić, tym razem to Seokjin uspokajał młodszego i sam poczuł się przy tym odrobinę lepiej. W końcu był komuś potrzebny. Cały czas go przytulał i pozwalał mu wypłakiwać się w swoje ramię. Może to w tym tkwił cały sekret? Może musiał po prostu pomagać innym, by samemu móc czuć się dobrze?

Teraz jednak leżał tylko w łóżku, kompletnie bez sił. Ten dzień cholernie go zmęczył, choć przecież właściwie nic takiego nie zrobił. Wpatrywał się w świecące w ciemności gwiazdki przyczepione do sufitu, lekko się uśmiechając. To, że się tam znajdowały było tylko i wyłącznie zasługą Taehyunga. Pamiętał, jak starszy uparł się, by wejść na dwa ustawione na sobie krzesła, żeby dosięgnąć sufitu i go przyozdobić. Jin tylko patrzył na to z przestrachem i trzymał chłopaka za łydki, by ten nie spadł. Oczywiście Tae był przy tym tak niezdarny, że gdyby nie asekuracja Jina, zapewne do tej pory leżałby połamany w szpitalu.

- Seokjin hyung? - usłyszał nagle, wyrywając się z zamyślenia. To Jeongguk stał w drzwiach jego pokoju, patrząc na niego. Chłopak spojrzał na zegarek w telefonie. Było już po dwudziestej drugiej, a czterolatek powinien już dawno spać. Oznaczało to, że albo przyśnił mu się koszmar, albo czymś się martwił.

- Co się dzieje, Ggukie?

- Mogę spać z tobą? - zapytał chłopczyk, a Jin poklepał ręką miejsce obok siebie.

- Chodź.

Jeongguk od razu wtulił się w brata, a ten, zdziwiony, po krótkiej chwili usłyszał jego płacz.

- Hej, o co chodzi? - zapytał, gładząc jego ramię.

- B-bo ty mnie już n-nie lubisz, h-hyung - odparł młodszy, pozostawiając Jina w jeszcze większym szoku.

- Dlaczego tak myślisz?

- W-wolisz T-taehyunga hyunga - z oczu czterolatka wypłynęło jeszcze więcej łez, gdy tylko to powiedział.

- Jeonggukie, to nie tak - tłumaczył mu spokojnie Seokjin. - Kocham was obu i jesteście dla mnie tak samo ważni, wiesz?

- T-to dlaczego t-tylko przy hyungu n-nie jesteś s-smutny i się uśmiechasz?

Jin wciągnął głośno powietrze i przytulił mocniej chłopca, zostawiając pytanie bez odpowiedzi.






A/N:

brak weny brak weny brak weny brak weny brak weny brak weny brak weny brak weny brak weny brak weny brak weny brak weny

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz