Camila P.O.V.
Powiedzcie jak długo można tak wyć? Przysięgam już bym wolała spać w samochodzie policyjnym, który jest na sygnale...
Dlaczego małe dzieci są takie głośne? Sofia odkąd tylko dowiedziała się, że może wydawać dźwięki, obwieszcza nam to czy to dzień, czy też noc. Jest godzina trzecia nad ranem, a ja muszę wstać do szkoły na ósmą! Dwunastoletniej dziewczynie nie wypada spać tak krótko. Wiecie co, idę do mamy.
Wzięłam mojego pluszowego psiaka i wyszłam z łóżka.
Z każdym moim krokiem, krzyk nasilał się. Serio, mam ochotę zawrócić. No, ale jestem już pod drzwiami. Wdech. Wydech. Otwieramy.
Zza drzwi wyłoniła się postać mojej mamy, leżała ona na kanapie w pokoju u małej. Tata chodził po pokoju z Sofią na rękach, powtarzając ciche i delikatne "shh". Gdy mama mnie zauważyła, zmartwiła się. Wstała i podeszła do mnie pytając czy dam radę ponownie zasnąć. Oczywiście zaprzeczyłam.
— Zadzwonię zaraz do Karen, nie powinna spać. Poproszę, żebyś przenocowała u nich. Nie pójdziesz jutro do szkoły, nie puszczę takiego trupa do ludzi, będą się ciebie bali. — próbowała mnie rozśmieszyć. Ale ja już gotowałam się z radości na wieść, że znów idę do Shawna na noc. Totalny czad.
— Dobrze mamo, spakuję się. — W tym momencie zdzwonił telefon. Mama odebrała.
— Karen, jesteś cudowna. Spadasz mi z nieba, zawsze gdy cię potrzeba. Przyprowadzę ją do dziesięciu minut. — Rozłączyła się i zwróciła do mnie. — Słyszałaś? Szybciutko, za pięć minut na dole.
Pobiegłam z powrotem do pokoju, narzuciłam bluzę, a do plecaka spakowałam kilka potrzebnych rzeczy i w mgnieniu oka ruszyłam po schodach w dół.
— Skąd ty, dziecko, masz tyle energii? — spytała nie dowierzając mama, więc zaraz udałam zmęczoną. Mama tylko pokręciła głową i wyszłyśmy.
Strasznie się cieszę - kolejna noc do przegadania z moim najlepszym przyjacielem.
Shawn P.O.V.
Dawno nie miałem tak cudownego snu! Grałem na gitarze w X Facorze! I przeszedłem dalej! Lecz, jak zwykle ktoś mi musiał przerwać. Spodziewałem się, że to budzik, ale po otwarciu oczu okazało się, że to mój ojciec.
— Wstawaj młody, ta twoja koleżaneczka przyłazi. Jej rodzice znowu sobie nie radzą z tym mniejszym bachorem. Jak można sobie tak dawać wchodzić na głowę... Mniejsza, rusz się i przygotuj dla niej łóżko, albo dostaniesz porządnie po skórze! — krzyknął.
- Oczywiście. - Wstałem i zabrałem się za to co kazał mi zrobić.
Kiedy skończyłem, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Ruszyłem szybko w ich kierunku, ale tato znów mnie zatrzymał, chwytając mocno za ramię. Aż się skrzywiłem. Ma silny uścisk.
— Idziecie spać od razu, jak zaprowadzisz ją do pokoju. Jutro nie idziecie do szkoły, ale to was nie zwalnia ze wstania o siódmej. Dom się sam nie posprząta, a ja jak wrócę to to skontroluję. Rozumiesz?
— Tak, ojcze.
— Świetnie. — odparł, a w tym czasie mama zdążyła już otworzyć drzwi Camili.
Podszedłem do niej, przytuliliśmy się. Wziąłem od niej rzeczy, chwyciłem za rękę i w ciszy zaprowadziłem do pokoju, w którym mieliśmy spać. "Tym razem go nie posłucham" pomyślałem, wyobrażając sobie już jak rozmawiam z dziewczyną całą noc, obserwując gwiazdy i śpiewając cicho co jakiś czas nasze piosenki. Mimo, że mamy po dwanaście lat, potrafimy już napisać dobre piosenki.
Nie żebym się tutaj chwalił, ale kilka nadawałoby się na stworzenie naprawdę dobrej płyty.Camila wyciągnęła ze swojego plecaka teczkę. Ta teczka zawierała cały nasz dobytek muzyczny. Wszystkie nasze wspólne chwile, pomysły, wspomnienia.
Gdy upewniłem się, że rodzice śpią, zamknąłem drzwi na klucz i usiadłem na podłodze koło Camili opierając swoje plecy o moje łóżko.
— Jakieś nowe pomysły przez te kilka dni? — spytałem, a ona tylko posłała mi uśmieszek. Czyli tak, pomyślałem.
Zawsze jak przychodziła do mnie na noc miała od groma pomysłów na piosenki. I to nie były jakieś dziecięce tekściki o pluszaczkach, albo księżniczkach, albo cukierkach. Nie. To było coś więcej. Coś bardziej głębszego, emocjonalnego. Opisującego zdarzenia, sytuacje, które przytrafiły się albo mnie, albo jej. To było magiczne.
— Wiesz, nudziło mi się w szkole... — zaczęła i gdy wyciągnęła kartkę, na której zobaczyłem jej piękne pismo od razu ją pochwyciłem, a oczy latały mi od lewej do prawej, z góry do dołu.
Po przeczytaniu, moim jedynym słowem było: wow. Zerknąłem na Camilę, która przeglądała resztę zawartości teczki. Taka mała, a taka zdolna, pomyślałem.
— Jest cudowna — szepnąłem, a ona zwróciła gwałtownie głowę w moim kierunku. — Chodzi mi już po głowie pewna melodia, która mogłaby tutaj pasować.
— Miałam nadzieję, że to powiesz — odpowiedziała promieniejąc swoim uśmiechem.
Podszedłem do ściany nad moim łóżkiem i ściągnąłem z niej powieszoną tam gitarę. Wróciłem do wcześniejszego miejsca, biorąc po drodze nową kartkę papieru, i zacząłem komponować. Camila w tym czasie przysłuchiwała się, a gdy mieliśmy już pewną koncepcję utworu, zaczęła śpiewać. I uwierzcie mi lub nie, na ten moment czekałem od chwili kiedy tutaj do mnie przyszła.
Nagle, momentalnie zamilkła. Ja grałem dalej, nie przejmowałem się. Dziewczyna chwyciła za gryf gitary, powodując tym samym ciszę w pokoju. Może nie do końca ciszę. Raczej dźwięk pukania w drzwi od mojego pokoju.
O nie.

CZYTASZ
be careful
Fanfiction"7" była jej szczęśliwą liczbą. dopóki tydzień nie zamienił się w 7 dni, wieczność w 7 lat, chłopak w 7 liter, a życie w 7 nieszczęść.