love you, my prince - muke&cashton

1. Dawno, dawno temu...

Dawno, dawno temu, w pewnej bogatej wiosce na wybrzeżu Australii, mieściło się ogromne królestwo. W zamku na wzgórzu, mieszkał księżniczka Mikey. Królestwo zwało się... Mikey. W jednym z domków nieopodal zamku, żył Bossman imieniem Luke. Zawsze chciał poznać księżniczkę i królewskie życie. Obawiał się jednak, że Mikey nie będzie go chciał. Żył przekonaniem, że jest marudnym materialistą. Cóż, błędne przekonanie. Księżniczka Mikey jest najbardziej kochanym i miłym człowiekiem w królestwie, jak nie w całej Australii.

Pewnego słonecznego dnia do drzwi Luke'a zapukała nadworna straż.

- Pan Bossman Luke? - zapytał jeden z przybyłych. Luke skinął głową. Do jego rąk został wręczony list, po czym goście opuścili posesję blondyna. Wrócił on do salonu. Rozsiadł się na kanapie i otworzył kopertę. Znajdowało się w niej zaproszenie. Zaproszenie do zamku. Od księżniczki Mikey'a! Chłopak zerwał się z kanapy, jakby go ugryzła w pośladki i pobiegł do łazienki się przygotować. Przecież nie pójdzie w starych łachach! [stare łachy aka super zajebiście drogi garniak]

Po kilku minutach wybiegł z mieszkania, nawet go nie zamykając na klucz. Nigdy się nie zdarzyło, aby w królestwie Mikey ktoś komuś coś ukradł albo włamał się do domu. Prawie że biegł w stronę królestwa. Wszyscy, których mijał patrzyli na niego jakby urwał się z choinki. No cóż, nie często spotyka się chłopca w okularach przeciw słonecznych w dość pochmurny dzień, czapce z daszkiem z tyłu, w garniturze, który szybkim krokiem zmierza do zamku.

Stanął przed ogromnymi drzwiami budynku. Zapukał dwa razy, a drzwi sekundę później uchyliły przed nim słudzy księżniczki. Wszedł do środka. Na schodach zauważył... Och, niech wszyscy święci mają go w opiece! Najpiękniejsze cudo świata - księżniczka Mikey stał na szczycie schodów w pięknej, różowej sukni i z delikatnym uśmiechem na ustach.