Yongguk od zawsze musiał być mężczyzną. To w nim szukano oparcia, to on rozwiązywał problemy, przynosił ukojenie i pomagał.
Ale każdy człowiek potrzebuje oparcia w drugiej osobie. A już szczególnie tak złamana dusza, jaką był Bang.
Może dlatego młody Jongdae zawrócił mu w głowie?*
Mężczyzna zapukał cicho do drzwi szpitalnej sali, wchodząc po chwili do środka.
- Cześć mamo, jak się czujesz? - spytał z wymuszonym uśmiechem, zaraz zawieszając wzrok na młodym lekarzu, który rozmawiał z jego matką.
- Kim Jongdae, jestem tu na stażu. - farbowany blondyn uśmiechnął się, skłaniając przed Yonggukiem. A starszy tylko stał i patrzył. Mówią, że podobno każdy ma w sobie coś z artysty i potrafi zauważyć piękno. Yongguk to piękno zauważył w farbowanych włosach chłopaka, które otaczały jego twarz jak aureola. W lśniących oczach, które mieniły się jakby zamknięto w nich gwiazdy z nocnego nieba. W tym słodkim uśmiechu, który niósł za sobą obietnice; delikatnej skórze, która w dotyku pewnie była przyjemniejsza niż najdroższe materiały; w szerokich ramionach, które niosły poczucie bezpieczeństwa.
- Bang Yongguk. - dopiero po chwili zreflektował się, oddając ukłon i rejestrując na zaokrąglonych policzkach młodszego całkiem pokaźne rumieńce. Czyżby nie tylko on się zagapił?
- Opiekujesz się moją mamą? - spytał straszy, stawiając zakupy na stoliku i całując swoją rodzicielkę w czoło.
- Właściwie to dzisiaj jest mój pierwszy dzień i dopiero poznaje pacjentów. Nie mam jeszcze nikogo do opieki, ale pana mama jest bardzo kochaną kobietą. - powiedział spokojnie, przenosząc swoje spojrzenie na starszą kobietę i uśmiechając się lekko.
- Nie mów do mnie pan, jestem Yongguk. - mężczyzna uniósł wzrok i został oczarowany kolejnym uśmiechem, bardziej nieśmiałym.
- W takim razie ja jestem Jongdae. Powinienem iść dalej, ale jeśli chciałabyś kiedyś się spotkać hyung to kończę zmiany o 16. - skłonił się szybko, niemal wybiegając z sali.
A na twarzy Yongguka mimowolnie zagościł uśmiech.*
Jongdae westchnął cicho, odwieszając służbowy fartuch na wieszak podpisany jego imieniem. Chwilę później złapał w dłoń torbę i ruszył do wyjścia. Nikt nie obiecywał, że pierwszy dzień będzie łatwy, ale zdecydowanie jego marzeniem było teraz ciepłe jedzenie i miękkie łóżko. Szybko jednak zapomniał o zmęczeniu, gdy po wyjściu zauważył Bang Yongguka opartego o maskę samochodu. Starszy miał na sobie długi, czarny płaszcz który podkreślał jego sylwetkę, a równie czarny golf zasłaniał usta i nos mężczyzny, jakby ten bał się zimna.
Jongdae ruszył do przodu, w myślach przyznając, że czarny zdecydowanie mu pasuje.
- Hyung, co ty tutaj robisz? - spytał niepewnie, stając przed mężczyzną.
- Chciałeś się spotkać, więc zabieram cię na obiad. - Yongguk odepchnął się od auta i otworzył drzwi, patrząc na Jongdae. - Już nie chcesz?
- Nie, to nie tak. Po prostu jestem zaskoczony, że naprawdę za mną poczekałeś.
Stali przez chwilę patrząc na siebie, po czym Kim wsiadł w ciszy do auta, zapinając pasy i śledząc wzrokiem starszego, który przechodził na miejsce kierowcy. Yongguk wsiadł do auta, zapiął pasy i zerknął na Jongdae.
- Na co masz ochotę?
- Nie wiem hyung, ty wybierz. - młodszy uśmiechnął się lekko, wbijając wzrok w szybę.
- Dzisiaj jest noc spadających gwiazd. W bagażniku mam akurat wino, a na tylnim siedzeniu koc. Co powiesz na jeszcze jakieś małe zakupy i piknik? - Jongdae słuchał uważnie niskiego głosu swojego towarzysza, będąc nim lekko zaskoczonym. Głos Yongguka był inny, pomimo niskiego brzmienia przyjemny dla ucha i dość miły. Młodszy pomyślał, że mógłby przy nim zasypiać.
- Jest listopad hyung, to chyba nie za dobry czas na piknik.
Yongguk spojrzał na niego, przejeżdżając wzrokiem po ciele młodszego. Jongdae czuł, jak jego policzki wręcz płoną. Nie było łatwo go zawstydzić, ale ten mężczyzna miał jakieś specjalne zdolności.
- Masz kurtkę i zimowe buty, a ja mam jeszcze koc. Do tego jeśli będzie Ci zimno mogę oddać Ci swój płaszcz, mi nic nie będzie. - i w ten sposób zakończyli dyskusję, parkując przed marketem.
- Ale rachunkiem dzielimy się na pół! - rzucił Kim, wyskakując z samochodu i w podskokach wchodząc do sklepu.Wyszli pół godziny później z masą przekąsek i słodyczy, na które nalegał Jongdae. I chociaż Yongguk ich nie jadł, to zgodził się dla tego dzieciaka.
Zapakowali zakupy, Yongguk ponownie otworzył drzwi przed młodszym, a ten czując się już bardziej swobodnie rozpiął kurtkę i pozwolił sobie na włączenie radia. Zaczął nucić cicho pod nosem, w niektórych momentach przełamując się i śpiewając trochę głośniej. A Yongguk mógł już zacząć tworzyć listę rzeczy, które oczarowują go w tym chłopaku. Jego głos brzmiał niesamowicie, gdy w ciszy przecinali drogę kierując się na swój piknik. Yongguk zaparkował samochód przy plaży, wysiadając ze środka i ruszając do bagażnika. Jongdae ruszył zaraz za nim i chwilę później schodzili już po drewnianych schodkach, rozkładali koc na piasku i siadali obok siebie unosząc głowę w górę.
- Jakie ładne niebo. - westchnął rozmarzony Kim, nie zauważając nawet gdy Yongguk rozlał ciemne, czerwone wino do plastikowych kubków i podał mu jeden.
Siedzieli w ciszy, stykając się ramionami, pijąc i podziwiając nocne niebo.
- Czy to śnieg hyung? - spytał cicho młodszy, podziwiając jak białe drobinki wirują w powietrzu, opadając powoli na piasek.
Yongguk za to obserwował jak płatki śniegu układają się na włosach młodszego, żeby po chwili rozpuścić się i zniknąć zupełnie. Westchnął cicho, sięgając do kieszeni płaszcza i po chwili naciągał czapkę na głowę młodszego.
- Jesteś lekarzem, nie możesz się rozchorować. - mruknął tylko, patrząc na niego.
- Dziękuję hyung, ale co z Tobą? Ty też zmarzniesz, a mi nic nie będzie. - Jongdae zaczął już zdejmować czapkę, gdy ciepłe dłonie starszego przytrzymały mu ją na głowie.
- Mam dobrą odporność. A ty masz strasznie zimne dłonie. - wychylił się lekko i złapał drugą dłoń chłopaka, zamykając wręcz skostniałe palce w ciepłym uścisku.
- Powinieneś nosić rękawiczki Jongdae. Albo chociaż ręce w kieszeniach.
- Specjalnie dla Ciebie je kupię hyung i będę nosił. - mruknął lekko zawstydzony, ale też rozczulony troską starszego mężczyzny.
- Piłeś, jak chcesz wracać do domu? Przecież nie pozwolę Ci tak prowadzić.
- Zostawimy samochód tu i wrócę po niego rano. Lubię spacery, więc odprowadze Cię do domu, a potem wrócę do siebie.
- Nie zgadzam się. - Yongguk nie zdążył jeszcze skończyć zdania, a usta młodszego już opuścił sprzeciw.
- Cały czas się o mnie troszczysz hyung, też chcę coś dla Ciebie zrobić. Bo to właśnie na tym polega, żeby brać coś od innych, ale też dawać od siebie. Dlatego to ja Cię odprowadze. - powiedział twardo, w przypływie odwagi (i wina) opierając głowę o ramię Yongguka.
Siedzieli tak jeszcze długo, czasami w ciszy, a czasami rozmawiając, opowiadając o sobie czy o swoim dniu. W pewnym momencie ramię Yongguka owinęło się wokół talii Jongdae i starszy wtulił go mocniej w siebie, ale żadnemu to nie przeszkadzało.
Chwilę po północy zebrali się i pakując rzeczy do samochodu ruszyli w kierunku mieszkania starszego. Mimo, że trzymali dłonie w kieszeniach szli na tyle blisko siebie, żeby czuć wzajemne ciepło. Czasami jeden na drugiego wpadał, ale uśmiechali się tylko i szli dalej. Gdy dotarli pod mieszkanie Yongguka, Jongdae tak po prostu stanął na palcach, lekko przyciskając zimne usta do policzka mężczyzny.
- Dziękuję za dzisiaj Yongguk, było naprawdę fajnie. Do zobaczenia. - uśmiechnął się rozbrajającą, odwracając na pięcie i ruszając w swoją stronę. A Yongguk po prostu stał z uśmiechem, dotykając opuszkami palców tego miejsca, a w głowie miał jedną myśl - że jutro przyjdzie do szpitala zdecydowanie wcześniej.