*Xayah
Siedzieliśmy na poduszkach przy niskim stoliku na ziemi w ogrodzie. Zed poczęstował nas świeżym jedzeniem i gorącymi napojami.Pytał o to ile zajęła nam podróż, czy nie było żadnych przeszkód aby tu dojść. Najwięcej to chyba gadał z Yasuo.
-Więc jaką masz do mnie sprawę, ymm?- spytał, zwracając się w moją stronę.
-Xayah-
-Tak, Xayah...-
-Otóż, jak wiesz plemię Vastajów, zostaje wybijane, a ci którzy przeżyją są zabierani do niewoli- zaczęłam opowiadać, mam wielką nadzieję, że wypełnie swój cel.
-Wiem o tym, ale czego dokładnie ode mnie oczekujesz?-
-Powiedziano mi, że to właśnie w twoim Zakonie jest przetrzymywana grupa Vasajów, do której należałam również ja, lecz udało mi się uciec...- może mogłam tego nie mówić, co jeśli będzie i mnie kazał dołączyć do niewoli?
-Twoje informacje są błędne. Nie jestem za tym, aby mordować, lapać czy wtrącać lud Vastajów do niewoli. Bardzo lubię te stworzenia. I nie są w moim zakonie. Mogę ci powiedzieć tylko tyle, że to Swaim jest tego wszystkiego szefem.-
-Rozumiem, dziękuję i tak...- odpowiedziałam, biorąc łyk herbaty.
-Przykro mi...- powiedziała Taliah, klepiąc mnie po plecach.
-Dzięki-
Przez to wszystko zapomniałam o Rakanie...
*Kayn
Głupia dziewczyna, jeszcze ma czelność mówić z taką swobodą do Zeda...Wstałem, podziękowałem i chciałem ruszyć w stronę pokoju gdzie powinien być karakan, ale Xayah mnie zatrzymała.
-Czego chcesz?!- spytałem, zrzucając jej dłoń ze swojego ramienia.
-Abyś puścił Rakana wolno!-
-Możesz pomarzyć...- odpowiedziałem ruszając, ale ten głuptak, najwidoczniej nie miał zamiaru mi na to pozwolić.
Rhaast...
Wezwałem chłopaka w myślach, przez co ten pojawił się obok mnie. Rzucił mi kosę, którą szybko złapałem. Wziąłem zamach i chciałem uderzyć Xayah, ale ta zrobiła unik, skoczyła za sobie, wylądowała na stoliku, przez co wszystko z niego spadło.
-Wystarczy! Nikt nie będzie robił zamieszania- powiedział Zed, wystając.
Zignorowałem to i zaczęłem ją gonić, byliśmy po drugiej stronie ogrodu, zdala od wzroku Miszcza.
Rzucała we mnie piórami, podobnymi do tych Rakana, wiedziałem że mogą mi zadać rany dlatego starałem się ich omijać jak najwięcej, oczywiście nie pozostając w tyle z atakami.
-Do czego jest ci potrzebny?-
-Nie twój zasrany interes!-odpowiedziałem uderzając ją, przez co upadła.
*Rakan
W pewnym momencie, Rhaast tak po prostu zniknął, nic nie mówiąc. Korzystając z okazji spróbowałem uciec.Sznur był gruby, więc ruszałem dłońmi, chcąc je uwolnić. Trochę to trwało, a bolało niemiłosiernie, ale udało mi się. Rozwiązałem szybko nogi, po czym wstałem z łóżka. Przebrałem się w swoje ubranie, które zszyte leżało na stoliku obok łóżka.
Wybiegłem z pokoju i ruszyłem w stronę wyjścia, zapamiętałem je gdy szedłem z Kaynem. Gdy byłem już na zewnątrz, pozostała mi tylko droga do ogrodu, bo zapewne tam byli.
Problem tylko w tym, że za chiny nie wiem gdzie to...
-Ejejeje jak dojść do ogrodu?- spytałem jakiegoś smroda, który przechodził obok mnie. Szkoda tylko że nie odpowiedział, prędko mnie ominął.
Dzięki kurde...
Zobaczyłem jak z lewego skrzydła Zakonu bieganie jakiś zesrany uczeń. Pobiegłem więc w stronę z której on uciekał.
Na miejscu, faktycznie był ogród. Tylko że z dala ujrzałem, jak Kayn walczy z Xayah! Pędem pobiegłem w tamtą stronę. Byłem w połowie drogi, dziewczynka upadła, a Kayn brał zamch. Obym tylko zdążył...
W ostatnim momencie, doskoczyłem do Xayah, zasłaniając ją. Czekałem na uderzenie ze strony chłopaka. Ale się nie doczekałem. Ten powstrzymał się szybko.
-Rakan!? Rhaast przecież miałeś go pilnować!- powiedział
-Pilnowałem! Nawet przywiązałem go do łóżka, nie zapomnij że przed chwilą mnie wołałeś!-
Xayah otworzyła oczy, a gdy zobaczyła mnie obok siebie, ucieszyła się. Ja oczywiście też. Cieszę się że nic jej nie jest. Nie wybaczył bym sobie, gdyby z mojego powodu stałaby się jej krzywda.
Po chwili przebiegli...no właśnie nie wiem kto przybiegł. Jakaś dziewczyna, chyba z Shurimy. Chłopak z mopem na głowie i drugi w okularach... Powinienem wiedzieć kim są?
-Konic tego...- powiedział Kayn
-Wypuścić go, albo zaraz naprawdę stanie ci się krzywda!- odpowiedziała Xayah wstając.
-Możesz zapomnieć!-
-Kayn, spokojnie. Ja wiem że ty...- no i tu mnie zatkało-puść mnie wolno-
-Nigdy! Jesteś mój i nie zamierzam Cię nikomu oddawać!- rzekł, był straszenie wkurzony. Jego oko i rękę zaczęła pochłaniać jakaś, zła energia. Oczywiście miał je na swoim miejscu, ale przybrały czerwono-czarny kolor.
Chwycił mnie za rękę, przyciągając do siebie.
-Nie jestem niczyją własnością!- odpowiedziałem odpychając go od siebie. Ten tylko dostał szału. Ponownie chwycił mnie, tylko że tym razem popchnął w stronę Rhaasta.
-Zabierz go do pokoju i wróć. Zrób tak aby tym razem nie zwiał- Darkin wykonał jego polecenie.
Już chwilę później, nawet nie wiem jak, znalazłem się w pokoju. Tym razem nic nie mówił tylko, zamknął mnie w łazience. Z tego co usłyszałem pokój też zamknął... po prostu doskonale.
*Xayah
Nasza walka została kontynuowana. Tym razem moi towarzysze i ten Darkin, również się przyłączyli.Robiłam wszystko co mogłam, ale nie potrafiłam z nim wygrać. Nagle tak jak by stał się silniejszy.
Na miejscu gdzie był niezły bałagan, pojawił się Zed z paroma uczniami.
-Dosyć tego! Kayn! Wracaj do pokoju, a wy lepiej wracajcie do domu!- powiedział-Yasuo odwiedź mnie kiedyś, musimy porozmawiać na spokojnie-
-Ta, sorry za bałagan- odpowiedział, chłopak.-Xayah nie ma co, wracamy-
-Nie! Nigdzie nie idę bez Rakana!- zapierałam się ale Yasuo, wyprowadził mnie całą we łzach, ze zakonu.
Nie, to się nie może tak skończyć. Podróżą tu praktycznie nic nie zyskałam, tylko straciłam...
To wszystko moja wina. To przeze mnie Rakan jest tam teraz uwięziony.
-Xayah, to na nic. Pozostaje tylko nadzieja że jeszcze go zobaczymy- powiedział Yi.-Chodźmy-
-Czekajcie!- odwróciłam się, a za mną stała jakaś dziewczyna. Wygląda na to że ona również jest z zakonu
-Czego chcesz?- spytałam
-Mogę wam pomóc! Jeśli mi zaufacie, Rakan do was wróci-
-Co?- nie rozumiałam- A co ty możesz zrobić?-
-Uwierz że dużo. To dzięki mnie Kayn, stał się silniejszy. Jego dusza współpracuje teraz z Rhaastem. Dosypałam Kaynowi magicznych ziół, których Darkin wręcz nie cierpi. Jeszcze dzisiaj Kayn wypuści Rakana wolno, czekajcie gdzieś w pobliżu na niego- odpowiedziała wracając do zakonu
-Czekaj! Jak się nazywasz?!- spytałam
-Akali...-
CZYTASZ
Only One Kiss /KaynXRakan
Любовные романыOdpowiadanie yaoi, jeśli nie lubisz, nie czytaj. Jak sam tytuł wskazuje będzie to opowiadanie o Kaynie i Rakanie. Więc co tu dużej pisać... Zapraszam do przeczytania.