17.

787 30 0
                                    

Czy chciało mi się wychodzić do ludzi? Nie.

Czy nienawidziłam ich z całego serca? Tak.

Czy piątkowy poranek to idealny dzień na pójście do szkoły? ZDECYDOWANIE NIE.

Chciałam dać dzisiaj innym do zrozumienia, by trzymali się ode mnie z daleka. Najlepiej by było aby nawet przy mnie nie oddychali. Gdy otworzyłam szafę, doszłam do wniosku, że nie mam dzisiaj koncepcji na swój ubiór. Znalazłam czarne skórzane spodnie, których nie miałam na sobie ani razu. Ba! Nie wiedziałam nawet, że je mam. Stwierdziłam, że mogą nawet dobrze wyglądać z moją czerwoną kraciastą koszulą, która dziwnym trafem po wieloletnich poszukiwaniach nagle się odnalazła. Do tego ubrałam ciężkie buty, gdybym miała zamiar skopać komuś dupę. No i skórzana kurtka dopełniająca strój. Na dworze było zimno. W końcu była jesień. Postanowiłam zostawić swoje włosy rozpuszczone. I tak wiatr zrobi z nich szopę.

Ociągałam się z pójściem do szkoły. Równie dobrze mogłam olać zajęcia i pójść na wagary. Tylko, że nawet na to nie miałam ochoty.

Droga niemiłosiernie mi się dłużyła. Brak jakiegokolwiek planu na dzisiejszy dzień. Nie. Był jeden. Unikać wszystkich z całych swoich sił.

I jak na złość wszystko musi się zesrać.

Tuż przed wejściem do szkoły, o mur stał oparty Mayson. Palił spokojnie papierosa, kompletnie nie zwracając uwagi na swoje fanki, które podekscytowane stały kilka metrów od niego, jakby bały się do niego podejść i poprosić o zdjęcie czy czego one tam od niego chciały. Pierwszoklasistki traktowały go jak boga. Przełknęłam ciężko ślinę i zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie zawrócić.

Za późno. Zauważył mnie.

Przeszedł mnie dreszcz. Uśmiechnął się do mnie. Rzucił niedopałek na ziemię i nadepnął na niego butem. Jestem pewna, że fanki zabiorą papieros, gdy tylko on odejdzie.

Bez emocji skierowałam się do wejścia. Miałam zamiar przejść obojętnie. Zostałam jednak zatrzymana i unieruchomiona.

Mayson złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Owinął swoje ramiona wokół mojej talii. Byłam w takim szoku, że zdążyłam tylko położyć ręce na jego klatce piersiowej.

Obróciłam głowę w kierunku dziewczyn. Zazdrość. No a z czym innym mogłabym się spotkać?

- Mayson? Co robisz? - Zapytałam idiotycznie.

- Jak to co? Witam się z tobą. – Roześmiał się. Jego śmiech był taki melodyjny.

Oczywiście moje ciało nie chciało mnie słuchać i momentalnie zrobiło mi się gorąco, a serce waliło jak nienormalne. Czułam jak przewracają mi się wszystkie wnętrzności. Myślenie też miałam zamulone.

- To miłe ale... - Nie zdążyłam za dużo powiedzieć bo nachylił się do mojego ucha. Jego gorący oddech przyprawił mnie o dreszcze.

- Stęskniłem się za tobą. - Wyszeptał. - Ślicznie dziś wyglądasz kocico.

Szczerze? W jego objęciach mogłabym spędzić cały dzień. Tylko, że obściskiwaliśmy się na oczach innych, a ja naprawdę dzisiaj nie byłam w nastroju.

Udało mi się jakoś wyślizgnąć. Moja reakcja trochę go zdziwiła, ale był nieustępliwy. Tym razem to on złapał mnie za nadgarstek. Nie był to mocny uścisk ale coś mi się wydawało, że nie chciał tak łatwo odpuścić.

- Idziemy na salę? - Spytał. Wyczuwałam w tym jakąś propozycję.

Przeszedł mnie kolejny dreszcz. Tym razem od jego spojrzenia skupionego na moich ustach.

Muzyka Zbuntowanych [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz