Wpisałam szybko numer i po paru sygnałach usłyszałam kobiecy głos...
— Zamknąć mordę, ktoś dzwoni — powiedziała rozmówczyni. To nie jest chyba pani Peregrine, ona ma słyszalny walijski akcent. Taki sam jak Roch, ze szkoły. A ta kobieta przy telefonie to stuprocentowa amerykanka. — Co człowiek chciał?
— Przepraszam, to jest chyba pomyłka — odpowiedziałam niepewnie i się rozłączyłam.
Sprawdziłam numer na kartce i ten, który wpisałam w telefon. Kierunkowy się zmienił, zapewne był błędny i automatycznie się zmienił. Choć to głupio brzmi to muszę mieć jakieś wytłumaczenie, bo zwariuje. No tak. Tata, gdy jest w delegacji używa takiego początku, a jeździ do Nowego Jorku. Przeanalizowałam jeszcze raz rząd cyfr. Nic. Zero pomysłów. Kobieta dała mi zły numer.
Włożyłam jednak karteczkę do kieszonki. Wybrałam numer na policję, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Telefon w jednej chwili się wyłączył. Krzyknęłam i uderzyłam pięścią w ścianę.W pokoju babci znalazłam torbę, była podpisana Wszystko jest w niej. Używać w razie niebezpieczeństwa. Zauważyłam ją jeszcze na poprzednich wakacjach. Babcia mówiła, że gdyby coś się stało, to żebym ją wzięła.
Ruszyłam ponownie do lasku. Tak cholernie było mi źle, że to jednak nie sen. Z każdą chwilą podejrzewałam, że to pani Peregrine stoi za tym wszystkim. Przyszła do nas w nocy i była to osoba, którą widziałam razem z babcią po raz ostatni. Jednak nie zapomnę tych iskierek radości w oczach babci, gdy powiedziałam jej o gościu. Ale kto się cieszy na widok mordercy? Przeszłam jeszcze raz przez ogrodzenie, tym razem uważałam, gdzie stawiałam kroki i ruszyłam wydeptaną dróżką. Chciałam jakoś przenieść babcię do domu, albo ogrodu. Nie chciałam, żeby jej śmierć tak wyglądała. Wśród brudnej ziemi, pnącza oraz robaków. Jednak nie było jej tam. Tylko plamy krwi, które zanikały. Przestraszyłam się, a jeśli jej zabójca tu jest i przyszedł po jej ciało? Nie, muszę zadzwonić znowu na policję. Odwróciłam się, a dziura w płocie, przez którą przeszłam zniknęła. Musiałam sprawdzić, czy to czasem mi się nie śni, więc podeszłam do ogrodzenia. Jak nowe. Próbowałam iść wzdłuż niego, aby dojść do ulicy i udało mi się. Otworzyłam bramkę, ale zauważyłam światło w oknie. Ruszyłam w stronę drzwi. Były zamknięte, więc szarpałam klamką na różne strony. Drzwi się otworzyły. Przeszedł mnie dreszcz. Stał tam mężczyzna w podeszłym wieku. A jeśli to zabójca?
— Cholera jasna, pali się, czy co? — odburknął starzec.
— Kim pan jest? — powiedziałam. — I co pan tu robi?
— Mieszkam, jeśli nie chcesz narobić mi i tobie kłopotu, to w podskokach stąd wypierniczaj.
Nie mogłam do końca zrozumieć co się tak właściwie dzieje. Uniosłam ręce w geście poddania i wymaszerowałam na ulicę. Musiałam wrócić do domu. Nie miałam czasu, zaczęłam biec, mimo że czułam jak ból w nodze nasila się. Po chwili jednak stanęłam przy słupie. Nie mogłam złapać oddechu. Trzeba było jednak zapisać się do atletyczek w szkole. Musiałam zebrać myśli. Co zrobić, żeby dostać się domu szybko i bezpiecznie? Stopa nie złapię. To osiedle staruszków, a samochody jeżdżą tu raz na ruski rok i nie o tej porze. Autobus odpada w niedzielę. Myślałam, że się rozpłaczę. Uratowało mnie światełko, które widziałam z oddali. Bez wątpienia pochodziło ono z rowera. Przeszłam na drugą stronę ulicy i chciałam zatrzymać rower. Udało mi się. Jechał na nim typowy nerd. Nawet rozpoznałam go z młodszej klasy. Chłopiec z nadwagą i małymi okularami, dodatkowo z najlepszymi ocenami oraz zamiłowaniem do komiksów.
— Pożyczysz mi rower? — wypaliłam od razu.
— Emm... nie? — odparł po chwili namysłu.
— Proszę Michael, może chcesz coś w zamian? — poprosiłam, a on skierował światło lampki na mnie.
— Owszem, chciałbym kolekcję figurek ze Star Wars, ale z wersji już dawno wycofanej. — Uśmiechnął się.
— A coś bardziej realnego? — zasugerowałam, ale chyba nie do końca mnie zrozumiał. — Może coś co ci się przyda, a ja będę w stanie to załatwić.
— Hmm... Jesteś ode mnie starsza oraz ładna, zaimponowałbym kolegą, gdybyś poszła ze mną na zlot fanów.
— Zgoda, jutro przed południem będę w tym samym miejscu. O rower się nie martw, wróci cały i zdrowy.
Jeśli powiem rodzicom co się stało, to na bank nie wypuszczą mnie z domu, albo wyślą do psychiatryka.
Po jakimś czasie ujrzałam wjazd do mojego osiedla. Zaczynało świtać, więc nikt na razie nie miał prawa zobaczyć niską dziewczynę z plamami krwi oraz błota, jadącą na zbyt dziwacznym rowerze. Chyba, że mówimy o bardzo rannych ptaszkach. Rzuciłam rower pod wjazdem i biegiem ruszyłam do drzwi. Dzwoniłam dzwonkiem jak szalona, aż wreszcie usłyszałam przekręcanie kluczy. Zobaczyłam zaspaną mamę, która miała zdziwioną minę.
— Mamo, jak dobrze cię widzieć — powiedziałam i przytuliłam się do niej. Ona zaś odsunęła się ode mnie i zaczęła wołać tatę.
— Czemu budzisz mnie tak wcześnie rano! — odparł, ale gdy mnie zobaczył zaczął szeptać coś do mamy. Jednak najbardziej uwagę moją zwróciło co innego jak wystrój domu, ale wielkie zdjęcie wiszące na ścianie. Zawsze byłam na nim ja i moi rodzice. Ale zamiast mnie, stała tam dwójka obcych mi dzieci.
— Znamy się? — rzekła mama.
— Nie poznajesz mnie? To ja, Vanessa — odrzekłam.
— Wybacz, ale jeśli nie opuścisz tego domu, to będziemy skłonni zadzwonić na policję.
CZYTASZ
Osobliwa Historia
Fanfiction"Nie jesteś zwyczajna, jesteś osobliwa" Jedno zdanie, a ma znaczący wpływ na życie. Czy warto porzucić swoje dotychczasowe życie, żeby odkryć przeznaczenie? Jak potoczy się życie głównej bohaterki, która zmaga się z osobliwymi problemami? Vaness...