#33 ,,Przelecą cię jak zwykłą sukę!"

32 0 0
                                    

Merveille POV

- Merveille?!

- Dzień dobry Szefie.

- Jak miło WRESZCIE cię widzieć w pracy.

- Przepraszam, miałam...- zacięłam się.- Trudne chwile.

- Rozumiem, ale i tak proszę Cię do mojego biura.

***

- Nie było cię klika tygodni w pracy- powiedział z grobową miną.

- Tak, wiem.

- Masz na to jakieś wytłumaczenie?

- Mam, ale nie uwierzy Pan.

- Czemu niby?- zapytał ciekawie.

- Bo...- przerwało mi otwieranie drzwi do gabinetu.

- No hej Szefku- o nie

Jak poparzona wstałam, patrząc na niego osłupiona.

- Ooo, Merveille. Dawno się nie widzieliśmy, Złotko- podszedł, by mnie przytulić lecz szybko go wyminęłam i rzucając krótkie dowidzenia, wyszłam.

***

- Zrobiłam w końcu te koszmarne przysiady... Merveille, coś się stało?

- Idziemy- odpowiedziałam zbierając rzeczy.

- Ale co się stało?- dopytywała.- Ja zostaję. Nie będę marnowała takiej okazji!- spojrzałam na nią smutno.

- To zajebiście! Zostań tu sobie i kręć dupą przed fagasami, którzy później będą z tobą flirtować, później słodzić, następnie chodzić, a na samym końcu przelecą cię jak zwykłą sukę i zostawią z myślą, że jestś gówno warta!- warknęłam, zebrałam resztę rzeczy i wyszłam.

***

*nieodebrane 7 wiadomości*

Luke:
Hejunia Ślicznotko
Jak dzień?
Haluuu?
Mer?
Co się stało?
Gdzie jesteś?
Jadę do twojego domu, czekaj tam

Po drodze, rozpłakałam się i płakałam całą drogę

Moja matka to prawdziwa bezduszna suka i tyle!

***

Gdy byłam pod domem zauważyłam Luka dobijającego się do drzwi wejściowych. Gdy się odwrócił od razu przypomniałam sobie, że jestem cała zaryczana, więc zaczęłam szybko wycierać łzy z policzków i kącików oczu.

- Merveille...- zapytał cicho.- Merveille!- zawołał i podbiegł do mnie, obejmując czule.- Co się stało? Merveille, proszę Cię. Powiedz mi- łzy poleciały mi ponownym strumieniem po rozgrzanych policzkach.- Merveille... proszę Cię- powiedział cicho, opierając delikatnie brodę o moją głowę.

- L-Luke... o-on on tam był...- znowu się zaryczałam, a najgorsze, że nie umiałam tego powstrzymać.

- Kto? Merveille kto i gdzie był?- złapał mnie za barki i spojrzał mi prosto w oczy, zniżając się do mnie.

- T-Teo...- spojrzał na mnie smutnie i mocno mnie przytulił, chowając twarz w moich włosach.

- Chodź do domu- zaproponował.

- Nie, ja tam nie wejdę- zaprotestowałam.

- Czemu? Przecież tam nikogo nie ma.

- Nie chcę- spojrzałam na ziemię.

- Okej, chodźmy do mnie- ponownie złapał mnie za rękę i zaprowadził do auta.

***

- Jesteśmy- spojrzał na mnie ze smutnym uśmiechem i wyszedł z auta. Wyszedł i pomógł mi wyjść.
- To mój dom. Dość skromny, ale nie jest źle.

Twój DotykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz