><><Harry><><
Po kilku tygodniach treningu postanowiłem wziąć udział w zawodach. Od rana nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Ogromnie się stresowałem. Na miejsce miał zawieść mnie Zayn, ponieważ mój ojciec nie mógł oderwać się od obowiązków. Nie przeszkadzało mi to bardzo. Może do czasu, aż dowiedziałem się, że będzie z nami Tomlinson.
Pocieszałem się tym, że razem z nami pojedzie Niall. Po śniadaniu miałem chwilę wolnego. Aby zdążyć, powinniśmy wyjechać za godzinę. Pracownicy wszyscy opuścili nasz dom i udali się do swoich codziennych zajęć. Horan siedział w kuchni i próbował namówić moją mamę, aby upiekła dla niego jabłecznik, który tak kocha. Zawsze zastanawiałem się co takiego mówi tej kobiecie, że ciągle się zgadzała.
- Pójdę do stajni przygotować sprzęt. - zawołałem.
- Za chwile przyjdę. - obiecał blondyn i powrócił do rozmowy z moją rodzicielką.
Przewróciłem oczami i wyszedłem z domu. Skierowałem swe kroki do stajni. Nie było tu żadnego pracownika. Myślałem, że jestem sam do czasu, aż nie usłyszałem cichego głosu. Podszedłem bliżej i wsłuchałem się.
- Nie będę powtarzać, Tomlinson! - rozpoznałem głos swojego wuja.
- Proszę nie... - cichy głos kontrastował z rozkazem Dana.
- Wczoraj ci darowałem, ponieważ wróciłeś późno. - kontynuował. - Na kolana dzieciaku, albo nie masz czego tu szukać.
Cichy szloch zamienił się w łkanie, następnie płacz. To było dziwne. Wszedłem do pomieszczenia, gdzie znajdowała się pasza dla koni. Wuj stał oparty o ścianę, a szatyn znajdował się niewiele dalej od niego z tą różnicą, że klęczał. Drzwi zaskrzypiały i zwróciły tym uwagę tej dwójki.
- Harry! - zawołał Dan. - Potrzebujesz czegoś?
- Słyszałem jak ktoś płacze i chciałem to sprawdzić, wszystko w porządku?
- W jak najlepszym. - zapewnił mężczyzna. - Ta niezdara Tomlinson przewrócił worek ze zbożem i kazałem mu to zbierać. Strasznie się przy tym mazgai.
Spojrzenie przeniosłem teraz na Louisa. Patrzył na mnie zaszklonymi oczami. Powoli podniósł się z podłogi i poprawił swoją koszulę. Miał zaczerwienione policzki. Odwrócił się ode mnie i odszedł. Spojrzałem w miejsce, gdzie przed chwilą się znajdował. Nic się nie wysypało, żadne zboże. Dlaczego Dan mnie okłamał?
- Ostatnio często płacze. - przyznałem, przypominając sobie ostatni tydzień.
- Sam widzisz. - westchnął. - Pomóc ci wprowadzić konia do przyczepy?
- Zayn się już tym zajmie. - zapewniłem. - Będę już szedł.
- Powodzenia, Harry! - zawołał na koniec.
Posłałem mu lekki uśmiech i wyszedłem. Przed stajnią natknąłem się na Louisa. Siedział oparty o ścianę, a przy nim kucał mulat. O czymś rozmawiali, chciałem ich podsłuchać, lecz Zayn w porę się zorientował i zamilkł.
- Powiesz mi potem. - zakończył rozmowę i podniósł się.
Po chwili Louis również wstał na nogi i podszedł do samochodu. W tym samym czasie przybiegł do nas Niall. Szeroko się uśmiechał, a to znaczyło, że Anne zrobi dla niego ciasto. Oczywiście zgadłem, bo po chwili się tym pochwalił. Podczas gdy Zayn pomagał mi z Blackiem, blondyn wsiadł do auta, zajmując miejsce z przodu. Znów byłem skazany na siedzenie z tyłu z Louisem.
CZYTASZ
Lonely Cowboy ~Larry ❌
Fanfiction#7|| Tego dnia padało. Krople spływały po kapeluszach, kiedy szliśmy go pożegnać. Był dobrym człowiekiem. Jego śmierć była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Gdy żegnaliśmy się z nim po raz ostatni, zobaczyłem go. Stał z dala od nas i wpatrywał się w t...