Wynoś się!

1.8K 117 9
                                    

Jego głos nigdy nie brzmiał tak chłodno, jak w momencie, kiedy dowiedział się o magii Merlina, a jemu samemu wydawało się, że przyszła zima i nikt nie napalił w palenisku. Mógł przysiąc, że szron utworzył się na szybach w komnacie Artura.
- Merlin, wynoś się! - powtórzył swoje rządanie. - Łamiesz prawo, wynoś się jak najdalej od Camelotu.
Merlinowi chyba gardło zamarzło, bo nic nie odpowiedział. Już, gdy zaczął mówić o swojej magii, widział po twarzy Artura, że to się dobrze nie skończy.
Wziął do rąk dzban i kielich, powoli go napełnił, patrząc Arturowi w oczy, i postawił przy nim, na stole, na którym jego książę nie tknął kolacji.
- Napij się, panie, i przemyśl to - o dziwo, jego głos był spokojny, gdy wreszcie odzyskał panowanie nad swoim językiem.
- Nie muszę tego robić. Nie jesteś godzien mojego zaufania, a jednocześnie... - urwał, by nie powiedzieć za dużo.
- Artur, nie miałem wyboru - powiedział Merlin ze strachem i łzami w oczach. - Nie miałem wyboru.
Artur upił łyk wina z naczynia.
- Tak? Nie miałeś?
- Nie, nie miałem, odciąłbyś mi głowę, albo kazał swojemu ojcu mnie powiesić, albo spalilibyście mnie na stosie. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, tylko dlatego ci powiedziałem.
- Byliśmy.
Kiedy Merlin usłyszał to słowo, nie wiedział, co się stało. Czy to był koszmar, czy jawa, po prostu nie mieściło mu się to w głowie. Jedynym sensownym wyjaśnieniem na nie było to, że Artur został zaczarowany. Jednakże jego też ono bolało, mimo, że powiedział to tym samym chłodnym tonem, co pierwsze zdanie, po wysłuchaniu jego historii.
- Dałem ci taryfę ulgową. Nie poszedłem z tym do mojego ojca, ale zrobię to, jeśli do jutrzejszego rana nie opuścisz Camelotu.
- Artur.. - oczy Merlina znowu się zaiskrzyły. - Ja.. ja.. - zaczął się jąkać. - Ja jestem tu, żeby cię chronić.
Artur odprawił go gestem dłoni.
***
Merlin płacząc, wpadł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Całe szczęście Gajusza nie było, więc mógł się w spokoju wypłakać, trzymając swoją magię na wodzy. Gdyby ktoś wpadł do tego pomieszczenia w tamtym momencie, prawdopodobnie zostałby odrzucony na podłogę w komnacie Gajusza.
***
Kiedy Gajusz wrócił, zastał go pakującego się do swojego plecaka. Nie pytał, co się stało - doskonale to wiedział - a nawet jeśliby to zrobił, czarnowłosy chłopak by mu nie odpowiedział. Miał tą swoją zaciętą minę, którą przybierał zawsze, kiedy był bliski płaczu i nie mógł odpowiedzieć na nic, bo to by skutkowało natychmiastowym wybuchem, zaraz po otwarciu ust. Merlin dzień wcześniej powiedział mu, co ma zamiar zrobić. Nie, co musi zrobić.
- Pójdę do Ealdor - Gajusz skinął głową na jego słowa. - Pomogę mamie - kolejne skinięcie.
- Merlin, Artur tego nie chciał i nie chce - powiedział po chwili, a oczy chłopca zmieniły się w dwie tafle jeziora w słoneczny dzień.
- Oj, dał mi to, aż nad wyraz do zrozumienia - próbował się zaśmiać, ale zamiast tego z pomiędzy jego warg wydobyło się łkanie.
***
Następnego dnia rano, Artur patrzył przez okno swojej komnaty na odchodzącego Merlina. Dziwnie było patrzeć na "byłego" przyjaciela, jak ten rusza w stronę bram miasta bez niego.
- Panie? - głos George'a przywrócił mu świadomość. - Nie śpisz! Przygotować śniadanie? Kąpiel? Co sobie życzysz?
Artur przywołał go do okna, złapał za kurtkę i przycisnął do niego, kiedy ten się zbliżył.
- Jego - wskazał palcem na Merlina, który dostał właśnie jabłko od małej dziewczynki, śmiał się i tarmosił jej włoski. - Wynoś się!

TBPC w mojej innej książce.

Merlin ~ one shoty || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz