Przestałem ją na chwilę całować chcąc zaczerpnąć powietrza. Jednak gdy spojrzałem na wyraz jej twarzy po prostu nie wiedziałem co zrobić.
-Wszystko w porządku? -Jej mina wyrażała zdziwienie i zdezoriętowanie.
-To nie powinno się zdarzyć. -Usłyszałem przyglądając się badawczo.
-Przecież to tylko pocałunek... -Lekko się zmartwiłem. Pojawiła się także obawa, że po prostu wyjdzie przez drzwi i już jej nie zobaczę. Zszedłem z niej ostrożnie i usiadłem obok niej, ona również usiadła.
-Po prostu chciałabym, aby było to czysto przyjacielskie. -Usłyszałem i nie mogłem ukryć zdziwienia.
-Przyjaźń ze mną nie wypali. -Powiedziałem łącząc fakty.
-Wypali...
-Jesteś uparta. -Wstałem i podszedłem do ławki sięgając po paczkę LD. Odpaliłem papierosa i parzyłem na ulotny dym. -Uwierz mi... Nie jestem materiałem na przyjaciela. Na kochanka, obrońce lub mordercę tak, ale nie na przyjaciela.
Jej ramiona objęły mnie w pasie.
-Skrzywdził byś mnie? -Usłyszałem przesiąknięty niepokojem głos.
-Nie wiem... Czasami nie kontroluję swoich czynów. Miałem chęć... -Odwróciłem się w jej stronę. -Raz chciałem po prostu cię pchnąć na ziemię, ale nie mogłem. Po prostu nie wybaczyłbym sobie tego.
Przestała mnie obejmować. I odwróciła się do mnie plecami.
-Nie skrzywdziłem cię... -Powiedziałem lekko ugiętym głosem.
-Ale chciałeś.
-Przepraszam. Nie zrobiłbym tego. -położyłem papierosa do popiółki. Przytuliłem ją mocno do siebie. -Spróbujmy być przyjaciółmi...
...
Z rana po raz kolejny obudziłem się mając ją przy boku. Wyglądała niewinnie i uroczo. Wstałem powoli z łóżka. Założyłem koszulkę na siebie, zmieniłem bokserki na nowe i poszedłem do pokoju Belli w sprawie porannej erekcji. Nimfomanka nie spała już, tylko bawiła się swoim dildosem oglądając pornola w TV. Uśmiechnęła się widząc mnie w drzwiach.Podszedłem do niej i chwyciłem za zabawke poruszając nią w jej kunciapie. Rozmiar był wielki i nie wiem, jakim cudem mieścił się w jej szparze.
-Co z twoim gościem? -Wyjęczała.
-Śpi, a teraz wypnij się mocno, to może orgazm dostaniesz.
Uchachana wykonała moje polecenie i wyjęła swoją zabawkę ze swojej dziupli, oblizała dildo ze swoich soków i czekała na moje wejście.
Wbiłem się w nią po same jaja i tak chwilę pozostałem. Chciałem uciec myślami do czerwono włosej, jednak zamiast niej pojawiła się Samantha. Niewinna, słodka dziewczyna, którą nazwałem przyjaciółką. Chwyciłem ją za dupe i otworzyłem oczy. Nie mogłem fantazjować o kobiecie, którą polubiłem.
-Mocniej... -Uderzyła we mnie rzeczywistość. Posuwałem Bellę nieświadomie, kiedy starałem się pozbyć obrazu Samanthy. Czy to nie jest chore?
Zacząłem w nią wchodzić i wychodzić z cholerną brutalnością. Głośno jęczała i jestem prawie pewny, że było to słychać.
Potrzebowałem zaspokojenia, ale poczułem jedynie frustrację. Samantha jest jedyną osobą której ufam. Nie chcę tego. Chciałbym znowu mieć beztroskie życie i pustkę w myślach, plany uśmiercania... To wszystko rozwiał wiatr...Spuściłem się w Belli i wyszedłem zaraz po opróżnieniu zawartości jąder.
-Dzięki. -Rzuciłem w jej stronę i schowałem swój sprzęt.
Wchodząc do pokoju podsłuchałem rozmowę Samanthy. Nie dałbym ręki sobie uciąć, ale chyba rozmawiała z mamą.
-Tak. Tak... -Chciałem wejść, ale jednak czekałem na przebieg dalszy jej prywatnej konweracji. -Jestem szczęśliwa. To nie jest dobra pora na rodzinne spotkanie. Rozumiem, że chcesz go poznać, ale jeszcze nie teraz. -Nie zamierzałem dalej słuchać o tym całym jej związku z Edem więc wszedłem po prostu do SWOJEGO pokoju. Spojrzała na mnie natychmiastowo. -Muszę kończyć. Papa...
-Mama? -Zapytałem.
-Tak. Jest uparta, bo nigdy nie poznała mojego chłopaka. Po prostu nie miałam okazję ich sobie przedstawić.
Postanowiłem nie dopytywać.
-Chce abyśmy wstawili się na obiad.
-My?-Zapytałem lekko uśmiechnięty wizją całowania jej ponętnych ust przy jej rodzicielce.
-Ja i Ed. -Złapała się za głowę. -Poproszę Davida to poudaje mojego Boya.
-To ona go nie zna? -W głowie rodził się cwany plan. Samantha pokiwała głową.
-Ani imienia, nazwiska, adresu zamieszkania, wyglądu. -Liczyła na palcach jak wylicznkę-Przeprowadziłam się do niego, gdy była za granicą. Nie było okazji.-Po raz kolejny powiedziała to zdanie.- Za dużo czasu spędzaliśmy ze sobą.
-Wiesz... Zawsze mógłbym ciebie kryć. -Uśmiechnąłem się. -W końcu przyjaciele sobie pomagają.
-Nie wiem czy to dobry pomysł... -Spojrzała na mnie. Czytała chyba ze mnie jak z książki. -Twój uśmiech numer pięć nie zachęca do zgody.
-Będziesz miała spokój... A ja chcę ci pomóc.
-Dobra. Spróbuj tylko coś odkurwić, a przysięgam, że zostaniesz kastratem.
-To groźba? -Zapytałem susząc zęby.
-Ostrzeżenie.
.
Po tym, jak się zgodziła zadzwoniła do mamy ustalając termin i w sumie... Zaplanowała wszystko. Godzine, miejsce, jedzenie. Byłem zdumiony jak wiele umie rozplanować. Cały czas mnie zadziwiała swoją osobą. Fascynacja jej ruchami, gestami, a nawet słowami, wydawała mi się po prostu jak najbardziej na porządku dziennym. Krótko mówiąc, każdego umiała doprowadzoć do szoku.
CZYTASZ
Kim Jestem? (+18) {3. Część}
RomanceJego kakaowe oczy i kruczoczarne włosy sprawiły, że z rysami twarzy był wszystkim co piękne. Wykorzystywał urodę i to czego się nauczył do najtrudniejszych misjii. Był najlepszy. Szkolony od najmłodszych lat. Bezwzględny i wyprany z uczuć. 18-nasto...