Rozdział 11.2

1.5K 81 20
                                    

- Cholera! - krzyczę i uderzam pięścią w metalową belkę na balkonie. - Auuuu!

- No i po co się tak denerwujesz, skarbie?

- Aj... obudziłam cię znowu?

Podchodzi do mnie i odpala papierosa.

- Wiesz, nie spałem i tak. Ja nigdy nie śpię.

- Niemożliwe.

- A jednak. Ja zawsze jestem czujny.

- Tego akurat nie mogę zaprzeczyć. Zdradziłabym cię to byś wiedział, zanim zdążyłabym pomyśleć o tym.

- Jesteś tylko moja -  ściska lekko moje policzki.

- Tylko twoja - powtarzam i zaczynam czuć chłód.

- Kończ i wracamy, zamarzniesz.

- Za niedługo święta - wzdycham.

- Pierwsze we dwoje - szeroko się uśmiecha. - Zobaczysz, będzie zabawnie.

- Zabawy z Batkiem w śniegu? - praskim śmiechem.

- Wyścigi na sankach, rzucanie śnieżkami i takie tam. To znaczy... o ile Brusio będzie w domu - robi smutną minę. - Jeśli nie, to Gotham przeżyje bardzo śnieżną wigilię - wybucha śmiechem.

- Joker... czy ty byłeś zły na mnie, że odkryłam jego tożsamość?

- Myszko, skarbeńku, ja miałbym być na ciebie zły? - zmienia ton głosu na taki "milusiński".

Przytulam się do niego bardzo mocno. Dawno tego nie robiłam, dawno tego nie czułam.

Potrzebujesz go. Kochasz go.

- Wracamy pod pierzynkę? - podnoszę na niego wzrok.

- No pewnie!

Po chwili moje stopy wiszą w powietrzu i Książę Zbrodni przenosi mnie do łóżka.

- Dzyń, dzyń, dzyń! Dzwonią dzwonki sań! - wbiega do kuchni rozweselony Joker. Jest w swoim żywiole. - Skarbie, cudownie pachnie to ciasto! Mogę kawałek? - pyta jak małe dziecko.

- Nie, musisz wytrzymać do wieczora - uśmiecham się szeroko.

Zwiesza głowę i z miną zbitego psa idzie do salonu.

- Jestem głodny!

- To zrób sobie kanapki. Jestem zajęta! - odkrzykuję.

- Mel, nie możesz mnie tak torturować...

- Bozia dała ręce, więc zrób z nich pożytek. One nie służą tylko do zabijania.

- Ja nie zabijam, tylko usuwam z tego świata tych, którzy sprawiają, że jest on smutny - odpowiada lekko oburzony, a po włącza telewizor i zaczyna się śmiać.

- No i z czego się śmiejesz?!

- Wszystko idzie po mojej myśli - zaciera ręce. - Święta z Jokerem czas zacząć!

Wychodzę do salonu, a tam w telewizorze Bruce Wayne, który wyprawia dziś wielką wigilię.

- Brusio nie nauczył się niczego przez te wszystkie lata... Pamiętam, gdy prawie zniszczyłem całe miasto i ten kretyn nie potrafił mnie znaleźć... Niestety plan nie wypalił, ale w tym roku wszystko pójdzie inaczej - zanosi się psychopatycznym śmiechem.

Pod wieczór wchodzi Ivy i Floyd.

- Gdzie Zoe? - pytam.

- Z mamusią... - odpowiada poirytowany. - Jutro do mnie przyjdzie.

Crazy love II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz