22. Do zwycięstwa droga daleka

44 0 0
                                    

Nie pamiętałam, kiedy zasnęłam. Nie wiedziałam też, jak to w ogóle było możliwe, skoro jechałam konno. Najwidoczniej miałam jakieś super moce, które pozwalały mi zasnąć w każdym, nawet najbardziej niekomfortowym miejscu. Gwiazdy świeciły jasno na niebie, by potowarzyszyć Księżycowi oświetlającemu nam drogę. Drzewa rosnące wokoło łudząco przypominały te, które wcześniej jeszcze napotkaliśmy. Nie byłam pewna, jak daleko od wioski się już znajdowaliśmy, ale sądziłam, że już znaczny kawałek. Według planów moich przyjaciółek tak powinno przynajmniej być. Rebelianci byli dość cisi i ostrożnie skanowali las koło nich. Nie dało się tak łatwo pozbyć obaw, że z ciemności wyłoni się jakieś stworzenie i przypuści na nas atak. Wielu z ludzi nie udałoby się obronić nawet przed mniejszymi z nich. W końcu przez wiele lat z uzasadnionych powodów trzymaliśmy się o takie porze daleko od lasów. Spytałam się chłopaka przede mną:

— Wiesz może, gdzie już jesteśmy?
— Ktoś z tłumu mówił, że już niedaleko do miejsca postoju... Nie wiem, jak zdołałaś zasnąć.
— Ja też nie, ale za to jestem w pełni zmobilizowana do działania. Jak tam z tobą?

Westchnął lekko, zanim odpowiedział:

— Przydałoby mi się, jednak trochę snu...

— Rozumiem. Pewnie, jak i reszcie.
— Niewiele osób miało okazję do odpoczynku.

Mężczyźni i kobiety obok nas rzeczywiście ziewali. Czasami nawet ktoś lekko kogoś szturchał, by zaraz się nie przewrócił na ziemię. Może tereny tu były płaskie, ale nie raz zdarzały się jakieś sterty kamyczków.

— Wiem... Długo spałam?

— Zorientowałem się, że śpisz dopiero, jak nie odpowiedziałaś na moje pytanie z dwie godziny temu, ale pewnie jeszcze dłużej.
— Słowem przespałam większość pierwszego etapu podróży.

Cieszyłam się z tego, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że pozycja, w jakiej zasnęłam, da o sobie jeszcze przypomnieć w postaci bólu. 

— Ile jest tych etapów?
— Dwa, ale w razie czego jest możliwość utworzenia trzeciego.
— W drodze do stolicy?
— No tak. Na taką łąkę.

Sama miałam okazję zobaczyć ją wiele lat temu, gdy jechałam w kierunku stolicy na spotkanie z Wyrocznią i gdy wracałam. Nie była szczególnie piękna, ale za to rozciągała się na spory teren.

— Kojarzę. W Armii zwie się ją „Polanką śmierci".
— Czemu? Znaczy, kto tam zginął?
— Nikt, ale kiedyś znajdował się tam cmentarz przeznaczony wyłącznie dla arystokratów. 

— Ach, a co z rodziną królewską?

Trudno mi było uwierzyć, że traktowani na równi z bóstwami, ludzie z królewskich rodów mogliby trafić po śmierci w to samo miejsce, co arystokraci. Mimo tego, że ich majątki były nie raz podobnie duże, to przecież władca oraz jego rodzina byli w założeniu wyjątkowi. 

— Ich zwłoki umieszcza się w pałacowych katakumbach. Jedynie ostatnio, tak jak było w przypadku Flory, odchodzi się od tej zasady. Są one zwyczajnie zbyt cenne, żeby przechowywać je na zewnątrz. Najwięcej trumien znajduje się w pomieszczeniu pod salą tronową. Wierzono, że jeśli tam spoczną, to zdołają się odrodzić i ponownie zostać władcami.
— Dużo wiesz na ten temat — zauważyłam.

— Czytało się różne księgi. Uwielbiam Wubelańską historię.
— Zaraz... Co się stało z tamtym cmentarzem?
— Z rozkazu królowej Necroty zasypano go ziemią, zaraz po przewiezieniu zwłok na nowy cmentarz w Famali. Chciała ona postawić na tym terenie pałacyk, ale budowa nie doszła do skutku. Jednak zmarła wskutek ataku serca przed jej rozpoczęciem. Kolejna królowa kazała tam posiać trawę i kwiecia, a potem nikt nie wykorzystał już tego terenu. Według badań archeologów części oryginalnego cmentarza nigdy nie ruszono. Po okresie powodzi sarkofagi wypłukało na powierzchnię. Potem przewożone były na cmentarz. Gdy jednak wpierw dopadał do nich oszust... Cóż, potem pojawiały się nowe klejnoty na rynku.
— Nie powinni ograbiać zmarłych — przyznałam. — Przedwiecznemu takie coś z pewnością się nie podoba.
— Niestety, ale tak bywa. Zimą zdarzało nam się tam odbywać różne treningi. Zmieści się na niej naprawdę wielu ludzi.

Czerwień i biel wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz