Niedziela szybko się skończyła i zaczął poniedziałek.I jak to poniedziałek, musiało padać.
Walnęłam z całej siły w budzik, ale na moje nieszczęście- spadł tylko z szafki na dywan.
On po prostu miał tysiąc żyć.
Wycząłgałam się z ciepłego łóżeczka i zeszłam na śniadanie.Niestety była tam macocha.
-Witaj złotko- uśmiechnęła się do mnie, ale ja (jak miałam w zwyczaju) nie odwzajemniłam czynu.
Zjadłam bez słowa śniadanie i poszłam na górę się przebrać.
Dzięki letniemu hartowaniu się- mogłam założyć krótki rękaw nawet w jesień (która właśnie była), dlatego wybrałam blado-różowy T-shirt i jeansy.Na to narzuciłam bomberkę i wyszłam na powietrze.
Przywitał mnie też przeraźliwy łoskot, czyli śpiewaka z biedronki ciągnącego za sobą wózek.
Potem poczułam na nosie i policzkach krople deszczu.
Kurde, nie dojdę do szkoły, a będę już mokra.
Ruszyłam bjegiem do szkoły, orzeklinając w duchu za swoją głupotę.-Jesteś, nareszcie- Elle podbiegł do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
-Zamiast matmy jest apel- Alex przybiła mi piątkę, żółwika, a potem stanęłyśmy pod salą apelową czekając na dzwonek.
-Mi się niczego nie chce...- jęknęłam i zjechałam po ścianie na podłogę.
Alex po chwili też siedziała koło mnie.
-Co robicie po szkole?- zapytała cicho Elle.
-Nudzimy się- odparłyśmy zgodnie z Alex, a Elle zaczerwieniła się i dodała jeszcze ciszej niż zawsze:
-Ja idę z Jackiem do kina...- dziewczyna spojrzał na mnie tak, jakby żądał ode mnie coś w rodzaju ,,o, świetnie!'' albo ,,uuu, brawo''.
Ale ja tak nigdy nie powiem.
Jack to chyba najchudszy uczeń w całej szkole, nosi ogromne okulary i ma kręcone włosy.
Na prawdę nie wiem dlaczego Elle zgodziła się z nim pójść gdziekolwiek.
A może to ona go zaprosiła?
Nie...to niemożliwe...Niestety nie mogłam dalej rozmyślać, bo dzwonek zabrzmiał na całym korytarzu, a uczniowie stanęłli w nierównych rządkach przed klasą.
-Zapraszam- pani River otworzyła drzwi, a nasza klasa weszła nieśmiało do sali.
Z różnych drzwi wychodzili uczniowie i siadali na wystawionych krzesłach.
Zajęłam miejsce na środku w drugim rzędzie, a po dwóch stronach usiadły Elle i Alex.
Na scenę wszedł dyrektor i wicedyrektorka szkoły, po czym zagrzmiały (wymuszone) brawa.
***
Lekcje się skończyły.
Niestety nadal padało, a ja miałam tylko bomberkę.Wyszłam z klasy od matmy i ruszyłam do wyjścia.
-Bye, do jutra- porzegnałm się jeszcze z dziewczynami i wyszłam na zimny dwór.
Wiało mi trochę po uszach, bo nie miałam czapki, ale jakoś sobie radziłam.
Nagle poczułam rękę na ramieniu.Zanim zdązyłm się obrócić lub cokolwiek zrobić- Josh obrócił mnie do siebie i przyciągnął.
-Co ty odwalasz?!- prawie pisnęłam z napięcia i odsunęłam się od niego.
-Nic...- powiedział rozmażonym głosem, a ja zaczęłam się cofać.
Podejrzane wydawało mi się to, że wokół nie było jego całj paczki.
Josh zrobił wielki uśmiech i odgarnął czarne włosy do tyłu.
-Może chciałabyś?- zagadnął i z rozpiętej kurtki wyciągnął małą paczuszkę.
-Co to, kurde ma być?- krzyknęłam, ale niestety nikt tego nie słyszał. Cofnęłam się ponownie, ale moje nogi nie mogły posunąć się dalej.
Dalej był mur.
-Spróbuj, a zapragniesz więcej...- powiedział i z paczki wyciągnął papierosa.
-Nie, nie chcę...- zaczęłam się jąkać, choć nigdy tego nie robiłam.To dziwne uczucie, ale bałam siee, że za chwilę wepchnie mi papierosa do ust.
-Tylko raz...- powiedział i stanął naprzeciwko mnie, tak, że gdyby był trochę niższy- moglibyśmy styknąć się nosami.
-Prosze... zostaw mnie- zdziwiłm się, bo właśnie...go błagałam.
-A co mi dasz- uśmiechnął się do mnie tak, że gdyby to była inna sytuacja, można by pomyśleć, że to przesłodki uśmiech.
-Kasę- wypaliłam bezmyślnie, ale gdy podnióśł do góry jedną brew dodałam szybko.- Dużo kasy.
-To trochę mało jak dla mnie...- powiedział przeciągając niektóre słowa.
-Bardzo dużo kasy- dodałam głupio.
-Nie chcę hajsu...Chcę ciebie- powiedział....
CZYTASZ
PRZESZKODA
RomansaHistoria o młodej dziewczynie o imieniu Lisa. Ma ona dwie przyjaciółki, chłopaka. Niestety, do jej miasta wprowadza się przystojny blondyn Billy. Czy związek Lisy i Josha przetrwa, jeśli Billy będzie adorował Lisę? Czy pokonają tę przeszkodę? Czy Li...