Obudziłam się we wnętrzu dziwnego kościoła z ciemnego drewna. Na ścianie wisiał wielki dywan w kolorze czerwono-czarnym, gdzie nie gdzie przeplatany złota nicią. Przede mną były 2 rzędy po 4 ławki i ogromne drewniane wejście z mosiężnymi zawiasami i klamką. Ja stalam obok ołtarza tak jak moja babcia, która była przede mną dlatego nie widziałam osoby odprawiajacej mszę.
W ostatnich ławkach siedziało dwóch dziwnych "mężczyzn" (jeśli można to tak nazwać) jeden z nich był ubrany w ciemno-brazowy garnitur, miał ciemne włosy wszystko było by dobrze gdyby nie to, że nie miał twarzy. Ta druga istota również "anatomiczne" mogła wyglądać jak mężczyzna ubrany w ciemny garnitur i szkarłatny krawat jednak nie posiadał głowy kompletnie nic wyglądało to co najmniej strasznie a na kolanach trzymał dziwną szklaną kule.
Gdy msza dobiegła końca bezgłowa istota podeszła do mojej babci wręczając jej tą dziwną kule. Gdy ona miała już ją w rękach usłyszałam dziwne szepty a ona zaczęła świecić nienaturalnym blaskiem. Szybko wyrwałam mojej babci ten przedmiot z rąk krzycząc że to klątwa.
Chwilę po tym siedziałam już na wózku inwalidzkim z tym nadludzkim przedmiotem na kolanach, byłam przestraszona nie wiedziałam co się dzieje. Chwilę po tym na mojej nodze skóra zaczęła się topić i rozwarstwiać a mięśnie rozszarpywać i wytapiać aż widać było bielusieńką kość, ja zaczęłam krzyczeć był to niewyobrażalnie ogromny ból. Po tym dziwnym zajściu babcia podbiegła do mnie mówiąc że musimy jechać do egzorcysty. Ja się upierałam aby tego nie robć, jednak nie udało mi się przekonać. Następnie byłam już na statku z moją mamą, babcią, dziadkiem i najlepszą przyjaciółką. Podczas gdy statek się poruszał mojej mamie zadzwonił telefon, gdy chciała go odebrać wypadł jej za burtę a ona bez zastanowienia wyskoczyła po niego . Gdy wszyscy podbiegli do burty zobaczyć co się stało, ja wiedzialam że wkręciła się w śrubę statku, nie myliłam się chwilę po tym pojawiła się na wodzie wielka szkarłatna plama krwi.
Gdy ten tragiczny rejs statkiem się zakończył wszyscy staliśmy przed budynkiem o nazwie "Niebo i Piekło" gdzie umówiliśmy się na spotkanie z egzorcysta. Siedząc przy stole z moją babcia usłyszałam krzyk. To był krzyk mojej przyjaciółki, stała na szczycie jakiegoś wysokiego budynku ubrana w zwiewna biała sukienkę. Chwilę po tym krzyku skoczyła z dachu budowli, została z niej tylko mokra plama krwi, rozszarpanego ciała i skruszonych kości. Ksiądz widząc to całe zajście uznał że jutro wszytko przedyskutujemy, zadał mi tylko jedno pytanie :
- niebo czy piekło?
Odpowiedziałam mu:
-oczywiście, że piekło, w niebie nie ma już dla mnie miejsca
Gdy to usłyszał przeżegnał się i odszedł więcej już go nie było.
Po chwili znalazłam się w tym samym kościele. Tym razem nikogo tam nie było a ja siedziałam na ołtarzu czekając sama nie wiem na co. W niedługim czasie podszedło do mnie małe około 11-nastoletnie "dziecko" nie wiem czy mogę to tak nazwać. Wyglądało trochę strasznie miało jasna lekko powypalana skórę (rany takie jak moje ) posiadało rogi, jasno czerwone oczy, piękne biele zęby, małe skrzydełka wyrastające z pleców (wyglądały jak nietoperze z tak jakby "szponami" na zagięciach skrzydeł ) złapało mnie za rękę i zaczęło mnie ciągnąć powtarzając swoim dziecięcym niewinnym głosikiem :
-zabiore cię do mojego Pana, zabiorę cię do Szatana, zabiore cię do mojego Pana
Nie wiem czemu wstałam i z nim poszłam. Bez żadnego oporu wstałam i pobiegłam za dzieckiem.
W następnej chwili z powrotem siedziałam w kościele tym razem przy samej ścianie gdy chciałam oprzeć się o nią wpadłam tak jakby na "druga stronę" gdzie siedziałam na środku wielkiego kręgu ze świec a dookoła niego było pełno dziwnych zdeformowanych czarnych istot.
Po tym już obudziłam się._______________________________________
I jak się podobał jeden z moich snów ?
I tak to na prawdę mi się śniło
Do dziś nie mogę tego ogarnąć
Jak ktoś by może widział co to może oznaczać to niech poinformuje mnie o znaczeniu tego
ProszęJak narazie to papa
Do zobaczenia w następnym śnie ^^