9.

2 0 0
                                    

Poranek.
Kiedy czegoś bardzo chcemy, a to możemy dostać właśnie dzisiaj- wstać możemy już o świcie.
Tak też było ze mną, ale kiedy zeszłam na dół, a na stole leżały omlety- nie mogłam po prostu zjeść TYLKO JEDNEJ porcji.
W skrócie- zmarnowałam kwadrans na zjedzenie jeszcze kilku porcji tej pyszności.
Później patrząc co chwilę na zegarek- ubrałam się i wybiegłam z plecakiem na plecach na dwór.
Dzisiaj nie padało, ale było strasznie zimno, dlatego naciągnęłam kaptur na głowę, a ręce schowałam do kieszeni.
Droga wydawała się stumilową ścieżką między autami i popychającymi i śpieszącymi się ludźmi.
Niby późno wyszłam, ale na drodze wciąż byli ludzie.
Czyli jednak nie tylko ja miałam na śniadanie omlet...

Wbiegłam prędko do klasy.
Wszystkie oczy zwróciły się ku mnie, ale facetki od matmy to nie obchodziło.
Mruknęła tylko:
- Masz jakąś inną wymówkę niż korki, śnieg lub zaspanie?- zapytała przez zęby.
-Tak. Na śniadanie miałam omlety- powiedziałam obojętnie zmierzając do swojej ławki.
Alex nadal była zła, więc patrzyła na mnie jak na wariatkę.
-Musiałaś stoczyć z nimi walkę, czy cię zagadały?- spytała z ironią kobieta, a klasa wybuchła śmiechem, ale nauczycielka uciszył ich gestem ręki.
-Nie.Musiałam je zjeść- odparłam i żeby nie wybuchnąć- uśmiechnęłam się szeroko.
-Oj, Liso, Liso...- kobieta ruszył do biurka gdzie wzięła dziennik i otworzyła go.
-Ile ty masz spóźnień?-zapytała i spojrzała do dziennika.
-Dużo- odparłam i wyjęłam z plecaka książki od polskiego, zeszyt i piórnik.
-Tak...bardzo dużo- westchnęła nauczycielka i poszła do tablicy, by napisać piszczącą kredą temat i datę.
                        ***
Dzwonek rozbrzmiewał w całej szkole.Uczniowie wybiegali w pośpiechu z klas i śpieszyli nie wiadomo gdzie.
Ja jednak stałam pod klasą od polskiego i szukałam wzrokiem Josha w tłumie.
Niestety nie było go widać więc sięgnęłam po telefon.
Napisałam do niego krótko:

Ja: Gdzie jesteś???

Josh: W szkole. Heh

Ja: Pasjonujące.Ja też.Co masz teraz?

Josh: Przerwę. :D

Ja: Kretyn

Josh: A to za co?

Ja: Głupek :D

Josh: Dobra, jestem w kiblu

Ja: Kupa

Josh: Masz padaczkę czy jak?

Ja: ...

I tak moje jedno pytanko zmieniło naszą rozmowę w wymianę bezmyślnych zdań.
(Przynajmniej moje były bezmyślne.)

PRZESZKODAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz