-Mam nadzieje, że nie przyniesiesz nam zbyt wielu kłopotów - Rick powiedział to nawet nie zwracając uwagi na to gdzie stoję, był zajęty naprawianiem jakieś broni.
-Nie, no spokojnie moi ludzie dopiero pojawią się za kilka dni - próbowałam jakoś rozśmieszyć mężczyznę.
-To, że takie żarciki podobają się Daryl'owi nie oznacza tego ze będą one podobać się i mnie. Zważywszy na to że jesteś tutaj nowa, to powstrzymywałbym się od takich żarcików.
-Jaką masz pewność, że jest to żart?
-Po pierwsze, jaką ma PAN pewność, rozumiem że społeczeństwo ginie, ale maniery razem z nim nie powinny. Po drugie od takich słów też bym się powstrzymywał.
-Rozumiem proszę pana, żałuje i mam nadzieje że moje zachowanie się nie powtórzy - odpowiedziałam sarkastycznie, zmęczona już całą rozmową.
-Nie wiem co ten Dixon w tobie zobaczył, znajdź sobie lepiej jakieś zajęcie - widać ze mężczyzna tez nie miał ochoty kontynuować tej rozmowy.***
Dobra dostałam odpowiedź na moje pytanie, nie jest to na pewno ktoś w rodzaju
Philip Blake. Rick przypominał bardziej nauczyciela matematyki, który uważa się za bóstwo, naprawdę nie znosiłam kogoś o takim charakterze. Rodzina Grimes'ow różniła się od siebie. Dobrze ale nie róbmy z siebie żadnej mądrali, dla dobra ogółu znajdźmy jakieś zajęcie. Może warto byłoby sie o to kogoś zalytać. Może ten mężczyzna który zajmuje się roślinami? W tym mogłabym mu pomoc.
-Przepraszam proszę pana - podeszłam do siwobrodego mężczyzny.
-O witaj, pewnie to ty jesteś Rose. Daryl już mi opowiedział o twoim przybyciu. Jestem Hershel, spokojnie nie musisz się do mnie zwracać na per pan.
-O to naprawdę świetnie Hershel, szczerze mówiąc nie jestem przyzwyczajona do tego tytułu - byłam naprawdę zadowolona ze istnieją w tym miejscu w porządku ludzie. - -Właściwie przyszłam spytać się czy nie orientujesz się może, czy ktoś tutaj nie potrzebowałby pomocy? Rick kazał mi się czymś zająć.
-Rozmawiałaś z Rickiem?- mężczyzna był lekko zdziwiony - Chłopak od pojawienia się w tym miejscu nie ma żadnych chęci do rozmawiania z innymi.
-To wiele wyjaśnia, nie był jakoś zadowolony z naszej rozmowy.
-Na twoim miejscu nie przejmowałbym się tym, jeżeli jesteś taka jaka przedstawił się Daryl, Rick napewno cię polubi. A odpowiadając na twoje pytanie, to w sumie potrzebowałbym pomocy.
-No to od teraz jestem na twoje zawołanie. Usłyszawszy to mężczyzna roześmiał się, co i u mnie spowodowało uśmiech. Reszta dnia spędziłam na pomaganiu mu w sadzeniu roślin.
-Rose myślę ze pora się zbierać, jestem naprawdę głodny. Zreszta ty pewnie tez - Hershel mówił to zbierając się w stronę wejścia do więzienia.
- Było by świetnie coś zjeść.
-No to proszę się nie ociągać proszę pani - mężczyzna był rozbawiony tym jak potraktował mnie Rick.Mysle ze jednak może mi sie tutaj spodobać. Chociaż nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, jeszcze mam wiele osób do poznania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O matko czy ktoś ru jeszcze jest? Czuje ze ten rozdział jest strasznie słaby. Nie wiem czy ktoś to jeszcze będzie czytał i czy jest sens kontynuowania tego. Jak zaczynałam to pisać miałam wiele pomysłów, a skończyło się na pisaniu rozdziału co pół roku.
CZYTASZ
The Great Dead |Twd
Fiksi Penggemar-Na twoim miejscu bym sie nie ruszała. -powiedziała trzymając pistolet tuz obok jego glowy. - Mam sie bać dziesięciolatki?