Dzień 9

172 5 0
                                    

To tak, opowiadanie poniżej znów nie jest fanfiction (ale wciąż o gejach) i w sumie powstawało od zeszłego roku i miało wejść w skład zeszłorocznego kalendarza. Trochę nie wyszło, ale wróciłam do tego teraz i oto jest :D
Mam co do tego trochę wątpliwości, nie znam realiów astmy i składania zeznań na policji, wszystkie informacje brałam z internetu, który zupełnie pewny nie jest nigdy, także jeśli ktoś ma lepsze informacje to chętnie przyjmę i poprawię :D
Prawdopodobnie jest przesłodzone i w ogóle ale i tak je kihjr
Tyle wstępu, miłego czytania ^^
----
Nikodem pluł sobie w brodę, że postanowił dołączyć do działającego w domu kultury teatru będąc w klasie maturalnej. Teraz jednak, gdy dostał główną rolę w Romeo i Julii, nie mógł się wycofać. Teraz był w drodze na pierwszą próbę w pełnym składzie, gdzie miał poznać resztę aktorów. Długie, rude włosy, których nie chciało mu się związywać, wpadały mu teraz do oczu. Zerknął na zegarek i przyspieszył kroku. Do domu kultury wpadł pięć minut przed rozpoczęciem próby.
- Nikodem! Już myślałem, że nie przyjdziesz - reżyser spektaklu, pan Ostrowiec uśmiechnął się do niego.
- Trochę straciłem rachubę czasu, ale zdążyłem.
- Cieszę się. To jest Michał - mężczyzna wskazał na stojącego obok bruneta. - Będzie grał Merkucjo. Mam nadzieję, że się dogadacie.
Nikodem spojrzał na twarz chłopaka i bardzo szybko tego pożałował. Niemal natychmiast utonął w błękitnych jak letnie niebo tęczówkach.
- Hej - chłopak uśmiechnął się. - Michał Urbaniak - dodał, wyciągając rękę.
- Nikodem Borowski - rudowłosy odwzajemnił uśmiech i uścisnął jego dłoń. W duchu powtarzał sobie żeby nie dać po sobie poznać jak zauroczony jest chłopakiem.
- Wiesz, trochę Ci zazdroszczę, że grasz Romeo. Dziewczyna, która gra Julię jest naprawdę niezła - Michał uśmiechnął się szerzej. Serce Nikodema roztrzaskało się na kawałeczki. 'Więc nie mam u niego szans. Właściwie czemu jeszcze mnie to dziwi' przemknęło mu przez myśl.
- Oh. Tak, Lilka jest ładna, nie powiem, że nie.
- Ładna? I tyle? Chłopie, nawet trochę się nie cieszysz, że będziesz grał z nią tyle scen?
Nikodem spuścił wzrok. Dłonie zaczęły mu drżeć, więc zajął się zaplataniem warkocza.
- Nikodem, powiedziałem coś nie tak? - zapytał niepewnie drugi chłopak.
- Powiem Ci, że ja zazdroszczę Ci tego, że nie masz większych interakcji z Julią - odparł rudy nie podnosząc wzroku. - Dla mnie to trochę niezręczne.
- Jesteś gejem?
Nikodem podniósł gwałtownie głowę krzyżując spojrzenia z brunetem. Przez moment chciał zaprzeczyć, ale po chwili wzruszył ramionami.
- A nawet jeśli? - odparł hardo. Przełożył warkocz przez ramię, pozwalając mu swobodnie zwisać wzdłuż piersi.
- To nic - odparł szybko Michał. Za szybko.
Nikodem nie zdążył odpowiedzieć bo pan Ostrowiec przywołał ich do siebie. Rudy ruszył przed siebie nie patrząc nawet na drugiego chłopaka. Stres zaczął wkradać się do jego serca choć próbował nad nim panować. Całe zebranie siedział jak na szpilkach, starając się zapamiętać imiona współaktorów i kojarzyć je z twarzami. Gdy reżyser pozwolił rozejść się do domu Nikodem poczekał, aż większość osób wyjdzie, by nie musieć przeciskać się przez tłum. Kątem oka dostrzegł zbliżającego się do niego Michała i w tej samej chwili stracił możliwość oddychania. Zaczął się krztusić, próbując złapać oddech. Oczy zaszły mu łzami, na oślep więc szukał czegoś w torbie. Nagle poczuł jak ktoś odtrąca jego dłonie i sam zaczyna przeszukiwać jego rzeczy. Po chwili postać wcisnęła mu do ręki inhalator i pokierował jego dłoń do ust. Zażył lek i powoli jego oddech wracał do normy. Drżącą dłonią otarł łzy z kącików oczu, odzyskując jasność widzenia. Dopiero gdy mógł dostrzec twarz Michała, chłopak puścił jego dłoń.
- Już w porządku? - zapytał.
- Dzięki - odparł cicho Nikodem. - Gdybym miał sam szukać inhalatora, zdążyłbym się udusić.
- Wolałem do tego nie dopuścić - brunet uśmiechnął się. - Może odprowadzę cię do domu, czy coś? Nie chcę, żebyś zemdlał gdzie po drodze.
- Nic mi nie będzie – burknął rudzielec.
- Nikodem, chcę z tobą porozmawiać, daj mi coś powiedzieć!
- Słuchaj. Może i jestem gejem ale nie musisz się obawiać, nie rzucam się na każdego w miarę przystojnego chłopaka w zasięgu wzroku. Daj sobie luz.
Chłopak odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Michał zawahał się a potem chwycił go za nadgarstek.
- Nikodem, proszę!
Rudzielec westchnął.
- Ale nie dzisiaj, mam dość i chcę się położyć. Jutro?
- W porządku. Gdzie?
- Park Lilli Wenedy, o 10?
Michał pokiwał głową i zmierzył chłopaka wzrokiem.
- Na pewno nie chcesz, żebym cię odprowadził? Nie wyglądasz za dobrze.
- Nic mi nie będzie. Zdarzało mi się mieć dłuższe ataki bo wszyscy woleli radośnie się przyglądać jak się duszę zamiast mi pomóc, i wtedy też musiałem sobie radzić.
Brunet westchnął.
- W takim razie... Do zobaczenia jutro?
Nikodem zmusił się wreszcie do uśmiechu.
- Do zobaczenia.
***
Nikodem dotarł na miejsce spotkania niemal kwadrans przed czasem. Krążył więc niespokojnie wzdłuż bramy, w głowie tworząc najczarniejsze scenariusze dotyczące powodu, dla którego Michał tak bardzo chciał z nim porozmawiać. By przerwać lawinę myśli zaczął zaplatać warkocz; to był jeden z wielu pozytywów posiadania długich włosów.
- Hej! - usłyszał za sobą. Odwrócił się i dostrzegł zmierzającego w jego stronę Michała. W długim, zbyt szerokim płaszczu wyglądał dość uroczo i Nikodem uśmiechnął się lekko.
- Hej - odpowiedział. Brunet podał mu jeden z trzymanych w dłoniach papierowych kubków.
- Przyniosłem ci herbatę. Wiesz, było zimno, pomyślałem, że trochę się rozgrzejesz...
- Dziękuję - Nikodem upił łyk i zaskoczony podniósł wzrok na chłopaka.
- Cynamonowa?
- Liczyłem, że ci zasmakuje...
- Uwielbiam cynamonową herbatę.
Michał uśmiechnął się.
- Czyli miałem szczęście. Usiądziemy gdzieś czy zamierzamy tak stać?
- Cóż, to ty chciałeś rozmawiać więc...
- Więc idziemy usiąść. Chodź.
Ramię w ramię ruszyli parkową alejką. Szli w ciszy, powoli sącząc herbatę z kubków. W końcu znaleźli ławkę i usiedli na niej.
- O czym chciałeś porozmawiać? - zapytał od razu Nikodem.
- Słuchaj. Wczoraj trochę słabo wyszło i chciałem cię przeprosić. Nie mam żadnego problemu z tym, że jesteś gejem. Musiałbym być strasznym hipokrytą, gdybym miał. Wiesz, ty idziesz tylko w jedną stronę, ja w obie.
- W porządku, nie mam ci za złe wczorajszej sytuacji, zwłaszcza, że potem uratowałeś mi życie. Tylko o tym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Daj mi szansę. Od początku traktujesz mnie z dystansem.
- Może dlatego, że znamy się od wczoraj?
- Zachowujesz się jakbyś desperacko nie chciał, żebym chociaż spróbował cię polubić. Daj mi szansę. Premiera Romeo i Julii jest w wigilię. Dzisiaj jest drugi października. Mamy trzy miesiące.
- Na co? - Nikodem zmarszczył brwi.
- Na to, żebyś pozwolił mi się pokochać.
***
- Dobrze, scena czwarta! Na scenę Merkucjo, Benwolio i Romeo! - krzyknął pan Ostrowiec.
- Benwolio nie ma, zatruł się czymś - poinformowała wszystkich Lilka.
- W takim razie przećwiczymy tę scenę tylko z kwestiami Romeo i Merkucja. Michał, Nikodem, na scenę! Zaczynamy od kwestii Romeo po monologu Benwolia.
Nikodem spojrzał na Michała i puścił mu oczko.
- Kręćcie się, kiedy chcecie, jam do tego Dziś niesposobny - zaczął
- Kochany Romeo, Musisz potańczyć także.
- Nie, doprawdy. Wy macie lekkie trzewiki, to tańczcie; Mnie ołów serce tłoczy, ledwie mogę Ruszyć się z miejsca.
- Zakochany jesteś; Pożycz strzelistych od Kupida skrzydeł I wznieś się niemi nad poziomą sferę.
Nikodem spędzał z Michałem wystarczająco dużo czasu, również pomiędzy próbami (na co bardzo nalegał brunet, a Nikodem nigdy nie miał dobrego powodu, by odmówić spotkania), by nie czuć się już w takich scenach niezręcznie. Zagrali scenę do końca i zostali nagrodzeni oklaskami ze strony reszty aktorów i reżysera.
- Świetnie! Pierwsza scena zagrana tak swobodnie i bezbłędnie! Dziękuję wam, możecie zejść ze sceny.
Michał zeskoczył z podwyższenia i spojrzał z ukosa na drugiego chłopaka. Nikodem chciał podążyć jego śladem ale nieszczęśliwie potknął się o wystającą krawędź sceny. Przed upadkiem ocalił go refleks Michała, który zdążył chwycić go za ramiona i pociągnąć do siebie. Potem zamknął chłopaka w lekkim uścisku.
- W porządku? - zapytał cicho. Nikodem kiwnął głową i przymknął na chwilę oczy.
- Nikodem, musisz uważać. Jeszcze się nie nauczyłeś, że tam jest ta krawędź? - odezwał się Ostrowiec. - Nic ci nie jest?
- Wszystko jest okej - odparł rudzielec, odwracając się do reżysera. Michał zapobiegawczo trzymał rękę na jego ramieniu.
- Dobrze, myślę, że to będzie koniec na dziś. Następna próba w czwartek o tej samej porze. Nikodem, postaraj się nie zrobić sobie krzywdy.
Wśród aktorów rozległ się pomruk rozbawienia. Nikodem zawstydzony ukrył twarz w ramieniu bruneta.
- No już, kochany Romeo, nie bocz się. Kupię ci herbatę cynamonową - zaśmiał się Michał. Nikodem burknął coś niezadowolony a potem podniósł torbę i ruszył w stronę drzwi.
- Cześć wszystkim! - rzucił jeszcze i opuścił pomieszczenie. Michał szybko pożegnał się z resztą i pobiegł za nim.
- Niki, czekaj! Coś się stało?
Nikodem zatrzymał się, patrząc z poirytowaniem na chłopaka.
- Musiałeś wyjechać z tym kochanym Romeo? – warknął zaplatając ramiona na piersi.
- Hej, i o to ci chodzi? Niki, to były tylko żarty.
- Żarty żartami, a za chwilę wszyscy się zorientują, że nie jestem hetero i będzie jak w szkole – rudzielec spuścił z tonu.
- To znaczy? - Michał zmarszczył brwi.
- Będę mnie wyzywać od pieprzonych pedałów, ignorować mnie i brzydzić się mnie dotknąć. I oczywiście myć ręce po każdym daniu mi w twarz.
- I nauczyciele w twojej szkole nic z tym nie robią?
- Ich to nic nie obchodzi. Oni mają uczyć. A jak ktoś skoczy z dachu bo będą go nękać, to dla nich lepiej. Wiesz, mniejszą klasę łatwiej opanować.
Brunet westchnął cicho i otoczył Nikodema ramionami.
- Teraz już rozumiem, dlaczego traktujesz wszystkich z takim dystansem. Nie chcesz, żeby ktoś cię skrzywdził.
- Ciebie wpuściłem bliżej. Nie wiem czemu, i nie wiem, czy to była dobre decyzja, ale ci zaufałem.
- A ja nie zawiodę twojego zaufania, Niki. Obiecuję.
Nikodem westchnął cicho i wtulił twarz w ramię chłopaka.
- Chodź. Przecież obiecałem Ci herbatę cynamonową, prawda? - odezwał się po chwili Michał. Nikodem uśmiechnął się lekko.
- Ano obiecałeś - odparł. Brunet otoczył go ramieniem i razem ruszyli do małej kawiarenki przy rynku do której przychodzili niemal po każdej próbie.
***
- Nikodem, mam wrażenie, że więcej serca wkładasz w sceny z Benwolio i Merkucjem niż w sceny z Julią! - rzucił z poriytowaniem Pan Ostrowiec.
- Przepraszam - rudzielec spuścił głowę.
- Co jest nie tak? Nie wiem, Lilka ci się nie podoba czy nigdy się nie całowałeś? Zachowujesz się kompletnie niezręcznie, jak dwunastolatek na lekcji WDŻ! Pięć minut przerwy, potem gracie to jeszcze raz!
Nikodem zeskoczył ze sceny i stanął z boku. Michał dostrzegł, że jego ramiona drżą lekko i szybko podszedł do niego.
- Hej, Niki, spokojnie - powiedział cicho. Po twarzy Nikodema powoli zaczęły spływać łzy.
- Przecież to bez sensu, powinienem był zrezygnować od razu gdy dostałem tę rolę. Pedał grający Romeo, śmiech na sali - odparł rudzielec.
- Hej hej. Nie waż się tak o sobie mówić. Będziesz świetnym Romeo. Tylko musisz bardziej w siebie uwierzyć.
- Jestem beznadziejny. Do niczego się nie nadaję - Nikodem coraz bardziej się załamywał. Michał przytulił go mocno.
- Shh. Nie mów tak.
Chłopak rozpłakał się na dobre wtulony w bruneta. Ten gładził go tylko po włosach i szeptał uspokajające bzdury do ucha.
- Koniec przerwy! - krzyknął reżyser. Nikodem wyplątał się z ramion Michała i zamierzał ruszyć z powrotem na scenę. Brunet przytrzymał go jednak za nadgarstek i obrócił twarzą do siebie.
- Najpierw musisz się uspokoić, potem możesz iść grać dalej.
- Nic mi nie będzie - mruknął.
- Teraz pójdziesz, znowu Ci nie wyjdzie bo będziesz zdenerwowany i za chwilę zaczniesz się dusić. Daj sobie jeszcze chwilę - powiedział cicho Michał, a potem głośno zwrócił się do reżysera.
- Panie Ostrowiec, może jeszcze pięć minut? Chciałem jeszcze porozmawiać z Nikim.
Mężczyzna westchnął.
- Dobrze, pięć minut nas nie zbawi - powiedział.
- Hej, może gdybym była Michałem, to mój Romeo chętniej by ze mną grał? - rzuciła Lilka.
- Może twój Romeo nie do końca jest twój? - dodał chłopak grający Benwolia. Nikodem przygryzł wargę a jego dłonie znowu zaczęły drżeć.
- Nie daj im się sprowokować - wyszeptał mu do ucha Michał. - Spokojne, Niki.
Było już jednak za późno. Nikodem zaczął się krztusić i po chwili stracił możliwość oddychania. Własna niemoc przeraziła go i zaczął się dusić. Michał rzucił się na poszukiwanie jego torby. Znalazł ją dopiero przy drzwiach. Wyrzucił jej zawartość na podłogę i zaczął szukać inhalatora. Miał wrażenie, że minęły wieki nim wreszcie go znalazł i wrócił do Nikodema. Pomógł mu zażyć lekarstwo a potem ostrożnie posadził go na podłodze. Rudzielec powoli zaczął odzyskiwać oddech jednak jeszcze przez kilka minut krztusił się.
- Mam zadzwonić po pogotowie? - zapytał niepewnie Ostrowiec.
- Mógł pan dzwonić od razu, kiedy Nikodem zaczął się dusić, a nie czekać jak wszyscy - warknął Michał. Nikodem pokręcił głową i szturchnął Michała w ramię dając mu do zrozumienia by zamilknął. Brunet usiadł obok niego na podłodze a Nikodem oparł mu głowę na ramieniu.
- Już w porządku, nic mi nie jest. To norma - powiedział zachrypniętym od kaszlu głosem.
- Na pewno nie potrzebujesz lekarza? - zapytała Lilka.
- Nic mi nie będzie. Nie pierwszy atak i nie ostatni. Modlę się tylko, żeby nie dostać go podczas premiery.
Michał otoczył go ramieniem.
- Powinieneś się bardziej martwić o własne zdrowie niż o premierę - rzucił cicho.
- Chyba to koniec twojej gry na dziś. Scenę piątą przećwiczymy na następnej próbie. Nikodem, wracaj do domu i odpocznij - powiedział Ostrowiec. - I nie myśl, że nie zauważyłem kiedy dokładnie zacząłeś się dusić. Do reszty aktorów, i przekażcie to nieobecnym. Nikodem może sobie lecieć nawet na drzewa iglaste a wam nic do tego i nie macie prawa robić sobie z tego żartów. Rozumiemy się czy ktoś ma jakieś wątpliwości?!
Wśród aktorów rozległ się pomruk potwierdzenia. Nikodem westchnął cicho ale uśmiechnął się lekko.
- Możesz mi pomóc wstać? - zapytał cicho Michała. Brunet podniósł się z ziemi i pomógł drugiemu zrobić to samo. Nikodem zachwiał się lekko, osłabiony po ataku, więc Michał otoczył go ramieniem w pasie.
- Dzisiaj naprawdę odprowadzę cię do domu. I nie przyjmuję odmowy, po prostu idziemy.
Nikodem pokiwał tylko głową. Nie miał siły już protestować. Michał pomógł mu założyć kurtkę i razem wyszli z domu kultury.
***
Była połowa listopada; dzień był chłodny, mimo tego Nikodem szedł w rozpiętej kurtce z kapturem naciągniętym na twarz i zawiniętym niemal pod oczy szalikiem. W końcu dotarł do domu kultury i wszedł do środka. Rozejrzał się po wnętrzu i ku swojej radości nie dostrzegł nigdzie Michała. W kącie siedziała Lilka i wyglądało na to, że była jedyną obecną już członkinią obsady.
- Lilka, mam prośbę - rzucił, podchodząc bliżej niej. Dziewczyna skupiła na nim wzrok.
- Co jest?
- Możesz mi pomóc to zamaskować? - zapytał, zsuwając szalik z twarzy, odsłaniając wielki fioletowy siniec pod lewym okiem i krwawą szramę na policzku. Lilka zasłoniła usta dłonią.
- Kto ci to zrobił? - zapytała cicho.
- Nieważne. Chodzi mi o to, że Michał nie może się dowiedzieć - syknął Nikodem.
- O czym nie mogę się dowiedzieć? - usłyszeli od drzwi. Nikodem pokręcił głową i westchnął cicho. Nie było już sensu udawać. Wziął głęboki oddech i odwrócił się do chłopaka. Obserwował zmianę na jego twarzy. Uśmiech zniknął z twarzy Michała, zastąpiony niepokojem zmieszanyn ze złością. Szybko pokonał dzielącą ich odległość
- Kto ci to zrobił? - zapytał krótko, chwytając go za podbródek.
- Nieważne - odparł cicho Nikodem.
- Nieważne?! Ktoś cię pobił, ty próbujesz to przede mną ukryć, dlaczego?! Nikodem, porozmawiaj ze mną bo tym razem nie odpuszczę. Nie dam ci się zbyć stwierdzeniem "nieważne"!
- Kłócicie się? - rzucił pan Ostrowiec wchodząc do pomieszczenia. Nikodem spuścił głowę, czując spływające po twarzy łzy.
- Przepraszam - wyszeptał. Przygryzł wargę, by niechciane łkanie nie wyrwało się z jego gardła. Michał szybko zauważył zmianę w zachowaniu drugiego chłopaka; jego wyraz twarzy złagodniał a on sam zbliżył się do rudowłosego i otoczył go ramionami. Nikodem wzdrygnął się lekko pod wpływem jego dotyku tak, jakby sprawił mu on ból.
- Niki, ja nie pytam po to, żeby cię podręczyć. Pytam bo się martwię - powiedział mu cicho Michał. - Odpuść dzisiaj próbę i jedziemy.
- Gdzie chcesz jechać?
- Na policję. Nikodem, musisz to zgłosić. Proszę. Jeśli nie dla siebie, to zrób to dla mnie.
- Ja... - Nikodem zawahał się, ale potem skinął głową. - W porządku. Ale nie mogę odpuścić próby. Pojedziemy później, okej?
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Michał pocałował go krótko w czoło i wypuścił z ramion.
- Nawet ja uważam, że powinieneś darować sobie próbę i pojechać na policję, a potem do szpitala - powiedział Ostrowiec, patrząc z niepokojem na rudowłosego.
- Nie chcę zawalać prób. Mamy półtora miesiąca do premiery, a ja naprawdę chcę, żeby wszystko było idealnie.
- Niektórzy nie chodzą na większość prób i wciąż wiedzą, co się dzieje. Nikodem, ujmę to inaczej. Nie chcę dzisiaj widzieć ciebie i Michała na próbie. Co z tym zrobicie, wasza sprawa.
Nikodem westchnął.
- Czemu wszyscy decydują za mnie? - powiedział zmęczonym głosem.
- Bo nie potrafisz się sam o siebie zatroszczyć - wtrąciła się Lilka.
- Wszystko jest dla ciebie ważniejsze niż ty sam. Wykończysz się w ten sposób, Niki - powiedział Michał, patrząc na chłopaka. Rudowłosy pokręcił głową i westchnął tylko.
- Niech wam wszystkim będzie - powiedział w końcu. - Do zobaczenia w sobotę na próbie - dodał jeszcze. Potem zarzucił kurtkę i ruszył w stronę drzwi. Michał dogonił go w kilku krokach i zapiąl mu kurtkę.
- Przeziębisz się - powiedział, uśmiechając się do niego lekko. Kąciki ust Nikodema uniosły się nieznacznie.
***
Komisariat policji był niemal pusty. Gdzieniegdzie kręcili się funkcjonariusze, jednak na razie nikt nie zwracał uwagi na dwóch stojących przy drzwiach chłopaków. Borowski miał naciągnięty na głowę kaptur.
- To jest zły pomysł. Michał... A co, jeśli mnie zignorują tutaj, a oni się dowiedzą?
- Nie wycofuj się teraz, Niki. Prędzej czy później znowu spróbują ci coś zrobić... Nikodem, do diabła, oni cię w końcu zabiją!
- Potrzebujecie pomocy?
Nagle pojawił się przy nich wysoki mężczyzna w policyjnym mundurze. Nikodem na oślep odnalazł dłoń Michała i chwycił go za rękę.
- Chciałem zgłosić pobicie - powiedział. Potem odrzucił kaptur odsłaniając ślady po ataku. Policjant kiwnął głową i gestem wskazał mu stolik i krzesło, przy którym usiedli. Michał stanął za Nikodemem nie puszczając jego dłoni, chcąc mu w ten sposób dodać otuchy.
- Jesteście rodziną? - zapytał mężczyzna podnosząc wzrok na Michała.
- Nie, przyjaźnimy się tylko, ale to ja zmusiłem go, żeby to zgłosił.
- Chce pan, żeby przyjaciel poczekał na zewnątrz?
- Nie, proszę. Niech zostanie - Nikodem spuścił wzrok, dłonie mu drżały. - Szlag. Nie mogę się denerwować, zabrali mi inhalator, uduszę się.
- Czyli rozumiem, że cię okradli - policjant zapisał coś w komputerze. - Co się wydarzyło?
- Miałem już wyjść ze szkoły, śpieszyłem się na próbę. Nagle zaszli mi drogę, było ich trzech, kojarzę ich z widzenia, chyba są z równoległej klasy - urwał, biorąc kilka drżących oddechów. - Zaczęli mnie wyzywać od pedałów, pytali, gdzie zgubiłem swojego chłopaka. Dostałem w twarz kilka razy, ktoś kopnął mnie w brzuch. Jeden z nich wykręcił mi ręce za plecami, kiedy drugi podszedł do mnie s nożem. Zrobił mi to - Nikodem dotknął szramy na policzku. - Ale chciał ściąć mi włosy. Nie wiem, dlaczego zrezygnował, chyba ktoś się zbliżał. W końcu mnie puścili, zabrali mi tylko inhalator i powiedzieli na odchodne, że mają nadzieję, że dostanę ataku i zdechnę.
- Sukinsyny - warknął Michał. - Cholerne...
- Cicho - syknął Nikodem. - Nie warto strzępić języka.
- Przepraszam. Po prostu nie mogę zrozumieć takich ludzi.
- Nikt normalny nie może - wtrącił się policjant. - Musimy spisać zeznania. Potem będzie potrzebna obdukcja.
Nikodem pokiwał głową i odetchnął ciężko. Michał przykucnął przy swojej torbie i zaczął ją gorączkowo przeszukiwać. Chwilę później wcisnął rudzielcowi inhalator do ręki.
- Moja siostra też miała astmę, używała tych samych leków. Znalazłem ostatnio w domu, nieużywany, a jej się już nie przyda. Nosiłem go ze sobą na wypadek gdybyś zapomniał swojego, nie spodziewałem się, że będzie potrzebny w takich okolicznościach.
Nikodem z ulgą przyjął inhalator i od razu zażył dawkę leku. Potem już spokojniej zaczął odpowiadać na pytania funkcjonariusza.
***
- Co się stało z twoją siostrą? - zapytał Nikodem gdy po wszystkim siedzieli w jego pokoju. Rudzielec zaprosił chłopaka do siebie (głównie dlatego, że potrzebował wsparcia w przekazywaniu matce wieści o pobiciu, na szczęście coming out miał już dawno za sobą). Teraz popijali herbatę siedząc na łóżku.
- Nie rozumiem - Michał zmarszczył brwi.
- Mówiłeś, że miała astmę. To zabrzmiało tak, jakby...
- Nie, nie! Po prostu lekarz zmienił jej leki - chłopak zaśmiał się. - Fakt, zabrzmiało to trochę niefortunnie, ale wierz mi, nic jej nie jest. Mam nadzieję, że ją kiedyś poznasz. Pewnie na premierze, mówiła, że postara się dotrzeć.
Nikodem uśmiechnął się lekko i oparł się plecami o ścianę, przymykając oczy.
- O czym myślisz? - zapytał go Michał.
- O tym wszystkim - odparł. - Wiesz, nigdy bym nie pomyślał, że przed kimś otworzę się jak przed tobą, i to w takim krótkim czasie.
- Żałujesz?
- Tego nie powiedziałem. Mówię tylko, że jak na mnie to dziwne.
- Przeznaczenie?
Nikodem parsknął śmiechem.
- Czerwona nitka przeznaczenia?
- Nie wiem, o czym mówisz - Michał wydawał się zdezorientowany.
- To mit, który mówi o tym, że jesteś połączony z przeznaczoną ci osobą czerwoną nicią zawiązaną na waszych małych palcach. I nieważne, jak daleko będziecie od siebie, nić nie pęknie, a wy musicie się kiedyś spotkać.
- Dość urocze - stwierdził drugi chłopak. - Naprawdę w to wierzysz?
- Lubię myśleć, że gdzieś tam jest ktoś, kto na mnie czeka.
Przez moment oboje milczeli, popijając herbatę.
- Mogę cię pocałować? - zapytał nagle Michał. Potem zakrył usta dłonią gdy zorientował się, co tak właściwie powiedział.
- Co?
- Przepraszam, to było głupie. Zapomnij, proszę - Michał podniósł się z miejsca u odwrócił wzrok wyraźnie zażenowany swoim zachowaniem.
- Możesz.
- Co?
Nikodem roześmiał się.
- Możesz mnie pocałować. Sam bym to zaproponował, ale chyba jestem zbyt nieśmiały.
Michał usiadł obok rudzielca na łóżku i ostrożnie położył dłonie na jego policzkach, a potem przyciągnął go bliżej, łącząc ich wargi. Nikodem otoczył jego szyję ramionami odwzajemniając pocałunek.
- Nikodem, drugi raz cię wołam... Oh, chyba przeszkadzam...
Odsunęli się od siebie gwałtownie; dłoń Michała zaplątała się we włosy drugiego chłopaka, wyrywając kilka z nich.
- Mamo, mówiłem, żebyś pukała zanim wejdziesz, nie jestem już dzieckiem! - zirytował się Nikodem.
- Pukałam, ale najwyraźniej byliście zbyt zajęci, żeby to usłyszeć.
Rudzielec spłonął rumieńcem a kobieta roześmiała się.
- Przyjdźcie za chwilę na kolację. Michał, nie musisz wracać do domu?
- Nie, i tak mieszkam sam, nikt na mnie nie czeka - odparł chłopak.
- W porządku. Jeśli chcesz, możesz przenocować u nas. Ale na kanapie, na pewno nie u Nikodema!
Kobieta zamknęła za sobą drzwi, a Michał i Nikodem roześmiali się.
- Następnym razem musisz związać włosy, inaczej za dużo Ci ich wyrwę stwierdził w końcu Michał.
- Będzie następny raz? - Nikodem spojrzał na niego z ukosa.
- Jeśli tylko chcesz.
W odpowiedzi rudzielec pocałował go gwałtownie bez ostrzeżenia. Ale Michał nie narzekał.
---
No, to mam nadzieję, że Wam się podobało, mimo że jest strasznie przesłodzone :D
Do jutra!

Multifandomowy Kalendarz Adwentowy 2017Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz