31.

14.6K 542 38
                                    

Miesiąc później

Termin porodu się zbliża, a ja zaczynam się strasznie bać. Na szczęście między mną i Justinem dobrze się układa. Nie kłócimy się i mówimy sobie o wszystkim, czyli jest tak jak wcześniej, zanim jego ojciec zaczął mieszać w naszym związku.

Dzisiaj wprowadzamy się do nowego domu. Rozejrzałam się po pięknym ogrodzie i po chwili wyciągnęłam karton z bagażnika.
- Kochanie, zostaw to. - zabrał ode mnie pudełko.
- To jest lekkie. - westchnęłam.
- Nie chcę, żebyś dźwigała. Wystarczy, że nosisz pod swoim sercem nasze dzieci. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.

Chciałam mu pomóc, więc wyciągnęłam karton z jakimiś pierdołami, które na prawdę były lekkie.

Weszłam do środka i się uśmiechnęłam. Wreszcie mogę zamieszkać w domu moich marzeń. Długo na niego czekałam, ale było warto.
Został zbudowany dla naszej rodziny, więc dla mnie ma wyjątkowe znaczenie.

- Chanlie. - spojrzał na mnie spod byka.
- O co chodzi? - udawałam, że nie wiem co ma na myśli.
- Co ja Ci mówiłem? - westchnął i chciał zabrać ode mnie pudło.

Jednak nie zdążył, bo w kilka sekund znalazło się na podłodze. Upuściłam je z powodu ogromnego bólu.

- Chanlie, co jest? - zmartwił się.
- Zaczęło się. - szepnęłam.
- Jak to? - zapytał głupio.
- Justin, poród się zaczął! - krzyknęłam i wtedy zrozumiał.

Pomógł mi dojść do samochodu i sam usiadł za kierownicą. Od razu skierował się w stronę szpitala.

- Dasz radę, kochanie. - położył rękę na moją nogę.

***
Justin

Poród trwa już dwie godziny. Niestety pojawiły się jakieś komplikacje i Chanlie straciła dosyć dużo krwi. Proponowali jej już cesarskie cięcie, ale uparła się, że chce urodzić naturalnie.

Czekam cały czas na korytarzu, a ze mną Josh i moja matka. Strasznie się martwię o Chanel i nasze dzieci.

Nagle usłyszałem płacz dziecka. Ucieszyłem się, bo wiedziałem, że to dobry znak.
Po chwili z sali wyszła położna i pozwoliła mi wejść, żeby zobaczyć się z Chanlie i ze swoim synem.

Wszedłem do środka i zobaczyłem moją kochaną żonę, która trzymała Noah na rękach.

- Jak się czujesz, skarbie? - zapytałem i podszedłem bliżej.
- Chcesz go potrzymać? - uśmiechnęła się.
- Jasne. - wyciągnąłem ręce, żeby mogła mi podać syna.
- Jest strasznie podobny do Ciebie. - spojrzałem to na Chanlie to na Noah.
- Chanlie? - zapytałem, kiedy nic nie odpowiedziała.

Wyszedłem na korytarz i zawołałem jakiegoś lekarza. Ten szybko podbiegł i wszedł do sali, w której leżała Chanel.

- Zatrzymanie akcji serca, proszę się odsunąć! - krzyknął.
- Proszę ją uratować. - powiedziałem zrozpaczony.
- Niech Pan stąd wyjdzie. - powiedziała jakaś pielęgniarka i zabrała ode mnie Noah.

Wyszedłem na korytarz i usiadłem na krześle. Schowałam twarz w dłoniach,
Nie wiem co mam robić.

Po dłuższym czasie, lekarz wyszedł z sali.

- Panie Clark? - spojrzał na mnie.
- Co z Chanlie? - zapytałem.
- Udało nam się przywrócić akcje serca. - odpowiedział, a ja odepchnąłem z ulgą.
- Co teraz z nią będzie?
- To wszystko było wywołane stresem i osłabieniem po porodzie. Straciła dużo krwi. Teraz musi o siebie szczególnie dbać. W jej stanie, dodatkowe problemy, albo wysiłek jest zabroniony. - powiedział stanowczo.
- Rozumiem. - pokiwałem głową.
- Może Pan wejść do żony, ale tylko na chwilę. - poklepał mnie po ramieniu i poszedł do innego pacjenta.

- Chanlie... - szepnąłem i usiadłem na krześle obok jej łóżka.
- Wszystko już dobrze. - splotła nasze palce ze sobą.
- Nie rób mi już tego. - po moim policzku zaczęły spływać łzy.
- Nie martw się. Już w porządku. - otarła moje łzy.
- Nie chcę Ciebie stracić. - wyznałem.
- Nie stracisz. - uśmiechnęła się.
- Kocham Cię. - nie odrywałem od niej wzroku.
- Ja Ciebie też. - szepnęła.

Pochyliłem się i wypiłem się w jej usta. Poruszałem delikatnie ustami, bo nie chciałem w jakiś sposób jej skrzywdzić. Teraz wydaje się jeszcze bardziej krucha.

- Co z Noah? - zapytała po chwili.
- Śpi. - wskazałem w kierunku jego szpitalnego łóżeczka.
- Wszystko dobrze? W końcu urodził się tydzień przed. - spojrzała w jego stronę.
- Lekarze przyznali mu 9/10 punktów, więc jest na prawdę dobrze. - uśmiechnąłem się.
- Niedługo dołączy do nas drugie dziecko. - odwzajemniła uśmiech.
- Nasza Rosie? - zapytałem.
- Jeszcze nie wiemy. Chcesz już znać płeć?
- Jestem strasznie ciekawy. - wyznałem.
- Jak już mnie wypiszą to możemy pojechać do mojej Pani ginekolog. Poznasz płeć, ale ja nadal chce mieć niespodziankę. - zaproponowała.
- Dobry pomysł, ale jak się wygadam? - zapytałem.
- Lepiej nie. - zaśmiała się.
- Dostanie mi się? - spojrzałem na nią.
- I to jak. - pokiwała głową. - połóż się obok mnie. - dodała.
- Jesteś pewna? - zapytałem.
- A dlaczego nie? - zdziwiła się.
- Jesteś osłabiona, musisz odpoczywać,  spać. - wzruszyłem ramionami.
- Więc śpijmy razem. - uśmiechnęła się.

Pokiwałem głową i położyłem się obok mojej Chanlie. Od razu się we mnie wtuliła.

^^^^^
NIESPRAWDZONY

Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz