Nie macie czasami wrażenia, że ktoś ciągle obserwuje każde wasze posunięcie? Najmniejszy szczegół waszego zachowania zostaje prześwietlony. Coś zwiastowało kłopoty. Dzisiaj coś ewidentnie się wydarzy..
Przeczucie mnie nigdy nie myli.Tak się czuję gdy w tej chwili biegam po lesie. Zmęczona zostawiając wszystkich daleko za sobą.
Ten bieg miał tylko pokazać jaką sprawność mają poszczególni łowcy.Stanęłam zaczerpując powietrza. Wypąpowana oparłam dłonie na kolanach. Spojrzałam za siebie i zauważyłam Rubie doganiającą mnie. O nie.. powinnam szybko iść dalej.
- Rosalie, musimy pogadać - zaczęła - zaczekaj.
- O czym? - starałam się udawać, że nie wiem o co chodzi. Lecz tak naprawdę wiedziałam o co zapyta. Co innego mogło chodzić jej po głowie oprócz mnie oraz Eddiego?
- Nie udawaj - nakłaniała. - Jak długo kręcicie ze sobą?
- Nie za długo - odparłam, idąc w kierunku końca biegu. Oczywiście potwierdziłam, że coś między nami jest, ale nie było to nic poważnego.
- Jakoś ci nie wierzę.
- Nie musisz - odpowiedziałam, mając cichą nadzieję spławienia jej, przynajmniej na jakiś czas aż uzgodnię wymówkę z Eddiem.
- Miesiąc? Dwa? - w dalszym ciągu drążyła temat. Dwa lata, a wy macie klapki na oczach i nic a nic nie dostrzegacie. Uważni ci łowcy w tej grupie, serio.
- Nie twoja sprawa ile czasu - odparłam. Szłam dalej nie zwracając uwagi na jej docinkę. Czemu tak zależy jej na odpowiedzi?
- Jakbyś nie pamiętała po zabójstwie naszych rodzin obiecaliśmy sobie szczerość - przypomniała idąc za mną.
- Winszuję pamięci - pogratulowałam. Szczerze zlałam ją z błotem, rozumiem podogryzać sobie wzajemnie ale nie żeby wypytywać o szczegóły. To tylko i wyłącznie moja sprawa, niech się nie miesza.
Leśna ścieżka kończyła się za najbliższym zakrętem, drzewa tutaj były wysokie, o grubych pniach i gęstych koronach.
Miejsce końcowe wyglądało na dużą polanę, gdzie rosły krzaki. Kształtem przypominało to koło.
Usiadłyśmy na kamieniach.
Nim się obejrzałyśmy zebrało się jeszcze dziesięciu innych osób.Wszyscy wydawali się być zmęczeni, paroma łykami opróżniali całą litrową butelkę wody. Niektórzy usiedli na ziemi i zaczynali mówić o tym jak trasa ich wymęczyła. Jednak coś mi nie pasowało. Brakowało jednej osoby.
- Gdzie Eddie? - zwróciłam się do osoby, która przybiegła ostatnia.
Była to wysoka i trochę grubsza siedemnastolatka o dosyć jasnej karnacji i ciemnych oczach.- Był daleko z tyłu, więc postanowiliśmy dobiec tutaj - pokazała które osoby były z nią.
- Dlaczego zostawiliście kogoś z tyłu samego?! - oburzyłam się gwałtownie. Wcale nie dlatego, że zależało mi na chłopaku.. a może?
- Myślałam, że.. - zaczęła wymyślać wymówkę na poczekaniu.
- Kłamstwo trzeba było wymyśleć wcześniej, a nie teraz w żywe oczy robić z siebie głupka. Rubie wymyśl jakieś trudne zadanie dla naszej koleżanki. Aron idziesz ze mną - zwróciłam się do osób na których mogłam jedynie polegać.
- Jak trudne?
- W chuj trudne - powiedziałam mijając każdego z osobna. Widziałam wzrok pełen szacunku jak również przerażenia. Byłam jednym z wzoru do naśladowania. Jako jedna z uratowanych feralnego dnia wyszłam na ludzi, założyłam grupę łowców jednocześnie pomagając każdej osobie w trudnych chwilach.
CZYTASZ
Na Usługach Wampira
VampirosFragment: - Proszę.. Jeżeli jeszcze raz coś takiego miałoby miejsce PROSZĘ nie czekaj na nic tylko wbij tu coś ostrego - wskazał miejsce na klatce piersiowej. Nie wiedziałam co powiedzieć. Kompletnie mnie zatkało. Pierwszy raz ktoś powiedział do m...