VIII

298 21 2
                                    

*Kayn
Mieliśmy spać godzinkę, a tu nagle okazuje się ranek następnego dnia...

Wstałem i ubrałem się. Upewniłem się że Rakan śpi, a następnie zabrałem z półki jakąś książkę, którą czytałem gdy miałem 16 lat. Po pierwszej stronie straszenie się wciągnąłem. Nawet nie zauważyłem kiedy minęła godzina.

Po chwili usłyszałem pukanie. Nie chcąc obudzić Rakana, podszedłem po cichu do drzwi i je otworzyłem. Za nimi stał jeden z uczniów Zeda.

-Tak?-

-Ktoś do pana...goście stoją na dziedzińcu- odpowiedział chłopak, skłonił się następnie poszedł w swoją.

-Mogę iść z Tobą?- odwróciłem się, a za mną stał Rakan z miną zabitego psa...

-Ładnie się skradasz, dobrze, chodź- powiedziałem, głaszcząc chłopaka.-Tylko się ubierz- dodałem, śmiejąc się

-Ja tam mogą iść w samych bokserkach-

-Tylko ja mogę cię tak oglądać, no chodź- wziąłem kimono i ubrałem go w nie.

Gdy był gotowy, otworzyłem drzwi i wyszedłem przez nie na korytarz czekając na Rakana. Obok stał Rhaast, opierający się o ścianę. Nie odzywał się, więc ja też nie zamierzam.

Położyłem dłoń na plecach, mojego kanarka i lekko go popchnąłem dając znak aby szedł przed siebie. Co ten oczywiście zrobił.

Spojrzałem się na Rhaasta, mijając go szybko. Dorównałem kroku Rakanowi.

-Ja bym go ze sobą nie brał...- usłyszałem, zza pleców. Karakan spuścił głowę... Dzięki Rhaast.

Nie odwróciłem się, ani nie zatrzymałem. Po prostu zignorowałem Darkina.

Szliśmy przez korytarz, aż doszliśmy do wyjścia. Na dworze, stała ta dziewczyna, która podróżowała z Rakanem. Byli z nią jacyś dwaj mężczyźni i dziewczyna. Jednego kojarzyłem, tego z mopem na głowie. Gdy jeszcze byłem uczniem Zeda, często tu przychodził i rozmawiał z Miszczem. Był to jego kolega.

-Rakan!- krzyknęła, ta Vastajka. Gdy chłopak ją zauważył ucieszył się.

-Xayah!- odpowiedział, chciał iść w jej stronę, ale nie pozwolę na to...

Chwyciłem go za ramię, przeciągając do siebie. Musiało go to strasznie zaboleć, bo delikatny nie byłem.

-Rhaast! Zabierz go do pokoju i pilnuj!- powiedziałem, Darkin pojawił się obok mnie po czym wykonał moje polecenie.

-Xayah!-

-Rakan!- dziewczyna chciała po niego biec, ale przed nią pojawiała się grupka lepiej wyszkolonych uczniów i zagrodziła jej drogę.

-No ale spokojnie, mamy pokojowe nastawienie!- krzyknął Pan Mop-Gdzie Zedzio?- dodał

-Ahh Yasuo, humoru widzę nie straciłeś- odpowiedział Zed, mijając mnie i idąc w stronę przyjaciela, którego przyjaźnie objął.

-No a jak, nie zaprosisz nas na herbatkę?-

-Oczywiście, zapraszam...Kayn ty też chodź-powiedział, zawołał jakiegoś ucznia, któremu kazał przygotować jedzenie w ogrodzie.

Zed zaczął iść w stronę wcześniej wspomnianego miejsca. Yasuo ruszył za nim, trzymając za rękę tego drugiego. Są razem? Nie wiem, to nie moja sprawa.

Teraz muszę pilnować Xayah, żeby tylko nie dostała się do Rakana.

-Witam panie, ,,złodziej cudzych chłopców"- powiedziała, ta druga mijając mnie.

-Bez przesady, ,,Panie"? Mam 19 lat...- odpowiedziałem idąc na końcu.

*Rakan
Rhaast zaciągnął mnie do pokoju, przez całą drogę wyrywałem się, chciałem nawet krzyczeć ale ten debil, uniemożliwił mi to...

Wepchnął mnie do środka, wchodząc za mną. Szarpałem się z chłopakiem, chcąc dostać się do drzwi.

-Wypuść mnie!-

-Może cię jeszcze tam do nich zanieść?- spytał

-Jeśli chcesz?- ponownie spróbowałem, na marne

-Uspokój się, ale przywiąże Cię do łóżka!-

Zrozumiałem że dalsza walka nie ma sensu. Usiadłem na ziemi. Rhaast widząc, że odpuściłem usiadł na fotelu obok półki z książkami.

Zacząłem myśleć, nad tym co robią teraz ,,goście". Chciałbym wyruszyć z Xayah w dalszą podróż, ale nie chcę zostawić Kayna.

Ostatnio zaczęło mi na nim strasznie zależeć, tak jakbym się w nim zakochał... Czy to możliwe?

Nawet jakbym nie chciał z nim zostać, chłopak i tak mnie nie puści...

No i co ja mam teraz zrobić?!

Wiem...

Szybko podniosłem się i wybiegłem z pokoju, biegłem ile sił w nogach. Odwróciłem się, Rhaast nie ruszył za mną. Tak mi się tylko wydawało... Chłopak wyskoczył zza zakrętu, ja nie zdążyłem zahamować przez co wpadłem prosto w jego łapy.

Ponownie zaciągnął mnie do pokoju... tylko że teraz był wkurzony.

-Ale jesteś upierdliwy...- położył mnie na łóżku, sięgnął po sznur i zaczął mnie przywiązywać.

-Ej!!! Puszczaj!- znów się szarpałem...

-Ostrzegałem- odpowiedział, moje ręce i nogi były w tym momencie skrępowane.

Uspokoiłem się ale Rhaast posunął się dalej. Moje kimono, zsunął mi do brzucha. Następnie usiadł na mnie.

-Ejej nie za daleko się posuwasz?- spytałem.

-Tym razem Kayn nam nie przeszkodzi...- odpowiedział, wbił się w moją szyję omijając miejsca gdzie pozostały ślady po chłopaku. Ledwo powstrzymałem się od jęków...-Widzę że już zaznaczył swoją obecność...-

Złożył na moim ciele, jeszcze parę śladów i oderwał się ode mnie.

-Wystarczy, nie chcę AŻ tak naruszać zdobyczy mojego emm...przyjaciela?-powiedział, zchodząc ze mnie i siadając z powrotem na fotelu.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Każdy przyszedł tu aby przeczytać o Kaynie i Rakanie, więc wątpię że chcą przeczytać o wyprawie ratunkowej Xayah i jej nowych towarzyszy.

Postanowiłam ominąć ten fragment, przechodząc do sedna.

Only One Kiss /KaynXRakanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz